poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Latający słoń/Dzieci księżyca - Boris Akunin, czyli walka równie istotna jak ta w okopach

Latający słoń
Druga odsłona cyklu Bruderszaft ze śmiercią. A może powinienem napisać trzecia i czwarta odsłona? Przecież każda książka przynosi dwie oddzielne historie. Łączą je bohaterowie, łączy je klimat i czas w jakim umieszczona jest fabuła. Po wybuchu I wojny światowej cała Europa stanęła w ogniu, ale poza zmaganiami na froncie bezpośrednim, jest również nie mniej ważna inna linia walk: wywiadów i szpiegów, którzy za wszelką cenę chcą przeciągnąć szansę na swoją stronę. Zniszczyć potencjał militarny, wykraść plany, siać destrukcję - to front, który w równie wielkim stopniu może wpłynąć na zwycięstwo jak ten z okopami.
Akunin umiejętnie wykorzystuje tło historyczne, pokazuje atmosferę w jednostkach, czy nastroje wśród młodych w miastach, a jednocześnie snuje sensacyjno-przygodową intrygę, ubarwiając ją ilustracjami i fragmentami utworów muzycznych jakie jego zdaniem mogłyby towarzyszyć poszczególnym scenom ekranizacji.

Między innymi to chyba dlatego połyka się całość tak błyskawicznie. Akcja jest dość szybka, jest odrobina humory, a całość uzupełniają jeszcze foty z epoki, dzięki którym możemy zobaczyć, że autor nie wymyśla sobie głównych motywów lecz miały one realne odniesienie w historii. Jak choćby wielka maszyna latająca, o niebo przewyższająca wszystkie inne, mniejsze modele - kilkusilnikowy potwór z załogą, która obsługiwała różne rodzaje broni, gdyby wszedł do masowej produkcji, mógłby przechylić szale wojny. Niemcy jednak potrafili pokrzyżować plany tym, którzy chcieli przekonać cara do finansowania tej machiny. W jaki sposób? Przekonajcie się sami. Powraca znany już nam Josef von Teofels, który wraz ze swoim służącym próbuje przeniknąć do jednostki lotniczej pod... Radomiem (mamy więc i wątki polskie).
"Dzieci księżyca" mają trochę inną atmosferę, bo ich akcja dzieje się na tyłach frontu. Aleksiej Romanow, choć chciałby wrócić na pierwszą linię, dostaje zadanie szpiegowskie, w którym jego przełożeni chcą wykorzystać jego osobowość. Któż bowiem wejdzie w środowisko dekadenckiej młodzieży, jak nie melancholik i niedoszły samobójca? I choć czuje się tym urażony, rozkaz jest rozkaz. On go wykona najlepiej jak potrafi. Próbując się po raz kolejny nie dać porwać porywom serca, bo zdaje się, że do niewiast nie ma on szczęścia.
Bardziej podobała mi się pierwsza mini powieść, ale obie czyta się wybornie. To wartka lektura na wakacje. I rozglądam się zatem za kolejnymi tomami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz