środa, 18 stycznia 2017

Czy o raku można mówić bez dramatyzmu, czyli Oskar i Dowcip

Coś co przeraża trudno oswoić. Niezależnie jednak od tego ile będzie trwała walka, warto ją podjąć, warto się nie poddawać i cieszyć życiem, dopóki się da. Nie tylko dla bliskich, ale i dla siebie. Sporo już było książek i filmów o tym jak można stawić czoła wrednej chorobie - z humorem (choćby 50/50), z godnością (książka Stuhra), opowiadając o tym, że nawet te ostatnie chwile nie muszą być wypełnione samym bólem (Chemia)... Dokładam do swoich zapisków kolejne.


Oskar i Pani Róża na tym tle jest o tyle wyjątkowa, że opowiada o chorobie dziecka i to z jego perspektywy. Jest dziecięca wrażliwość, złość i bunt, ale i odkrywanie tego co nieuniknione. Czy można się w ogóle na to przygotować? Czy można się z tym pogodzić? Pani Róża nie okłamuje chłopca, nie obiecuje mu czegoś, czego nie jest w stanie dać. Prosi jedynie, by spróbował choć przez kilka dni włożyć jeszcze wysiłek w to, żeby je przeżyć szczęśliwie. Każdy dzień niczym dziesięć lat. I umrzeć tak jak większość - gdzieś koło 80, patrząc za siebie i odchodząc z uśmiechem na twarzy. Zaznało się miłości, przyjaźni, szczęścia. Nie było się wypełnionym żalem, złością, rozgoryczeniem. Nawet z Panem Bogiem, choćby się w Niego nie wierzyło, można pogadać. Trzeba przyznać, że o ile niespecjalnie rozumiem fenomen Schmitta, to ta książka mu się udała. A gdy słuchasz tych zapisków chłopca w wykonaniu Anny Dymnej, to i nic dziwnego, że raz się człowiek śmieje, a potem łezkę ociera.

Nie wiem czy zwróciłbym uwagę na ten film, gdyby nie Emma Thompson. Uwielbiam od dawna i prawdę mówiąc chyba stąd moja słabość do Branagha - świetne rzeczy robił, dopóki byli razem. Ten uśmiech... Cholera, nawet starzeje się ładnie. A tu gra taką rolę, że rezygnuje ze wszystkich atrybutów swojej urody, obnaża się, pozwala na pokazanie słabości ciała. I tylko umysł jest wciąż taki sam - jak brzytwa. Ironiczny, logiczny, w pełni świadomy tego w jakim kierunku zmierza. Najpierw długo towarzyszy nam jej głos, potem zostanie jedynie przyglądanie się odchodzeniu.
Specjalistka od siedemnastowiecznej poezji analizuje różne teksty na temat śmierci i ze spokojem przyjmuje eksperymenty lekarzy, którzy traktują ją trochę niczym królika doświadczalnego. Tak ostra, wymagająca od studentów, a teraz musi znosić upokorzenia, ból, ogarniające ją otępienie. A mimo to nie ma w niej wielkiej rozpaczy, wściekłości, skargi. Godność fizyczna może jest i naruszana, ale godności wewnętrznej nikt nie może jej odebrać. 
Kameralny, niełatwy film, ale rola na pewno świetna.


4 komentarze:

  1. Heh myślałem, że napisałeś o ekranizacji Oskara z 2009. Tylko mi ta Emma nie pasowała ;] Film wygląda interesująco.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podzielam Twoją admirację dla Emmy Thomson.
    A filmem znów mnie zaintrygowałeś.
    Zaczynam sobie tworzyć listę filmów do oglądnięcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo Emma jest wyjątkowa :) a z listą wcale Ci się nie dziwię, ja wciąż dopisuję dobie różne tytuły do obejrzenia, przeczytania

      Usuń