Najnowszy film Jima Jarmusha w naszych kinach od 7 marca, zdążę więc o nim jeszcze napisać, ale póki co chcę Was zaprosić do zakosztowania muzyki z tego obrazu. Bo też jest jej pełen i prawdę mówiąc głównie ona mi została w głowie po wyjściu z kina.
Muzyka hipnotyczna, mroczna, idealnie pasująca do tej dziwnej opowieści o wampirach.
Jozef van Wissem już po raz kolejny współpracuje z Jarmushem, czuje się więc, że panowie świetnie się dogadują, podobnie odczuwają różne wizje. Mimo więc zupełnie innych bajek (reżyser gra na gitarze elektrycznej, a van Wissem znany jest jako eksperymentator, lutnista, odkrywający na nowo barokowe dźwięki), całość jest spójna i cholernie ciekawa.
Minimalistyczne, surowe i przeszywające na wskroś, wibrujące w naszych wnętrzach dźwięki. Muzyka pogrzebowa grana na gitarze elektrycznej? A czemu nie? Posłuchajcie sami...Jozef van Wissem już po raz kolejny współpracuje z Jarmushem, czuje się więc, że panowie świetnie się dogadują, podobnie odczuwają różne wizje. Mimo więc zupełnie innych bajek (reżyser gra na gitarze elektrycznej, a van Wissem znany jest jako eksperymentator, lutnista, odkrywający na nowo barokowe dźwięki), całość jest spójna i cholernie ciekawa.
Nawet fragmenty innych kapel wybrane przez Jarmusha aby dopełnić całości pasują tu idealnie. Dzięki Black Rebel Motorcycle Club, czy The White Hills, Red Eyes and Tears jest chwilami trochę ostrzej ale psychodeliczny, mroczny nastrój nadal trwa.
Melodramat wampiryczny z idealną ścieżką dźwiękową :)
Pełnej ścieżki dźwiękowej można posłuchać w sieci pod tym adresem.
Filmy Jarmusha są dla mnie... trudne w odbiorze, ale na "Tylko kochankowie przeżyją" mam bardzo dużą ochotę :)
OdpowiedzUsuń"Down By Law", "Dead Man" i właśnie najnowsze "Only Lovers Left Alive", brakuje mi do zamknięcia filmografii Jarmusha. Zawsze pod prąd, nigdy nie podążając za modą, jeden z najoryginalniejszych współczesnych reżyserów. (chociaż niestety zdarza się i wpadka, jak przekombinowane The Limits of Control). Może komentarz trochę nie w temacie, ale nie mogłem sobie odmówić jako błąkający się raczej po filmowej blogosferze :)
OdpowiedzUsuńo filmie napiszę, obiecuję! Nic to, że notka bardziej o muzyce - dzięki za wpis. Też lubię Jarmusha
UsuńWłaśnie wróciłam z kina. Bardzo długo czekałam na ten film (hen przed premierą światową) i się nie zawiodłam. Ost magiczny, szkoda, że nie mogę go znaleźć nigdzie tak, do ogarnięcia, aby mieć na dysku.
OdpowiedzUsuńoj tam, parę miesięcy i pewnie będzie na płycie w dobrej jakości. Warto poczekać choćby dla tej muzy
UsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń