Tym razem w jednej notce dwie refleksje: jedna na temat lektury, a druga na temat sposobu jej przeczytania. A chodzi o wypróbowanie oferty Legimi - Czytaj bez limitu. W skrócie chodzi o korzystanie z oferty ebooków bez żadnych ograniczeń przez pewien określony czas w ramach opłaconego abonamentu. Było wokół tego sporo dyskusji i podobno część wydawnictw bała się ryzyka, ale patrząc na swoje doświadczenia to wcale nie jest dla nich tak nieopłacalne jak by się mogło wydawać.
- pakiet na 3 miechy to z tego z pamiętam około 30 złotych - to cena jednej książki, ale pamiętaj, że tu e-book nie jest ci przekazany na zawsze, a jedynie masz dostęp do katalogu w którym buszujesz, a nic nie dostajesz na własność;
- oczywiście są plusy i minusy - możesz po przeczytanie kawałka spokojnie coś zarzucić, nie żałując wydanej kasy i przerzucasz się na czytanie czegoś innego. Oferta nie jest jakoś przebogata, ale jest tu coraz więcej fajnych nowości, więc jest w czym wybierać. Ja na początek wrzuciłem na półki chyba z 5 pozycji, ale mimo że trochę czasu mi zostało to już widzę, że w ramach abonamentu drugiej raczej nie skończę. Sprawdzają się więc wyliczenia firmy - jedna, dwie pozycje w ramach tej kasy to maks co można przeczytać;
- no chyba, że ktoś czyta jedynie na tablecie i robi to non stop. Ja traktowałem to jako uzupełnienie różnych innych rzeczy i korzystałem z telefonu. Gdy zapomnisz książki, gdy nie ma miejsca na jej rozłożenie taki mały ekranik jak znalazł. Oczywiście czcionkę można do woli powiększać, przyciemniać (sprawdzały mi się białe litery na czarnym tle szczególnie wieczorami). Sama obsługa prosta i przyjazna - dostęp do sieci potrzebny był tylko do ściągnięcia książek, aktualizacji półek, potem można czytać bez dostępu, stronę zapamiętuje bez problemu, a przerzucanie kartek jest szybkie, prawie nigdy mi się nie zawieszało. No i w porównaniu do różnych e-booków tu masz frajdę z oglądania wszystkich zdjęć i ilustracji (a przy tej lekturze się to przydało).
Podsumowując - dobry pomysł szczególnie na wyjazdy gdy nie możesz zabrać wielu książek. Pewnie jeszcze kiedyś z tego skorzystam. W przypadku tej książki czytanie szło mi bardzo wolno, ale w przypadku czegoś beletrystycznego, wciągającego można dać pochłonąć się bardziej...
A sama lektura?
Cóż, jakoś nigdy nie pałałem wielką miłością do Muminków. W dzieciństwie wolałem inne bajki, ale muszę przyznać, że ta seria ma swój urok, jakiś klimat, którego nie znajdziemy gdzie indziej. I rzeczywiście po lekturze tej biografii wydaje mi się, że trochę lepiej rozumiem to tło i różne drobiazgi, dostrzegam ile w tych książeczkach jest rzeczy, które są nie tylko dla dzieci. No i co zawsze w przypadku biografii jest ważne - w tej chwili Tove Jansson istnieje w mojej głowie ona nie tylko jako autorka książeczek o Muminkach, ale jako ciekawy człowiek. Malarka, która pisaniem zarabiała na życie, artystyczna dusza, córka malarki i rzeźbiarza, twórczyni serii o dziwnych trollach, które zawojowały świat, pisarka rzeczy poważniejszych (o tym kompletnie nie wiedziałem), indywidualistka, perfekcjonistka poprawiająca po wielokroć różne swe rzeczy, kobieta kochająca wolność i przestrzeń (wymarzyła sobie kiedyś dom w latarni morskiej na jakiejś wyspie i gdzieś wciąż do tego marzenia wracała). Po prostu ciekawa osobowość i choć czasem ma się wrażenie, że można się pogubić w tych wszystkich detalach, datach, nazwiskach, wydarzeniach, to dzięki temu rzeczywiście chyba udaje się ją uchwycić trochę wyraźniej. Z różnymi wahaniami, ze zmaganiem się z procesem twórczym, z próbami łączenie realizowania się i w malarstwie i literaturze, z zaskakującą dla niej popularnością, z oczekiwaniami (szczególnie po napisaniu Muminków), z próbami poukładania życia prywatnego (homoseksualizm na pewno nie był wtedy ani powszechnie akceptowany, ani nie chciano o tym rozmawiać w przestrzeni publicznej). Praca i miłość - to wypełniało Tove Jansson, a w tym starała się cały czas pozostać wolną, nie ulegać żadnej presji (nawet finansowej), co przecież proste nie było.
Ona sama w swoim życiu nie zawsze miała ochotę się odsłaniać, pokazywać jaka jest naprawdę, warto więc docenić trud przekopania się autorki tej biografii przez masę różnych listów, archiwów i porozrzucanych śladów choćby w jej twórczości. Te ostatnie są ciekawym smaczkiem, bo pozwalają też trochę inaczej spojrzeć na samą serię o Muminkach - charakter różnych postaci, ich dążenia, marzenia i podejście do życia, relacje między nimi, okazuje się że wielokrotnie miały swoje odniesienie w rzeczywistości. Czy to właśnie dlatego tak wiele osób odnajduje się w tej dziwnej atmosferze Doliny, szukając tam pewnych wspomnień, obrazów i odpowiedzi na to jak rozmawiać o swoich lękach, o poszukiwaniu siebie, o kompleksach, pragnieniach czy traumach?
Czytało mi się żmudnie (bo jednak na komórce i fragmentami jest to lektura mało pasjonująca), ale z ciekawością. Pewnie nie zaliczę tego tomu do jakichś szczególnie powalających mnie biografii, ale znalazłem tu naprawdę sporo interesujących dla siebie rzeczy (choćby ilustrowanie przez Tove Jansson Tolkiena). A zdjęcia i rysunki świetnie uzupełniają tekst!
Spotkanie z mamą Muminków okazało się dla mnie raczej zachętą by kiedyś sięgnąć po jej publikacje dla dorosłych - zainteresowała mnie. Poszukam, choć chyba niewiele przetłumaczono na polski...
A dla tych, którzy lubią wracać do Muminków polecam ciekawy wpis. A tu znajdziecie np. fragmenty wywiadu z Tove Jansson...
Ach, stara dobra Tove... Choć również nie przepadam za muminkami, bardzo ciekawi mnie jej postać, szczególnie relacja z Tuulikki i ich wspólne podróże. Muszę przeczytać tę biografię.
OdpowiedzUsuńNależę do fanów Muminków; w dzieciństwie uwielbiałam tę bajkę (moje dziewczyny niekoniecznie podzielają matczyne odczucia), więc jestem zainteresowana biografią Jansson. Kiedyś bardzo chciałam przeczytać "Córkę rzeźbiarza", autobiograficzne opowiadania, wspomnienia z dzieciństwa Jansson, ale nie udało mi się dotrzeć do tej książki, a później o niej zapomniałam.
OdpowiedzUsuńkultur-alnie