Indie kojarzą nam się głównie z Bollywood, pięknymi strojami, tańcem, muzyką i ciekawą kulturą. Taka cepelia jednym słowem. Ale przecież to kraj wielkich kontrastów, które trudno czasem nawet nam zrozumieć. Nie chodzi mi o to by coś malować w czarnych barwach, ale raczej by próbować przyglądać się Indiom z różnych stron - poznając i współczesność (ciekawe Lalki w ogniu) i historię (piękne Pather Panchall albo Nieugięty). Dorzucam teraz do różnych obrazów, które mam w głowie kolejny - "Wodę", czyli trzecią część trylogii o hinduskiej obyczajowości. Na pewno będę szukał poprzednich dwóch (Ogień, Earth) tej samej reżyserki. Deepa Mahta pochodzi z Indii i choć mieszka w Kanadzie wie dobrze o czym opowiada...
Akcja filmu dzieje się jeszcze przed wojną i ważną rolę odgrywa tu postać Mahatmy Gandhiego (nadzieja na zmianę), ale przecież nadal w niektórych regionach kraju zwyczaje takie jak aranżowanie ślubów małych dziewczynek ze starszymi mężczyznami, a potem spychanie na margines życia publicznego wdów nie są wcale rzadkością.
Akcja filmu dzieje się jeszcze przed wojną i ważną rolę odgrywa tu postać Mahatmy Gandhiego (nadzieja na zmianę), ale przecież nadal w niektórych regionach kraju zwyczaje takie jak aranżowanie ślubów małych dziewczynek ze starszymi mężczyznami, a potem spychanie na margines życia publicznego wdów nie są wcale rzadkością.
Historia nie może nie poruszyć. Oto 8-letnia dziewczynka Chuyia zostaje wydana za mąż, a gdy zaraz później jej mąż umiera, rodzina pozbywa się jej z domu i trafia ona do aśramu zamieszkanego przez same wdowy. Nie może ona pogodzić się z życiem w tym przytułku, z różnymi zasadami których nie rozumie - dorosłe kobiety, które spędzają tam długie lata wciąż ją muszą pouczać i karcić. Wdowieństwo kobiety traktowane jest jako forma pokuty - wg. zasad religii nie może ona już nigdy poślubić żadnego innego mężczyzny (chyba, że brata męża) i jeżeli nie zgadza się spłonąć z ciałem małżonka, musi do końca życia pogodzić się z życiem na marginesie. Mimo tych surowych zasad wciąż jest wielu mężczyzn, którzy wykorzystując trudną sytuację finansową wdów wykorzystują takie miejsca jako domy publiczne by spełniać swoje zachcianki.
Po tym wstępie możecie już sobie w zarysie wyobrazić fabułę filmu. Uczynienie bohaterką małej dziewczynki, która zaprzyjaźnia się z niektórymi kobietami i jej oczyma obserwowanie cierpienia, tęsknoty, pustki ich życia dodatkowo wszystko nam wzmacnia emocjonalnie.
Film będący oskarżeniem obłudy, fałszu i krzywdzących zwyczajów i interpretacji praw religijnych, obojętności społeczeństwa.
Do tego piękne zdjęcia, kolory, muzyka. Gdyby nie brak happy endu to w głowie pozostałyby właśnie pewnie tylko one - klimat niektórych scen jest bajkowy.
Ewidentnie film jest pewnego rodzaju szantażem emocjonalnym - tak skonstruowany, by nie pozostawić obojętnym i nie dać szans na jakieś pytania, wątpliwości. Mamy się oburzyć, wkurzyć i przyjąć punkt widzenia reżyserki. Ale nawet gdy uznamy, że historia jest trochę przerysowana, warto jednak przyznać, że temat jest ważny, a sam film spełnia swoje zadanie - porusza.
Warto, choć dla mnie jednak trylogia Satyajita Raya była dużo bardziej autentyczna. Mimo wszystko polecam i będę szukał kolejnych części.
Film obejrzałem na platformie iplex.pl
Fajny :)
OdpowiedzUsuńMam ten film w swojej kolekcji DVD (tak na marginesie Epelpol bardzo ładnie go wydał). Oglądałam i uważam go za bardzo emocjonalny. Trzeba zwrócić też uwagę na dobre role Lisy Ray i Johna Abrahama. Co mnie hmm... oburzyło (?) to to, że mimo że kobietom-wdowom zabiera się wszystko, to jeszcze na dodatek obcina im się piękne włosy. Ha obcina! Goli się na łyso jak jakieś trędowate... Wszystko to takie okrutne...
OdpowiedzUsuńdodatkowy symbol poniżenia? Pokuty i umartwienia? by nie mogły się już podobać...
UsuńDobre było pytanie tej małej czy istnieją też domy dla wdowców
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń