

Dziś premiera, zabieram się więc za notkę, która prawie miesiąc czekała na swoją kolej. Ufff...
Na gorąco po seansie pisałem siebie o muzyce z tego filmu, bo ona zrobiła na mnie chyba największe wrażenie. Do dziś wracam do niej z przyjemnością i pewnie między innymi dla niej, z przyjemnością pójdę jeszcze raz do kina.
A tak nie lubię filmów "wampirycznych". Chyba moje nastawienie wynikało głównie z tych wszystkich romansowo-nastolatkowych dziwadeł. Ale Jarmush gdy opowiada o wampirach robi to zupełnie w innym stylu.
Niby jest miłość, uczucie, ale nie ma tu nic ze słodko-namiętnych obrazków, do których można by wzdychać. Zresztą Tilda Swinton i Tom Hiddleston fascynują, ale też nie mają w sobie uroku, który by zachęcał do powieszenia ich plakatu na ścianie :)
Punktem wyjścia jest dla nas pytanie: jak wygląda życie gdy może trwać kilkaset lat (albo i więcej? Gdy wszystko już było, gdy tyle widziałeś, nie ma w tobie nic z ekscytacji teraźniejszością, zachodzącymi zmianami. Dobrobyt? Kryzys?
Adam i Ewa żyją w swoich światach, nie specjalnie przejmując się tym czym żyje otoczenie. Dla nich ważna jest jedynie możliwość otaczania się ukochanymi przedmiotami (książki, dzieła sztuki, instrumenty, muzyka) i święty spokój. Przecież wystarczy zadbać o "dostawy" pokarmu (pomysłowość Adama wprowadza w całą historię trochę humoru), jak trzeba wyjść na zewnątrz, to jedynie nocą. Jedyne co może dokuczać to samotność...

Ona ma swój marokański Tangier, który postanawia opuścić by lecieć do niego - do dziwnie opuszczonego i zniszczonego Detroit.
Opowieść snuje się dość powoli, tu liczy się raczej klimat i detale niż sama fabuła. No i ta muzyka! Dziwnie hipnotyczna, wibrująca, mroczna. Bez niej seans pewnie nie byłby taki sam, ale Jarmush nie po raz pierwszy spotyka się w studiu z Jozefem van Wissem i świetnie obaj wyczuli pomysł. Chwilami ogląda się to trochę jak sklejone ze sobą miniatury z muzyką, które łączą ze sobą jedynie bohaterowie, a nie jakaś spójna treść.
Takie wrażliwe, trochę snobistyczne i kulturalne wampiry mogę oglądać bez oporów :)
PS Za filmwebem zaznaczam etykietę: horror, żeby było wiadomo, że to o wampirach. Choć chyba dla tego filmu trzeba by utworzyć nowy gatunek: komediodramat muzyczno-egzystencjalny.
Wygląda na to, ze jednak utrzymam swoje przyrzeczenie "kino zamiast słodyczy", bo już się zastanawiałam czy nie złamać się ;-) Zapowiada się ciekawie. Po "alternatywnym" Byzantium miałam wątpliwość.
OdpowiedzUsuńZwiastun całkiem interesujący. Jeśli znajdę czas chętnie obejrzę ;)
OdpowiedzUsuń