Korzystając z tego, że jutro premiera tego filmu dziś choć kilka słów - może kogoś namówię do tego by wybrał się do kina na ten dokument. Mi na nim parę razy zakręciła się w oku łezka :) Opowieść o niesamowitym człowieku, o jego pasji, jego poszukiwaniach, spojrzenie na różne kultury i to co najważniejsze - muzyka.
Przed filmem zachęcam Was do pogrzebania w sieci i sprawdzenia kim jest Gilberto Gil. Artysta ten u nas pewnie jest znany nielicznym, a przecież miał spory wpływ na to jak wygląda muzyka współczesna, na to jak modne stały się rytmy z Ameryki Południowej. Ponieważ w Brazylii jest bardzo szanowany, uczyniono go kiedyś ministrem kultury, i choć nie zaprzestał koncertowania i spotkań z ludźmi i nie ma w nim nic ze sztywnego polityka, podjął się różnych zadań z wielkim zaangażowaniem. Jego oczkiem w głowie był dostęp do nowoczesnych technologii, szczególnie w regionach biedniejszych - ale nie po to by jedynie "wyrównywać szanse", ale po to by ratować tradycję i kulturę przodków, sprawić by młodzi się tego nie wstydzili, a nawet mogli być z tego dumni. Dziś Gilberto Gil porzucił już swoje stanowisko w ministerstwie. Ale nadal wykorzystuje różne kontakty i okazje by zapalać innych do swoich projektów. Jeździ więc po świecie, spotykając się m.in. z politykami (pamiętacie np. taką kapelę Midnight Oil i jej łysego wokalistę? Teraz jest ministrem kultury w Australii), ale też odwiedzając różne miejsca gdzie może dotknąć tradycji różnych kultur, plemion, ras. Wszędzie podkreśla ogromne bogactwo i potrzebę chronienia różnorodności, przestrzega przed zalewem papki muzycznej i masowości. W erze globalizacji nie musimy zatracić tego piękna różnorodności. Artysta spotyka się z ludźmi , rozmawia, słucha. No i...
...no i gra. Ale jak! To jest chyba najbardziej niesamowite w tym filmie. Obojętnie czy to Afryka, dżungla amazońska, czy pustkowia Australii, Gilberto wszędzie stara się wspólnie muzykować. Ileż w tym otwartości na inne style, wrażliwości, improwizacji... Spotykają się po raz pierwszy, a grają tak jakby przed chwilą wyszli ze studia po miesiącu prób... Muzyka łączy tu pokolenia, rasy, kontynenty, przekracza wszelkie bariery (nawet językowe). Niesamowicie się tego słucha.
Przed filmem zachęcam Was do pogrzebania w sieci i sprawdzenia kim jest Gilberto Gil. Artysta ten u nas pewnie jest znany nielicznym, a przecież miał spory wpływ na to jak wygląda muzyka współczesna, na to jak modne stały się rytmy z Ameryki Południowej. Ponieważ w Brazylii jest bardzo szanowany, uczyniono go kiedyś ministrem kultury, i choć nie zaprzestał koncertowania i spotkań z ludźmi i nie ma w nim nic ze sztywnego polityka, podjął się różnych zadań z wielkim zaangażowaniem. Jego oczkiem w głowie był dostęp do nowoczesnych technologii, szczególnie w regionach biedniejszych - ale nie po to by jedynie "wyrównywać szanse", ale po to by ratować tradycję i kulturę przodków, sprawić by młodzi się tego nie wstydzili, a nawet mogli być z tego dumni. Dziś Gilberto Gil porzucił już swoje stanowisko w ministerstwie. Ale nadal wykorzystuje różne kontakty i okazje by zapalać innych do swoich projektów. Jeździ więc po świecie, spotykając się m.in. z politykami (pamiętacie np. taką kapelę Midnight Oil i jej łysego wokalistę? Teraz jest ministrem kultury w Australii), ale też odwiedzając różne miejsca gdzie może dotknąć tradycji różnych kultur, plemion, ras. Wszędzie podkreśla ogromne bogactwo i potrzebę chronienia różnorodności, przestrzega przed zalewem papki muzycznej i masowości. W erze globalizacji nie musimy zatracić tego piękna różnorodności. Artysta spotyka się z ludźmi , rozmawia, słucha. No i...
...no i gra. Ale jak! To jest chyba najbardziej niesamowite w tym filmie. Obojętnie czy to Afryka, dżungla amazońska, czy pustkowia Australii, Gilberto wszędzie stara się wspólnie muzykować. Ileż w tym otwartości na inne style, wrażliwości, improwizacji... Spotykają się po raz pierwszy, a grają tak jakby przed chwilą wyszli ze studia po miesiącu prób... Muzyka łączy tu pokolenia, rasy, kontynenty, przekracza wszelkie bariery (nawet językowe). Niesamowicie się tego słucha.
Film przepełniony nadzieją i optymizmem. Ten przecież już niemłody człowiek zadziwia swą energią i wiarą. Oby jego głos był słuchany przez decydentów. Warto by rozwój nowych technologii był właśnie wsparciem i szansą na wyzwolenie z zachowaniem prawa do odrębności, a nie jedynie narzucaniem wszędzie tych samych wzorców rozrywki, kultury i wartości.
Oto człowiek (jakich niewielu), którego polityka nie pozbawiła duszy i idealistycznego spojrzenia na świat.
No i jeszcze ciekawostka. Premiera filmu odbywa się jednocześnie w kinach i na kilku platformach VOD (a wiec leniuchy, albo ci co mają daleko do kina nie muszą się męczyć) - to eksperyment Legalnej Kultury i Gutek Film, by zbadać wpływ takiego rozwiązania na spadek dochodów dystrybutorów. Nie jest to wcale takie głupie, bo gdyby nowości tak szybko były dostępne nie tylko w kinach, to mogłoby to ograniczyć pokusę tego by ściągać różne rzeczy nielegalnie...
Oto człowiek (jakich niewielu), którego polityka nie pozbawiła duszy i idealistycznego spojrzenia na świat.
No i jeszcze ciekawostka. Premiera filmu odbywa się jednocześnie w kinach i na kilku platformach VOD (a wiec leniuchy, albo ci co mają daleko do kina nie muszą się męczyć) - to eksperyment Legalnej Kultury i Gutek Film, by zbadać wpływ takiego rozwiązania na spadek dochodów dystrybutorów. Nie jest to wcale takie głupie, bo gdyby nowości tak szybko były dostępne nie tylko w kinach, to mogłoby to ograniczyć pokusę tego by ściągać różne rzeczy nielegalnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz