wtorek, 20 listopada 2012

Wilk - Kim Nowak, czyli powrót do korzeni

Kim Nowak! Nowa płyta i dla mnie już przy pierwszym numerze myśl: jejku jak ja bardzo bym chciał puszczać taką muzę w radiu! Aż ciarki chodzą. Ale ponieważ już jakiś czas temu porzuciłem zabawę w robienie radia i wieczorne audycje "Friday guitar nights" odeszły do historii, tylko tak mogę podzielić się z kimś radością z tej muzy.
Po niezłej energetycznej pierwszej płycie tej kapeli nie mogłem przegapić kolejnej. I oto mam! W drodze wrzuciłem ją do odtwarzacza (bo warto jej słuchać głośno) i raz i drugi i wracając też wiem czego będę słuchał. Tamta płytka była surowa, nagrywana "na setkę", tu jest może mnie brudno, ale to nie znaczy, że muza jest spokojniejsza - za to słychać oprócz "kopa" i ściany dźwięków słychać poszczególne partie instrumentów i jest to przyjemność ogromna. Nie ma ku mojej radości tu zbyt wielu eksperymentów (elektronika, hip-hop itd.) - jest radość robienia muzy, radość grania i nawet jeżeli ktoś kręci nosem, że niby nic nowego, to dla mnie ważne jest jak to jest robione. Mimo, że możemy tu odnaleźć sporo podobieństw, sporo mamy skojarzeń, nawet niektóre solówki wprost kojarzą nam się z klasycznymi numerami, ale to nie jest kopiowanie, ale raczej odkrywanie frajdy z takiego grania, tych emocji. Skoro czegoś słucham, to czemu nie spróbować tak zagrać? Odniesienie do bluesa, klasycznego hard-rocka, energii lat 70-tych, ale brzmi to przecież świeżo, współcześnie. Ostre granie, energetyczne i choć więcej jest tu w porównaniu z debiutem melodii i wirtuozerii, to przecież nadal czuć w tych przesterowanych, szalonych chwilami rytmach szczerość i autentyczne emocje. Nie udawane i na siłę jak np. "rewolucjoniści" z Cool Kids... Chłopaki z Kim Nowak nie potrzebują buntu udawać.
Bracia Waglewscy i Michał Sobolewski, gitara, bas i bębny... Czy trzeba więcej by zrobić kawałek dobrej muzyki? Okazuje się, że nie. Wszystkim, którym podobało się White Stripes czy Black Keys mogą cieszyć się tym iż polskiej kapeli udało się przebić z podobnym materiałem do dużej wytwórni, do stacji radiowych. Czy pomogło nazwisko? Nie wiem, ale mam nadzieję, że ich sukces pomoże przebić się mniej znanym kapelom, sprawić, że wróci moda na rockowe granie i taką energię.
Moje pierwsze skojarzenia - od Led Zeppelin po Tadeusza Nalepę. Jest naprawdę bardzo bardzo dobrze. Przeszkadzał mi jedynie w niektórych numerach mało zrozumiały wokal, ale to niestety tak jest jak ktoś zaczyna się bawić efektami w nadmiarze. Głos Bartka Waglewskiego zresztą coraz bardziej przypomina głos ojca - chwilami mają identyczną manierę śpiewania. Muzycznie też zresztą jest im coraz bliżej, ale nie tyle do ballad, a raczej do tych najbardziej energetycznych kawałków Voo Voo, tu jest jednak dużo więcej basu, no i nie ma tak szalejącego saksofonu. Kapela Wojciecha Waglewskiego też wydała na dniach płytę, więc mam świetne porównanie, ale o niej dopiero za dni kilka, muszę się jeszcze w nią wsłuchać.
Zaskoczeniem może być utrzymany w rytmie rockabily "Prosto w ogień", z gościnnym udziałem Izabeli Skrybant-Dziewiątkowskiej (Tercet Egzotyczny), ale to rozumiem taki trochę żart, jak kiedyś kawałek Kultu z Wiolettą Villas. 
Jedynie 12 numerów, ale niektóre są naprawdę długie, więc niech Was to nie zniechęca. To dobra płyta i warta jest wyskrobania paru złociszy. Oby panowie nie rozchodzili się zbyt często do innych projektów (Fisz, Emade, Tworzywo), ale jak najwięcej dawali nam takich właśnie płyt.
Z obrazków znalazłem tylko dwa, ale więcej numerów do popróbowania tutaj


3 komentarze:

  1. Ojej, przecież "Krew" to żywe połączenie "When The Levee Breaks" Zeppelinów z "Erą retuszera" Nosowskiej! Pierwsze skojarzenie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale pięknie grają nie? we trzech robią fantastyczny hałas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie grają! Dobrze, że dzisiaj idę na ich koncert, na żywo będzie pewnie jeszcze lepiej :)

      Usuń