Oskar i Pani Róża na tym tle jest o tyle wyjątkowa, że opowiada o chorobie dziecka i to z jego perspektywy. Jest dziecięca wrażliwość, złość i bunt, ale i odkrywanie tego co nieuniknione. Czy można się w ogóle na to przygotować? Czy można się z tym pogodzić? Pani Róża nie okłamuje chłopca, nie obiecuje mu czegoś, czego nie jest w stanie dać. Prosi jedynie, by spróbował choć przez kilka dni włożyć jeszcze wysiłek w to, żeby je przeżyć szczęśliwie. Każdy dzień niczym dziesięć lat. I umrzeć tak jak większość - gdzieś koło 80, patrząc za siebie i odchodząc z uśmiechem na twarzy. Zaznało się miłości, przyjaźni, szczęścia. Nie było się wypełnionym żalem, złością, rozgoryczeniem. Nawet z Panem Bogiem, choćby się w Niego nie wierzyło, można pogadać. Trzeba przyznać, że o ile niespecjalnie rozumiem fenomen Schmitta, to ta książka mu się udała. A gdy słuchasz tych zapisków chłopca w wykonaniu Anny Dymnej, to i nic dziwnego, że raz się człowiek śmieje, a potem łezkę ociera.
Nie wiem czy zwróciłbym uwagę na ten film, gdyby nie Emma Thompson. Uwielbiam od dawna i prawdę mówiąc chyba stąd moja słabość do Branagha - świetne rzeczy robił, dopóki byli razem. Ten uśmiech... Cholera, nawet starzeje się ładnie. A tu gra taką rolę, że rezygnuje ze wszystkich atrybutów swojej urody, obnaża się, pozwala na pokazanie słabości ciała. I tylko umysł jest wciąż taki sam - jak brzytwa. Ironiczny, logiczny, w pełni świadomy tego w jakim kierunku zmierza. Najpierw długo towarzyszy nam jej głos, potem zostanie jedynie przyglądanie się odchodzeniu.
Specjalistka od siedemnastowiecznej poezji analizuje różne teksty na temat śmierci i ze spokojem przyjmuje eksperymenty lekarzy, którzy traktują ją trochę niczym królika doświadczalnego. Tak ostra, wymagająca od studentów, a teraz musi znosić upokorzenia, ból, ogarniające ją otępienie. A mimo to nie ma w niej wielkiej rozpaczy, wściekłości, skargi. Godność fizyczna może jest i naruszana, ale godności wewnętrznej nikt nie może jej odebrać.
Kameralny, niełatwy film, ale rola na pewno świetna.
Heh myślałem, że napisałeś o ekranizacji Oskara z 2009. Tylko mi ta Emma nie pasowała ;] Film wygląda interesująco.
OdpowiedzUsuńekranizacja jeszcze przede mną. A dobra jest?
UsuńPodzielam Twoją admirację dla Emmy Thomson.
OdpowiedzUsuńA filmem znów mnie zaintrygowałeś.
Zaczynam sobie tworzyć listę filmów do oglądnięcia.
bo Emma jest wyjątkowa :) a z listą wcale Ci się nie dziwię, ja wciąż dopisuję dobie różne tytuły do obejrzenia, przeczytania
Usuń