poniedziałek, 17 czerwca 2013

Oburzeni, czyli wstańcie z sofy i wyłączcie telewizor

No powiedzcie sami jak tu się nie wściec. Spodziewałem się dobrego dokumentu społeczno-politycznego, rzutu oka na to co w Europie się dzieje (a w naszych mediach jakoś mało o tym się mówi). A dostałem... 
No właśnie nie wiadomo co. Co prawda po Tonym Gatlifie (jego Exils kiedyś już opisywałem) można by się spodziewać czegoś oryginalnego, ale nie nazywajmy tego do diabła dokumentem. Nie dowiecie się nic albo prawie nic o przyczynach protestów, nie dowiecie się jakie dokładnie były postulaty tych tysięcy ludzi w Hiszpanii, ani co uzyskali swoim wyjściem na ulicę. Kim są, przeciw komu walczą, o co im chodzi? Przecież to ważne pytania, bo i u nas problemy są podobne - bezrobocie młodych, napływ imigrantów, a wyjeżdżanie Polaków za chlebem, rozpasanie i oderwanie od przeciętnego poziomu życia władzy, spółek i banków (za nasze podatki), rozgoryczenie na polityków, zaciskanie pasa kosztem przeciętnych ludzi itd. Ruch "oburzonych" w Hiszpanii wyszedł na ulice, u nas tak naprawdę młodzi kompletnie są obojętni na problemy społeczne - jedyny masowy protest był przeciw ACTA. Czym się różnimy, w czym jesteśmy podobni? Tyle pytań. Jak choćby to czy takie protesty w ogóle maja jakiś sens - czy przynoszą jakieś owoce? 
Ciekawy temat, ale to co możemy w filmie zobaczyć to niestety jak dla mnie jakaś wydmuszka - puste hasła, ogólniki, zero konkretów, manipulowanie obrazkami, czyli jednym słowem nie tyle obiektywny dokument, ale bezczelna agitka. Na szczęście dość toporna, więc wątpię by kogoś poruszyła na tyle, żeby w to uwierzył i wyszedł na ulicę, bo nie wiedziałby specjalnie nawet przeciw komu protestować. 
Otóż z filmu wynika, że podstawowym problemem Europy, przeciw któremu manifestują oburzeni jest złe traktowanie imigrantów, którzy uciekają ze swych krajów w poszukiwaniu godnego zarobku i pracy, a dostają marny grosz, wyzysk, pudło kartonowe na ulicy, w dodatku wciąż są ścigani przez policję. Towarzyszymy kamerą młodej dziewczynie z Afryki w jej tułaczce przez Europę, od Grecji po Hiszpanię. Mogłoby to poruszać, gdyby nie narzucające się wrażenie, że wszystko to jest inscenizowane i specjalnie zamyka się ja za kratami, po to byśmy mieli przejąć się jej losem. To nie jest dokument, ale fabularyzowana historyjka, która takowy tylko udaje. Wiarygodność mają dawać zdjęcia innych ludzi lub plenerów (np. śpiworów na ulicy) - gołe stopy, dziurawe buty, smutne oczy... Potem bohaterkę ustawia się na trasie manifestacji Ruchu Oburzonych i już mamy całość domkniętą - zobacz oni chcą za ciebie walczyć, chcą cię bronić i się do ciebie uśmiechają. Jakie to proste. Aż za proste.
Oj robi mi się kontynuacja notki o Grze...

Nie chcę powiedzieć, że nie ma problemu imigrantów, z którym niewiele państw bogatych potrafi sobie poradzić (jak nie wyrzucają, to tworzą getta, jakieś ostre i trudne do osiągnięcia warunki itd.) - nie chcą dzielić się tym co mają. Problem istnieje i system "pomocy" w większości krajów jest mało wydajny, co generuje kolejne problemy, narastające uprzedzenia w społeczeństwie i stanowi wymówkę dla rządów by przepisów nie liberalizować. Koło zamknięte. Ale ta filmowa impresja (??? bo nie wiem jak to nazwać zważywszy choćby na muzyczne i "poetyckie" fragmenty np. toczących się minutami puszek albo pomarańczy) łączy ten problem z Ruchem Oburzonych jakby to był jakiś objawiony dogmat o który mają walczyć i nie było innych problemów społecznych, które skłaniają ludzi do protestów. No i nie daje żadnych konkretów, poza ogólnikowymi hasłami, które pojawiają się jako "prawdy objawione" z broszury autorstwa Stephane Hensela (duchowy ojciec protestów) typu: "Jesteśmy ludźmi pracy, którzy codziennie zarabiają na życie i lepszą przyszłość dla wszystkich wokół nas" albo "Naszą bronią nasze ręce i słowa". O rany normalnie jakbym czytał wypisy z Coelho.
Patos niektórych scen i wizualne, muzyczne piękno innych nie składają się w sensowną całość. To pusta i raczej nachalna próba wmówienia nam, że serce reżysera bije w rytmie świata, że on zna problemy Europy, powinniśmy więc płacząc ze wzruszenia na klęczkach dziękować mu za genialne i odkrywcze dzieło. A tu d...
Jedno z większych rozczarowań w tym roku.                

1 komentarz:

  1. Prowokacyjna, więc chcę ją przeczytać , zapraszam http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń