Notka nr 2201. Jak to? Serio? Ano tak. Trochę systematyczności i nagle okazuje się, że można w kilka lat zebrać całkiem ładną listę rzeczy przeczytanych, obejrzanych, czy przesłuchanych. Zawsze powtarzam: nie mam ambicji pisać recenzji (choć były takie propozycje np. od Filmwebu), ja notuję jakieś swoje własne przemyślenia, refleksję, chcę się tym dzielić, dyskutować, a przede wszystkim: nie zapomnieć. A potem wraca się po kilku latach i jeszcze raz sobie pewne rzeczy układam, porównuję. Minęło sześć lat pisania, więc być może do pewnych rzeczy będę wracał coraz częściej. Albo dorzucał kolejne interpretacje, jak przy ukochanym Mistrzu i Małgorzacie.
I jeszcze jedna rzecz. Nie stawiam ocen. Zawsze mam z tym problem, bo jak tu zmierzyć emocje? Jak porównać np. obsypany dziś nagrodami La La Land, w którym po prostu czuje się miłość do muzyki i do musicali, z takim choćby poetyckim Patersonem, czy takim filmem jak Ukryte piękno. Filmem, który już w założeniu ma opowiadać łzawą i poruszającą serca historię i robi to w sposób tak charakterystyczny dla Amerykanów: bez specjalnych odcieni, czarne, białe i już. I choć kilkoro moich znajomych nazwało ten obraz wspaniałym, ja nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest w nim dość dużo wyrachowania, które do mnie nie trafia. To jak ze świadectwem: potrafi poruszyć, ale czasem z góry wyłapujesz sztuczność i mówienie według określonego klucza, być może po raz dwudziesty tego samego. Will Smith kupił mnie zrobionym w podobnym stylu W pogoni za szczęściem i tam przyznaję się, że łza mi się kręci w oku... A tu nic.
Przyglądamy się facetowi, który po stracie córki kompletnie zamknął się w sobie. Prawie nie śpi, stał się odludkiem, nic go nie interesuje, jego firma powoli traci klientów... Rozumiemy go? A jakże. Może trochę mniej rozumiemy jego przyjaciół i współpracowników, którzy pod pozorem pomocy mu w problemach (a tak naprawdę by zadbać o swoje udziały w firmie), wymyślają pewną grę, do której chcą go wciągnąć. Każde z nich uważa, że ich szef, przyjaciel i guru, po prostu się posypał, bo odrzuca życie, twierdząc, że stracił cały jego sens. Kto się czego nauczy z tej lekcji - domyślcie się sami. Dla mnie historia trochę w stylu Autostrady do nieba. Sympatyczne to, czasem wzruszające, czasem przypomni o najważniejszych rzeczach w życiu, sprawie, że coś zechcemy naprawić. Ale za schematyczność i upraszczanie wielu spraw, spory minus.
Nawet aktorsko nikt tu nie powala. Taki film na Święta. Zaraz, one już minęły... To jednak idźcie na coś innego.
Tego filmu nie znam, ale w "Pogoni za szczęściem" ma ogromne pokłady emocjonalności..
OdpowiedzUsuńmam słabość do tamtego filmu, ale ten mnie jakoś nie przekonał. Ale może Siedem minut po północy będzie lepszy
UsuńOk. W sumie potwierdziłeś moje obawy, więc lepiej spożytkuję kasę na coś innego. :D
OdpowiedzUsuńno chyba, że takim bardziej romantyczny seans ktoś szykuje, ale też lepiej nie, bo za smutne
Usuńromantyczne ksiażki, filmy czy seriale irytują mnie niepomiernie. Wątkiem romantycznym w Matrixie 2 Wachowskie zraziły mnie do filmu. :/ Im mniej romansu tym lepiej. Dlatego taką perełką jest dla mnie Euforia, bo tam ten wątek mnie nie drażni. :D
Usuńciekawe, bo tam przecież romansu sporo, choć pokazanego w bardzo specyficzny sposób :) Pisałem też o nim, podobał mi się choć nie jest łatwy
UsuńAle wątek romantyczny jest dobrze ukazany. Nie drażni, jest wiarygodny. Poza tym plus za poliromantyczną i biseksualną bohaterkę. Nie mogę znaleźć odnośnika do recenzji, a bym przeczytał i porównał ze swoją recenzją.
UsuńWszystkie można znaleźć na górze w zakładkach - w tym przypadku obejrzane
Usuńhttp://notatnikkulturalny.blogspot.com/2012/10/rozdawajka-czyli-notka-pisana-w-biegu.html