Składam się z ciągłych powtórzeń - Artur Rojek, czyli szukając własnej drogi (ale i tak szkoda Myslovitz)
Singlem "Beksa" jesteśmy bombardowani już od dłuższego czasu. Numer wpada w ucho - to trzeba przyznać, ale byłem bardzo ciekaw całości materiału. Mam chyba wszystkie płyty Myslovitz, ciekaw byłem więc jaką drogą pójdzie Artur Rojek, gdy już trochę ochłonie po rozstaniu z zespołem. Po raz kolejny Deezer okazał się źródłem gdzie można spokojnie sprawdzić nowe płyty zanim dokonasz zakupu. I wiecie co?
Tej płyty raczej bym nie kupił. Tu już nawet nie chodzi o chwilami drażniący wokal, bo przecież to zawsze było w jego muzyce (jednak do tych tekstów pasuje jak ulał). Ale niestety jak dla mnie zabrakło tego za co lubiłem Myslovitz - grania gitarowego. Rojek stworzył album odważny, wydaje się, że bardzo osobisty, ale niestety muzycznie poszedł w kierunku, który niespecjalnie mnie pociąga. Jest sporo elektroniki, gitar jak dla mnie za mało, jest kameralnie i raczej do "wsłuchania się" niż do słuchania. To nie są kawałki, które można by polubić od pierwszego odsłuchu (chyba poza pierwszym, czyli "Lato 76"). W większości jest spokojnie, balladowo, chyba większą szansę na "przebojowość" ma "To co będzie". Słuchając tych nagrań lepiej jednak rozumiem czemu człowiek, któremu gra w głowie tak różna muza (widać choćby po programie autorskiego wydarzenia jakim jest Off Festiwal), nie mógł wytrzymać pewnego szablonu w jaki weszła kapela. Solowy projekt mocno odbiega od tego co tworzył dotąd, czuje się, że to poszukiwanie jakiejś swojej ścieżki. Płyta ciekawa. Ale na razie po kilkukrotnym przesłuchaniu wciąż jakoś nie mogę się do niej przekonać. Może to po prostu nie moja bajka? A może muszę z nią trochę dłużej "pobyć". Jeżeli pojawią się nowe refleksje - będę je po prostu sobie tu dopisywał.
Jestem właśnie bardzo ciekawa tej płyty i trochę się obawiam że mi nie podejdzie, dlatego wciąż zwlekam z odsłuchaniem... ale Myslovitz wciąż nie mogę przeboleć, eh..
ano żal. Dziwię się że wciąż recenzenci podkreślają jakie to Myslovitz było wtórne wobec tego co muzycznie w Wielkiej Brytanii. A mnie to mało wzrusza. I tak uważam że byli świetni!
To chyba po prostu nie Twoje klimaty ;) Ja uważam, że ta płyta jest genialna. Lubię takie elektro, dokładnie takie. I właśnie wpadają w ucho piosenki od pierwszego przesłuchania. U mnie tak było przede wszystkim z "Kilkoma momentami skupienia" i "Czasem, który pozostał". I nie chcą mi wyjść z głowy te kawałki. Miałam bardzo duże obawy co do tej płyty, ale odetchnęłam z ulgą już po pierwszym przesłuchaniu. Spodziewałam się, że to nie będzie takie gitarowe jak Myslovitz. Cóż, pewnie jak po kilku przesłuchaniach nie zaskoczyło, to jednak nie Twoja bajka, ale nie ma się co tym przejmować ;)
Za Myslovitz nie przepadalem,wiec muzycznie ten krazek bardziej mi odpowiada.Tylko glos Artura dalej jednak drazni.W niektorych utworach mniej,w innych bardziej.
Jestem właśnie bardzo ciekawa tej płyty i trochę się obawiam że mi nie podejdzie, dlatego wciąż zwlekam z odsłuchaniem... ale Myslovitz wciąż nie mogę przeboleć, eh..
OdpowiedzUsuńano żal. Dziwię się że wciąż recenzenci podkreślają jakie to Myslovitz było wtórne wobec tego co muzycznie w Wielkiej Brytanii. A mnie to mało wzrusza. I tak uważam że byli świetni!
UsuńTo chyba po prostu nie Twoje klimaty ;) Ja uważam, że ta płyta jest genialna. Lubię takie elektro, dokładnie takie. I właśnie wpadają w ucho piosenki od pierwszego przesłuchania. U mnie tak było przede wszystkim z "Kilkoma momentami skupienia" i "Czasem, który pozostał". I nie chcą mi wyjść z głowy te kawałki. Miałam bardzo duże obawy co do tej płyty, ale odetchnęłam z ulgą już po pierwszym przesłuchaniu. Spodziewałam się, że to nie będzie takie gitarowe jak Myslovitz. Cóż, pewnie jak po kilku przesłuchaniach nie zaskoczyło, to jednak nie Twoja bajka, ale nie ma się co tym przejmować ;)
OdpowiedzUsuńZa Myslovitz nie przepadalem,wiec muzycznie ten krazek bardziej mi odpowiada.Tylko glos Artura dalej jednak drazni.W niektorych utworach mniej,w innych bardziej.
OdpowiedzUsuń