sobota, 12 kwietnia 2014

Demony da Vinci, czyli co oni jeszcze wymyślą?

Drugi serial z Foxa na który zerkam od czasu do czasu (właśnie ruszył drugi sezon)
to Demony da Vinci. Pomysł podobny jak w opisywanym dziś już Jeźdźcu - miesza się historię i postacie prawdziwe ze współczesnymi pomysłami, dosypuje się pieprzu, jakichś kontrowersji. Kto by się tam przejmował tym, że niewiele w tym prawdy. To ma się oglądać, a im więcej kontrowersji tym lepiej. Papież jako degenerat przewodzący jakiejś dziwnej sekcie, która nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem? Walka Rzymu z Florencją o władzę i pieniądze? Leonardo jako lowelas, któremu wszystko jedno czy obraca dziewczyny czy chłopaków, geniusz i wizjoner, narkoman i egocentryk? Weź i oddziel prawdę od fantazji. 
Żeby nie było nudno (bo kogo interesuje dziś historia) to oczywiście dołożono do scenariusza jakieś tajemnicze siły nadprzyrodzone, księgi zawierające wiedzę, która pozwoli panować nad światem. Da Vinci, który szczyci się racjonalnością swego umysłu, będzie musiał czasem pokornie poddać się wobec tego co tajemne. Choć każdy odcinek to trochę odrębna historia, pewne wątki prowadzą nas przez całą historię: próby odnalezienia swojej matki, poszukiwania legendarnej Księgi Liści, no i oczywiście obrona swego miasta przed zakusami wstrętnego Rzymu. W każdym znajdziemy jakieś wynalazki i nawiązania do odkryć lub twórczości słynnego Leonarda, sporą dawkę kina przygodowego i trochę scen "dla dorosłych". Bo takie oznaczenie nadano temu serialowi.


Trochę na wyrost, ale niech tam. Gdyby nie pewne sceny (nagość i przemoc - znamy to choćby ze Spartakusa) to mogłaby być całkiem fajna rzecz właśnie dla młodego widza. Starszym pewnie niestety nie wystarczą intrygi i tło historyczne, bo całość niestety ma zbyt wiele wad. Po kilku odcinkach wszystko staje się tak przewidywalne, że aż nudne, humor niestety raczej drętwy, a postacie tak papierowe jak w mało której współczesnej produkcji. Nie ratują tego nawet próby nawiązań do co bardziej spektakularnych wynalazków słynnego mistrza. 
To produkcja trochę w stylu: kogo jeszcze nie spotkał nasz bohater? ufoludków? To dorzućmy ich jeszcze w następnym odcinku. Może to i zabawne, ale zgroza trochę bierze, że ktoś może potraktować to bardziej serio (jak Kod Leonarda) i uwierzyć w jakieś wątki. 
Wizualnie nie powala, dialogi drętwe, logiki i sensu w tym niewiele. Właściwie dlaczego ja to oglądam? Nawet klimatu jakiegoś super powalającego nie ma. I na pewno nie należę do gatunku widza, któremu wystarczy to, że aktorzy są przystojni. Aaaa już wiem - przyciąga mnie do tego serialu z powrotem myśl: co oni jeszcze wymyślą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz