poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Bank Lady, czyli wiele można zrobić dla realizacji marzenia

Festiwal Wiosna filmów już za mną. Żałuję, że nie udało się zobaczyć wszystkich wypatrzonych tytułów, ale może jeszcze kiedyś będzie okazja. Pozostały mi jeszcze 3 filmy do opisania i lista życzeń, czyli tytuły na które dalej będę polował. 
Na dziś kino niemieckie i historia jak z Bonnie i Clyde. Romans, kryminał, dramat, ale to wszystko podane raczej w lekkim tonie, niekoniecznie bardzo serio.
Lata 60 i Niemcy Zachodnie. Choć gdyby nie pewne detale, byłbym skłonny podejrzewać nawet iż ta siermiężna rzeczywistość to NRD. Bieda, ciężka harówa za grosze, marzenie by żyć tak pięknie jak na reklamach. Głowna bohaterka to Gisela, skromna dziewczyna, która wciąż mieszka z rodzicami i pracuje w fabryce tapet. Szara myszka, która żyje marzeniami.


Przypadek sprawia, że na jej drodze staje przebojowy, pewny siebie taksówkarz, który okazuje się rabusiem napadającym na banki. Gisela zapatrzona w niego zrobiła by dla niego wszystko, staje się wiec pierwszą kobietą uprawiającą taką "profesję". Prasa natychmiast zwietrzyła sensację zwąc ją bank lady, a policja dostała szału, że oto pojawił się ktoś kto nie wpisuje się w ich schematy przestępców.      
Robota wydaje się banalnie prosta, bo w bankach nie ma kamer, ani nawet cichych alarmów, wszystko wiec zależy od tego jak daleko od placówki jest do najbliższego posterunku. Mamy więc zabawę w policjantów i złodziei, ambitnego policjanta, który uczył się w Stanach, ale nie bardzo potrafi przekonać do swoich pomysłów przełożonych. No i same napady - pełen savoir-vivre - mimo pistoletu w dłoni, pełna kultura, proszę, dziękuję i brylowanie w ciemnych okularkach i peruce. Trudno się nie uśmiechnąć w trakcie tego filmu. 
To chyba nawet nie sama warstwa kryminalna jest tu najciekawsza, ale właśnie przemiana, wyzwolenie głównego bohaterki, która staje się dużo silniejsza, pewna siebie. Możemy nadal dziwić się jej naiwności i uczuciom wobec Hermana, ale trudno nie zauważyć tego jak się zmieniła (dobra, przekonywująca rola Nadeshdy Brennicke). 
Żeby było ciekawie - postać głównej bohaterki ma źródło w autentycznych wydarzeniach.

Może i przewidywalne, ale ogląda się naprawdę sympatycznie.     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz