środa, 23 kwietnia 2014

Opowieści o miłości i mroku - Amos Oz, czyli z narodu wybranego się wywodzisz

Gdy ujrzałem tę cegłę i usłyszałem, że mamy ją przeczytać na spotkanie DKK, to mnie trochę zmroziło - tyle innych rzeczy mam do lektury, a powieść Amosa Oza nie wyglądała na lekką i do szybkiego łyknięcia. Poszedłem więc trochę na łatwiznę - przecież minimum dwie godziny dziennie spędzam w drodze na przystanek, czekając, albo jadąc komunikacją - załadowałem więc tomiszcze na komórkę i postanowiłem w ten sposób przejść powieść. Bez dźwigania i pokusy by sięgnąć po coś innego (lżejszego nie tylko na ciężar).
O jak się bardzo myliłem...

Wyobraźcie sobie gawędę, snute wspomnienia przez jakąś starszą, znajomą osobę. Tu właśnie z tu mamy do czynienia, na dodatek opowiada to osoba z ogromną erudycją, darem słowa. To opowieść z mnóstwem miejsc, osób, wydarzeń, które dla nich wciąż są żywe, a Wam nic nie mówią. Z cudownymi anegdotami, ciekawostkami (ale aż strach pytać o bliższe szczegóły, żeby nie wybijać z rytmu opowiadania), dygresjami, które snują długimi minutami, a potem nagle przerywanymi by powrócić do wątku głównego, lub rozpocząć jeszcze inny temat. Od dzieciństwa, ale przecież widzianego już zupełnie z innej perspektywy, więc opowiadanego w sposób bardziej świadomy, refleksyjny, przez szybko nadchodzącą samodzielność, tło historyczne, społeczne, polityczne. Każdy fragment nagrania to około 15 minut, a cała powieść składała się z 133 takich plików... Rozkosz i udręka jednocześnie. 
Gdy masz możliwość powrócić do jakiejś strony, przypomnieć sobie w jakim miejscu opowieści jesteś, masz z tego na pewno większą przyjemność. Niestety w słuchaniu chwilami mocno odpływałem, nie tyle przysypiając, co po prostu poddają się rytmowi opowieści i gubiąc trochę detale. A one przecież są tu równie ważne jak i całe tło. Mamy zarówno historię rodziny, skomplikowane relacje między rodzicami, jedynaka, który wychowywany w inteligenckiej rodzinie od małego był traktowany trochę jako mały geniusz. Mamy obraz normalnego życia w Izraelu w latach 40-tych i 50-tych - czym żyli ludzie, o czym marzyli, czego się bali. Rozmowy, wspomnienia z Europy, z której uciekli przed okropnością drugiej wojny światowej, dzieciństwa tam, wszystkich tych, którzy tam zostali i zginęli. I wreszcie rosnące młode pokolenia - ludzi ambitnych, pełnych ideałów, odważnych, którzy postanowili za wszelką cenę doprowadzić do powstania własnego państwa. Los żyda tułacza się kończy, teraz ma się rozpocząć nowa era. 
Trudno mi nawet powiedzieć, która z tych warstw biograficznej powieści Oza była dla mnie najciekawsza, która z opowieści najbardziej poruszająca. Czasem to był jakiś drobiazg, rzecz wydawałaby się mało istotna, a w głowie ewidentnie zostawiała jakiś ślad. 
Trzeba mieć naprawdę spory talent by tak barwnie, żywo, szczegółowo odmalować ten świat z przeszłości - przecież powieść napisana była przez autora już w podeszłym wieku. Aż sam się chwilami sobie dziwisz, że z taką ciekawością słuchasz czegoś co być może opisywane przez kogoś innego wydawało by się banalne. Chłopiec idzie na co tygodniowy spacer przez miasto w odwiedziny do wujostwa i oto przed naszymi oczyma ukazują się konkretne ulice, budynki, zaułki, a o wielu z nich jeszcze przy okazji dowiadujemy się różnych detali: kto tam mieszka, kto będzie mieszkał, co się z nim stanie... I tak przez pół godziny. 
No dobrze - chwilami jest rozwlekle, drażnią powtórzenia, jest chaotycznie, ale wiecie co?
To piękna, choć niełatwa lektura. Chwilami zabawna, ale też pełna smutku, żalu, rozgoryczenia, tęsknoty. Opowieści o ludziach, którzy noszą w sobie zarówno miłość jak i mrok.     

1 komentarz:

  1. Lubię takie snute opowieści - wspomnienia , rzeki.
    Chętnie bym przeczytała.

    OdpowiedzUsuń