niedziela, 16 czerwca 2013

Igrzyska śmierci, czyli świat chce patrzeć

Na początku małe przypomnienie - trwają dwa konkursiki (wysiłek niewielki bo w jednym wystarczy zgłoszenie, a w drugim pytania są proste), w których do zdobycia 3 książki i audiobook Nesbo - sprawdźcie sami!
A na dziś szybka notka po obejrzeniu "Igrzysk śmierci". O książce już pisałem, a wczoraj zrobiliśmy sobie seans ze starszą córką. Trochę miałem dylemat, bo film przecież od krwi i przemocy nie stroni, ale gdzie teraz tego nie ma? 
Książka (a raczej cała trylogia) cieszyła się jakiś czas temu ogromna popularnością, nic więc dziwnego, że zabrano się za ekranizację. Filmów z nastolatkami i opowiadających jakieś ciekawe historie nie ma aż tak dużo, by zaspokoić potrzeby tej grupy. Obawiam się jednak, że film nie przyniósł tak dużych zysków jak się spodziewano, ciekawe więc czy będzie kontynuacja... Dotąd wychodzono z założenia, że jak jest dobry materiał na scenariusz, jakaś głośna książka, to wystarczy zatrudnić kilku przystojniaków, jakieś ładne dziewoje, a tłumy przyjdą, nawet jeśli porównanie obrazu z materiałem wyjściowym wypadnie słabo. Książka i tak zwykle jest lepsza niż film. Skoro tam miałem zarzut, że jakoś brakuje mi w tym życia, że nie wciąga (subiektywna opinia - pamiętajcie, że nie jestem targetem wiekowym tej historii), to tym bardziej będę miał podobne uwagi do filmu...
Część pierwsza trylogii wprowadza nas w świat państwa Panem. Bogata stolica, rządząca twardą ręką biedniejszymi dystryktami, które mają jej dostarczać bogactw naturalnych, do swych celów wykorzystuje również media. Coroczne rozgrywki, w których biorą udział reprezentanci wszystkich dystryktów (w wieku 12-18) to nie tylko rozrywka, ale też źródło emocji, nadziei, lęku (np. o swoje dzieci). Wszystkie złe i dobre emocje ludzie wkładają w bohaterów tych igrzysk - to konkurowanie poszczególnych regionów, ale też i triumf gdy zwycięży ktoś od nich. Władzom na rękę rozgrywanie tych emocji - nikt wtedy nie myśli o buncie, wszyscy funkcjonują w ramach dobrze pomyślanego systemu kija i marchewki (dla niektórych marchewką mogą okazać się nawet głodowe racje żywnościowe). Katniss, która zgłasza się do walki w igrzyskach w zastępstwie za swoją młodszą siostrę, jest pierwszą w historii swojego regionu ochotniczką - stąd od początku skupia na sobie sporą uwagę. Jest inna - nie ma ochoty zabijać, choć dobrze rozumie zasady tej gry (z 24 osób może przeżyć tylko jedna) nie ma w niej na różne rzeczy zgody. Niechętnie ulega naciskom by grać według oczekiwań, by przypodobać się sponsorom, będzie więc niczym kij włożony między szprychy toczącej się dotąd sprawnie maszyny.            

Prawie połowa filmu to przygotowania do Głodowych Igrzysk - ciągnie się to i niewiele w tym emocji. W książce mieliśmy możliwość wejścia głębiej w psychikę dziewczyny, tu jej dylematów prawie nie ma, jawi się nam trochę jak bezwolna lalka. 
Prawdziwe emocje powinny zacząć się w momencie rozpoczęcia się walki między tą grupą młodych dziewcząt i chłopców. Zdobycie broni, pożywienia, lekarstw, unikanie zagrożenia, eliminowanie konkurentów w sytuacji gdy cały czas śledzą cię kamery nie jest proste, zwłaszcza gdy organizatorzy wciąż próbują wpływać na zaostrzenie różnych sytuacji i kumulowanie niebezpieczeństw (a widzowie niczym my poprzez głosowania sms w różnych widowiskach, mogą wpływać na los swoich wybrańców). Emocje powinny się zacząć, ale może dlatego że znałem książkę, a może jednak ciała dali twórcy, ale ich tu nie ma prawie za grosz... Szkoda. Niby są walki, pościgi, ucieczki, a człowiek ziewa... Nawet romans zarysowany został jakoś tak mało zgrabnie, że wydaje się kompletnie niewiarygodny.     
A można by przecież mocniej zarysować wątek rozdźwięku między życiem w stolicy i innymi dystryktami, pokazać czym żyją tam ludzie, jak wygląda to budowanie wielkich widowisk dla znudzonych bogaczy, pustkę w jakiej żyją. Byłoby ciekawiej, jakoś pełniej. Tak wychodzi z tego nie tyle antyutopia czy dramat o walce biednych i uciemiężonych wo resztki godności i o wolność, ale po prostu przygodówka w lekkich dekoracjach Sci-Fi. Obawiam się, że większość nastolatków nawet nie zwróci uwagi na groźną ideę takiego rodzaju show, a po prostu da się wciągnąć i kibicować "swoim", uważając to za coś normalnego. Jak dla mnie to właśnie ten wątek (choć przecież nie jest oryginalny) jest najciekawszy w tej książce.

Ocena? Średniak. Nawet niespecjalnie widowiskowy. 
Chociaż jak podrapię się w głowę i przypomnę sobie jaką miałem radochę na filmach typu Indiana Jones czy nawet Pan Samochodzik gdy miałem lat naście, to może powinienem być bardziej pobłażliwy dla tych, którzy ze swej perspektywy wieszczą, że to najlepszy film jaki w życiu widzieli :)
Może namówię Magdę by napisała swoją opinię :)
Aha - no i niestety powtarzający się z mojej strony zarzut: książka o nastolatkach, a grają dorośli aktorzy :( Czy naprawdę nie można inaczej?
 

7 komentarzy:

  1. Książka bardzo mi się podobała, natomiast film to moim zdaniem klapa. Nudziłam się. Film nie oddaje emocji, nie ma tego napięcia. Jedna z gorszych ekranizacji jakie oglądałam.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się z powyższa odpowiedzią. Może niesłusznie, ale takie ejst moje osobiste zdanie. Książkę przeczytałam i naprawdę mnie zaciekawiła - oglądając zwiastun filmu poczułam chęc aby przeczytac ją jeszcze raz;) A film? No cóż... Oglądnęłam bo byłam ciekawa i tak mnie zainteresował, że ani go teraz specjalnie nie pamiętam, ani nie miałam specjalnie wielkiej ochoty by oglądnąc go całego do końca;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten brak widowiskowości to faktycznie duży minus. Na podstawie TAKIEJ fabuły można by było stworzyć coś dużo ciekawszego. Ale i tak czekam na kolejną część. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi przeszkadzało, że Katniss praktycznie nie okazywała uczuć! Film raczej mi się podobał, ale postać głównej bohaterki raczej nie przypadła do gustu.

    PS.
    *PANEM nie PAN ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam książki/książek ale film moim zdaniem średni i po jego obejrzeniu wcale nie mam ochoty sięgać po książki...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja książki nie czytałem, ale film według mnie niezły, jakichś emocji dostarczył. No i Jennifer Lawrence zaliczyła kolejną świetną kreację.

    OdpowiedzUsuń