Dziś notka nietypowa, bo nie jest to książka, ale coś co pozwoli być może wprowadzić w moje chaotyczne działania i plany, trochę ładu. Przydałoby się bardzo. Problemem jest już nie tylko fakt, że z wielu wydarzeń rezygnuję, bo jednak ciężko się rozdwoić, a i dla domu, rodziny trzeba trochę czasu. Nawet tam gdzie już się zdecyduję iść, biegnę z wywieszonym językiem, potem nie za bardzo jest czas pogadać np. o spektaklu, bo przecież pociągi w moim kierunku jeżdżą co godzinę i trzeba gnać. Za dużo biorę sobie na głowę, zdarzało się umawiać na dwie rzeczy na ten sam dzień i potem rezygnować... Ech, szkoda gadać. Potem się znajomi stukają w głowę jak słyszą o tej różnorodności: od kina, przez spektakle teatralne, DKK, spotkania autorskie, i inne eventy, a wszystko to trzeba pogodzić z pracą, z obowiązkami domowymi i chwilką na pisanie na bloga. Choćby ostatnie dni:
środa: teatr, czwartek: teatr (ale na dużym ekranie), piątek: bal z okazji jubileuszu naszego lokalnego stowarzyszenia, dziś koncert punkowski, jutro organizujemy wymiankę książek i zbiórkę na WOŚP, a w poniedziałek DKK po pracy itd.
Włodek przypomniał mi na swoim profilu, że dziś mija osiemnasta rocznica śmierci Jerzego Grotowskiego, jednego z największych reformatorów polskiego teatru, a ja uświadomiłem sobie, że przecież od Instytutu Grotowskiego otrzymałem miły prezent, który może mi pomóc ogarnąć to moją kulturalną aktywność. To kalendarz, ale dość nietypowy.
Nie chodzi tu nawet o ładną oprawę graficzną i zawarte tu informacje Grotowskim, fotografie i cytaty z twórczości artysty. Najbardziej zaskakujące jest to, że to kalendarz bezdatowy, czyli jego prowadzenie można rozpocząć w dowolnym momencie. Każdy tydzień i każdy dzień pozwala na zapisanie konkretnej daty i pozostaje sporo miejsca na zapiski.
Na razie próbuję przerzucić z głowy i z wydarzeń na FB to co już zarezerwowane, najciekawsze rzeczy, na które chciałbym się wybrać. Herbata też w kubku tematycznym, bo teatralnym :) (dzięki Chochliku). Miesiąc styczeń z notatkami wygląda jeszcze ubogo, ale znając siebie, potem będzie aż gęsto od zapisków i wykreśleń. Może nawet uda się rozpisać jakiś plan uporania się z tytułami do recenzji, zalegającymi na stosie.
Jeżeli Co-dziennik wpadł Wam w oko, można go zdobyć na stronach księgarni Instytutu.
Faktycznie, jesteś nieźle zabiegany. Podziwiam, że to ogarniasz, nawet jeśli nie do końca. :P
OdpowiedzUsuń