niedziela, 19 czerwca 2016

The boy, czyli wymarzone zajęcie

Mam wrażenie, że jakoś powraca do nas moda na horrory i choć czasem trudno oprzeć się wrażeniu, że trudno wymyślić w tym gatunku coś nowego, czymś widza zaskoczyć, od czasu do czasu zdarza się obejrzeć coś z przyjemnością (że przynajmniej wszystko zrobione jest z głową). Tak właśnie mam z "The Boy", który sprawił, że parę razy podskoczyłem, na pewno na nim nie ziewałem, a nawet jeśli koniec mnie trochę zawiódł sztampowością, to i tak w porównaniu z innymi oglądanymi jakiś czas temu horrorami, naprawdę nie jest źle. Ufam też opinii mojej córy, która namiętnie biega teraz na maratony horrorów albo sama urządza takie seanse dla koleżanek - ma większe porównanie, a po seansie była zadowolona. Chyba oboje wolimy gotyckie klimaty, tajemniczość i ciarki na plecach, niż dosłowne straszenie, czy koszmar z piłą mechaniczną i keczupem w roli głównej. A tu klimat jest fajny - stare, wielkie domostwo, samotna dziewczyna i dziwne zdarzenia wciągają może i powoli, ale całkiem przyjemnie.
 
Młoda dziewczyna ucieka ze Stanów przed swym facetem i próbuje znaleźć sobie miejsce na odzyskanie sił i spokoju - oferta opieki nad chłopcem pod nieobecność jego rodziców jest na pewno kusząca, zwłaszcza, że na takim odludzie na pewno nikt nie będzie jej szukał. I choć wydaje jej się śmieszne, że staruszkowie okazują się parą dziwaków, którzy jako swojego syna przedstawiają jej lalkę, to nie daje nic po sobie poznać. Przecież po ich wyjeździe i tak zamknie go gdzieś w pokoju i po prostu będzie sobie odpoczywać na luzie całymi dniami - wymarzone zajęcie, nie? W nosie ma zasady i regulamin, że ma traktować go jak chłopca - czytać mu, puszczać muzykę, przebierać i nawet na chwilę nie zostawiać samego.
Najfajniejszy w filmie jest ten moment, gdy po różnych dziwnych sytuacjach, które jej się przydarzają, zaczyna podejrzewać, że lalka jest nawiedzona przez ducha i zmienia swoją postawę wobec niego. Widz przez moment podejrzewa u niej początki jakiejś choroby psychicznej (przecież sama straciła dziecko), bo wchodzi w rolę tak, że chyba nawet jej pracodawcy nie mogli by marzyć o lepszej niani. A potem się zaczyna...
Bez większej makabry, potworności, ale takie straszenie w dawnym stylu... I żeby tak jeszcze ta tajemniczość była dociągnięta do samego finału - w horrorach najczęściej wyjaśnienie zagadki jest takie rozczarowujące. Zamiast postraszyć, od razu walić siekierą... Fe, to takie wulgarne.
Lauren Cohan całkiem ładniutka i radzi sobie całkiem fajnie (szkoda, że reszta aktorów dość płaska), ale i tak najlepsza jest lalka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz