Po spotkaniu autorskim z Mariuszem Czubajem, kolejne postanowienie: nadrobić zaległości z jego kryminalnego cyklu z komisarzem Heinzem (tak jak ketchup). Zaczynam od początku, czyli od sprawy z morderstwem dwóch kleryków, choć mam wrażenie, że autor zostawił sobie miejsce na jakiś prequel albo nawet i dwa. Poznajemy przecież profilera, gdy już ma swoje za uszami, spore doświadczenie, gdy jest w Polsce dość znany. Właśnie dlatego z Katowic, gdzie właśnie zbiera siły po niedawno zakończonej sprawie, ściągają go do Warszawy. Choć nie zna środowiska, choć nawet nie do końca może liczyć na ekipę ze stolicy, musi nie tylko stawić czoła rozwikłaniu tej łamigłówki, ale i uporać się z problemami, które zostawił w domu. Nie ukrywam, że nawet chętnie bym poznał trochę bliższych szczegółów z życia osobistego (ten syn, który wpadł w środowisko skinów), bo samo śledztwo się ciut ślimaczy. Co ja mówię - jedno, a przecież mamy nawet dwa, tyle, że drugie Heinz załatwia na odległość. Nawet wiele mu nie trzeba, by złapać seryjnego mordercę kobiet. Gorzej ze sprawą kleryków.
Tu bowiem, choć hipotezy narzucają się dość szybko (obie ofiary były homoseksualistami, którzy szukali przygód i kasy), to potem jest pod górkę. Przełożeni chcą jak najszybszego załatwienia sprawy: złapać im byle kogo i zamknąć dochodzenie, a seminarium kompletnie nie ma zamiaru pomagać w wyjaśnieniach. Im głębiej, tym większe bagno. Może cały ten wątek homoseksualny to jakaś prowokacja? Do tego pieniądze, powiązania, obietnice, zależności... Tego nie pytać, bo bogaty i wszechwładny, a tego nie ruszać, bo się władze kościelne oburzą. Istne pole minowe. Heinz jakoś próbuje w tym wszystkim się połapać (jak to w kryminałach bywa, prawie sam) i choć finał może trochę rozczarować, to sama intryga ładnie zbudowana. Może jedynie warto by było podkręcić tempo, ale za to odrobina wisielczego, cynicznego humoru, niezłe dialogi, rekompensowały ten minus.
Na pewno Czubaj w wydaniu solowym podobał mi się bardziej niż w duecie (Aleja samobójców). I na pewno sięgnę po ciąg dalszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz