Coraz więcej mi się zbiera notek filmowych, wybaczcie monotonię, ale będę się pilnował by za bardzo one nie zdominowały bloga. Trochę ich jednak w najbliższych dniach będzie - coraz częściej zdarza się bowiem, że mam ochotę skonfrontować powieść i ekranizację. Będzie więc zarówno Amerykański przekręt, Gra Endera, jak i Złodziejka książek. Przy kilku obejrzanych tytułach (jak i dzisiejszy) wiem, że pierwowzór literacki istnieje, więc może w przyszłości będzie okazja kontynuować takie zestawienia. Choć pewnie się domyślacie co wypada lepiej?
A na razie przypominam o dwóch tytułach jakich możecie spodziewać się w kinach na Walentynki:
Aha i na miejsce zakończonego konkursu pojawiła się notka o Detektywie Murdochu.
A dziś? Potraktujmy tę notkę trochę jako wstęp do Złodziejki książek. Schemat by opowiadać o tragedii II Wojny Światowej oczyma dziecka nie jest nowy, ale wciąż można wycisnąć z czytelnika lub widza niejedną łzę. Choć chyba nic nie może przebić"Życie jest piękne". Tamten miał niesamowitą siłę rażenia. "Chłopiec w piżamie" jak dla mnie niestety jest zbyt łopatologiczny i hollywoodzki.
Podobnie jak w Złodziejce wszystko zaczyna się w niemieckiej rodzinie. Tyle, że ojciec ośmioletniego Bruna jest niemieckim oficerem. Mieszkają w Berlinie, w wielkim domu, chłopiec ma wielu kolegów i cała ta wojna to dla niego trochę bajkowa rzeczywistość - heroiczne czyny ojca, zabawa w walkę z wrogiem. Jedynie dorośli zdają sobie sprawę, że to wszystko nie jest takie oczywiste, z różnych konfliktów rodzinnych chłopiec niewiele jednak rozumie.
Jego świat się zmienia, gdy ojciec wyjeżdża z rodziną by objąć posadę komendanta obozu zagłady. Willa położona na uboczu staje się dla Bruna klatką z której za wszelką cenę będzie się chciał wyrwać. Zakazy by nie wychodzić poza ogrodzenie jedynie zwiększają pokusę by wycieczki robić w tajemnicy. Nie mając żadnych rówieśników, zainteresuje się chłopcem zza ogrodzenia z drutu kolczastego. Nie rozumie tego co się wokół niego dzieje, a dorośli za wszelką cenę nie chcą nazwać wprost tego co dzieje się z żydami - nazywają to gospodarstwem rolniczym, ojciec na polecenie przełożonych kręci film o sielankowym życiu w obozie.
Nic dziwnego, że Bruno wszystko traktuje jako zabawę i nie dopuszcza do świadomości żadnych sygnałów o tym, że jego nowy przyjaciel jest w oczach Niemców "pod - człowiekiem" i skazany jest na zagładę.
Okrutna rzeczywistość wciąż jest gdzieś w tle, sugerowana, ale nie dostrzegana przez dziecko. Nawet wpajane mu w domu przez prywatnego nauczyciela lekcje narodowego patriotyzmu nie niszczą jego ciekawości.
Przyjaźń przez druty kolczaste niestety w tym świecie możliwa nie jest.
Niezłe role dziecięce, ale w fabule moim zdaniem sporo sztuczności i nielogiczności. Czuje się, że na potrzeby opowiedzenia historii, odpuszczono sobie nawet prawdopodobieństwo i realia historyczne. Ważna jest nawet nie tyle sama fabuła, co rozważania dziecka - brak zgody na to co mu wmawiają, że żydzi są potworami niszczącymi naród i trzeba ich zgładzić. On widzi rówieśnika, który jest podobny do niego, a nie potwora.
No i to zakończenie. Cholera. Niby przewidywalne, a za gardło chwyta.
Czytać książki nie czytałam, ale obejrzałam film, jak leciał w tv. Popłakałam się. Niby się spodziewałam, że będzie to tragiczny finał historii, ale nie wiedziałam, że aż tak mną wstrząśnie...
OdpowiedzUsuńWidziałam film i nie mogłam uwierzyć, że główny bohater ma osiem lat. Był zbyt naiwny, za mało zauważał, a jego wątek był zbyt łopatologiczny i ckliwy.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc, o wiele bardziej wstrząsnął mną rozpad rodziny i związku rodziców Bruna.
Mi trudno było uwierzyć w tym filmie w taką historię (czyli chłopiec nieświadomy wydarzeń wokół niego oraz przyjaźń z chłopcem znajdującym się wtedy w obozie). Niemniej jednak film mi się podobał, a zakończenie doprowadziło do łez.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę (polecam!), a zaraz po jej skończeniu obejrzałam film. I kurczę, może jestem za bardzo wrażliwa ale po niem długo nie mogłam opanować łez. Coś przepięknego!
OdpowiedzUsuńFilm ściska za serducho, mimo że historia dosyć nierealna, to zostaje w pamięci na długo..
OdpowiedzUsuńano właśnie. miał łapać za serce szczególnie finałem, a już tym, że w Europie komuś będzie przeszkadzało to, że to mało realne nikt za Oceanem sobie nie zwracał głowy. Ale ciekaw jestem książki
OdpowiedzUsuńOwszem, historia mało realna (mnie w szczególności odrzuciła myśl, dlaczego nikt nie próbował uciec tą drogą, którą chłopcu udało się wejść...), ale rzeczywiście historia ściska za serce...
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do tego typu książek ani filmów.
OdpowiedzUsuńCenię sobie bardziej książki, które powstały w ubiegłym stuleciu a opowiadają o tamtych czasach niż współczesne opowiastki pisane głównie po to, by zarabiać na utrzymanie.
To jeden z nielicznych filmów, który wzruszył mnie... Przepiękny, choć smutny.
OdpowiedzUsuń