czwartek, 20 sierpnia 2020

Postraszymy, czyli Kronika opętania, Topielisko. Klątwa La Llorony, Ekstaza

Rzadko sięgam po ten gatunek, ale uzbierało się to łapcie:
Kronika opętania ma już trochę latek, nadal jednak da się oglądać, a wątki polskie jakie tu się pojawiają, mogą sprawić dodatkową frajdę. Zawsze gdy w grę wchodzą dzieci, horror dla mnie jako rodzica staje się bardziej straszny, a tu choć może nie ma jakichś super efektów, to parę razy ciarki mogą przejść.
Kto straszy? Twórcy są oryginalni - Dybuk i demonologia rodem z religii żydowskiej chyba rzadko gości w horrorach. Co prawda nie spotkałem się z rytuałami egzorcyzmów, ale być może tam też są odprawiane.
Przyczyną kłopotów jest... skrzynka. Niezwykła, bo sprzed lat, oznaczona dziwnymi symbolami i bez możliwości otworzenia. Zdaje się, że otwiera się wtedy, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, czy raczej odpowiednia ofiara. Tym razem będzie nią nieduża dziewczynka.

Jej rodzice się rozwodzą i dlatego chyba umyka im pierwszy etap tego, że z córką dzieje się coś dziwnego. Potem już nie potrafią sobie poradzić sami. Najciekawszy motyw (i dość wstrząsający) to złośliwe zrzucenie winy na ojca, jakoby to on był sprawcą przemocy i wszelkiego zła jakie dzieje się z dziewczynką. Potem poszukiwanie osoby, która może im pomóc i dłuuugi finał.
Może i schematyczne, ale ogląda się nieźle. No i Dybuk i skrzyneczka pochodzą z Polski :)
Dość długi wstęp przypomina nam o tym, że w sumie nie trzeba - tak jak obecnie się to robi - straszyć od samego początku. Czasem wystarczy odrobina niepokoju...

W drugim, dużo nowszym filmie, wszystko może wydawać się prawie identyczne. Może rodzina nie jest pełna, bo jest tylko matka, ale też mamy dwójkę dzieci, zło które na nie czatuje, bezradność i nawet zrzucenie winy na kobietę jako sprawczynię przemocy... I wreszcie szukanie pomocy u "specjalisty" i finał (jeszcze dłuższy i nafaszerowany efektami).

Gdyby jednak próbować dokonywać porównań to mimo lepszych efektów "Topielisko" wcale by u mnie chyba nie wygrało. To taka produkcja, której siłą mają być jumpscary, tyle, że te najlepsze umieszczono już w zwiastunie, więc potem nie masz zabawy gdy je oglądasz. Demon, który porywa dzieci, by je topić rozumiem, że ma być jakimś odniesieniem do legend i podań meksykańskich, o ile jednak uzasadniono jakoś jego historię i motywy, to zapomniano o tym, by wyjaśnić jego postępowanie - czemu atakuje i się wycofuje (bo lubi straszyć?), czemu raz zachowuje się jak duch, czyli przemieszcza się błyskawicznie, a innym razem musi posuwać się niczym na zwolnionych obrotach (bo bohaterowie muszą się przygotować do ucieczki lub ataku), tego już nie wyjaśniono. A ja nie lubię idiotyzmów. Straszenie w ten sposób sprawdza się parę razy, ale żeby na nim budować cały film to raczej pomyłka.
Obejrzałem, ale żeby mieć z tego dużą frajdę to nie powiem. I w sumie nie wiem czemu wiąże się tą produkcję z Annabelle - raczej na siłę.

Ostatnia z propozycji najmniej przypomina horror, ale pod względem artystycznym jest chyba najciekawsze. I wywołuje autentyczny niepokój, bo warstwa wizualna jest równie odjechana jak i scenariusz. Montaż, zdjęcia, kolory i światło idealnie podkreślają stany w jakie wpada bohaterka. Pasowałoby to urojeń i choroby psychicznej, ale tym razem chodzi o narkotyki, a raczej o jeden, bardzo specyficzny, który wpędza kobietę w stany po prostu przerażające, gdy jest już zdolna do wszystkiego. A potem nic nie pamięta.
Najważniejszy jest jednak obraz, który w tym amoku maluje. Jej największe dzieło.
Kompletnie szalone - wampiry, seks i używki w mieszance, która jest prawie tak samo drażniąca, jak i fascynująca. Chwilami przypomina to kino klasy B, chwilami teledysk (świetna muza!), a całość na pewno jest jednym z bardziej oryginalnych thrillerów/horrorów ostatnich lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz