Ten film jest tak urokliwy, subtelny, tak inny, że pewnie pójdzie na niego jedynie bardziej rozsmakowana publiczność. Fani kina rozrywkowego by się pewnie wynudzili i psioczyli czemu nie poszli na jakąś Szklaną pułapkę 11, czy coś w tym guście. Sami zdecydujcie do jakiego gatunku widza należycie.
Jeżeli nie boicie się kina bardziej poetyckiego, bazującego na klimacie, na relacjach, na tym co się czuje, a nie tylko na akcji, Paterson będzie wyborem idealnym. Co prawda wszyscy podkreślają, że to powrót reżysera do formy, ale ja tam i poprzednim Tylko kochankowie przeżyją byłem bardziej niż usatysfakcjonowany, a niedawny dokument o The Stooges też uważam za bardzo udany.
Teraz jednak mamy na tapecie Patersona. Film, w którym bardzo niewiele się dzieje, każdy dzień wygląda niby tak samo, a jednak delektujemy się prawie każdą sceną. Jest w tym i melancholia, ale i humor.
Warto oglądać z uwagą, bo tu nawet pudełko zapałek, chmura, czy cokolwiek innego, może stać się obiektem godnym stworzenia wiersza. Wszystko jest poezją.
PS A jutro pierwszy w tym roku teatr. To i notka będzie teatralna, bo chyba jeszcze 3 sztuki mi zostały do opisania. W piątek powróci profesorowa Szczupaczyńska, potem na notkę czeka też Czubaj i może wreszcie coś muzycznego. Filmów też nie zabraknie!
PS A jutro pierwszy w tym roku teatr. To i notka będzie teatralna, bo chyba jeszcze 3 sztuki mi zostały do opisania. W piątek powróci profesorowa Szczupaczyńska, potem na notkę czeka też Czubaj i może wreszcie coś muzycznego. Filmów też nie zabraknie!
Ten film ma jeszcze jedną właściwość - im więcej czasu mija od seansu, tym bardziej się go docenia. Zaraz po wyjściu z kina pomyślałam, że to fajny film, ale chyba nie aż TAK fajny, jak o nim wszędzie piszą. Ale minął dzień, dwa, trzy i "Paterson" ciągle od mnie wraca, myślę o nim, wracają poszczególne sceny, pokazuje jakieś kolejne znaczenie. Tam jest tyle warstw, na różne sposoby można go oglądać - można na przykład powiedzieć, że to film o poezji. Albo o relacjach w związku. Albo o otwartości na innych ludzi. Albo budowaniu "małego życia". Albo o odwadze. Albo...kurcze, długo tak można ;)Warto obejrzeć i odnaleźć sobie własne znaczenie Patersona :)
OdpowiedzUsuńpięknie napisane!
Usuń(albo tragiczną jak Driver w Star Wars). To tylko Twoje subiektywne zdanie! :) :) Ja stoję po tej stronie barykady, która uważa występ w "Star Wars" za wyśmienity. Zresztą jak każde zadanie aktorskie, którego tknie się ten aktor. Kibicuję mu od genialnego drugieo planu w serialu "Dziewczyny".
OdpowiedzUsuńW dziewczynach był świetny. Może i StarWars oceniam subiektywnie i surowo, ale chyba nie tylko ja tak miałem, że jego postać po zdjęciu maski budziła raczej śmiech niż strach
UsuńOczywiście, że nie tylko ty. Odegranie tej postaci podzieliło widzów.
Usuń