wtorek, 6 września 2016

Moje życie z Mozartem - Eric-Emmanuel Schmitt, czyli na pewno nie do szybkiego czytania

Najpierw odsyłam Was do pięknego filmu z muzyką na pierwszym planie, a potem kilka słów o książce, gdzie muzyka też odgrywa ogromną rolę. Film wrzucam na miejsce informacji wstępnej o Festiwalu i prawdę mówiąc zastanawiałem się czy to nie zbyt mało, aby traktować to jako notkę równoprawną z innymi. Ale postanowione - nie chcę na razie pisać więcej. Może przy następnym seansie. Niech będzie zatem króciutko. Film i tak pewnie już znacie, a jeżeli nie, to tylko mogę mieć nadzieję, że kogoś zainteresuję. Chodzi o Fortepian

A książka? Eric-Emmanuel Schmitt gości u mnie na blogu chyba po raz drugi i wciąż pozostaję dość sceptyczny. Facet na pewno pięknie pisze o uczuciach, ale to chwilami ociera się jak dla mnie o banał i grafomanię. Ale jest w tej cieniutkiej (jak zwykle u tego autora) książeczce coś wyjątkowego.  


Cała książka, składająca się z listów, które Eric-Emmanuel Schmitt pisze do zmarłego genialnego kompozytora, to właściwie quasi-autobiografia pisarza - zapis jego młodzieńczych i dorosłych fascynacji oraz intelektualnych i artystycznych wyborów. To opowieść o muzyce, miłości, rozczarowaniach, cierpieniach, ale też chwilach olśnień, radości i sukcesach. W różnych chwilach życia okazywało się, że ta muzyka powraca, że jest ważna, że przynosi ukojenie albo pozwala na pełniejsze przeżywanie szczęścia. Być może to najbardziej osobista z książek Schmitta, który odsłania w niej nieco ze swojej prywatności i dzieli się z czytelnikami swoją ulubioną muzyką. I właśnie jest tu wyjątkowe - na marginesach książki zanotowane są konkretne utwory, do których jakoś odnosi się w swoich rozważaniach, a my możemy odpalić płytę, która jest dołączona do książki i po prostu sami wsłuchać się w te fragmenty. 
Proste, a zarazem genialne. Jak wyrazić słowami coś, co dla mnie zawsze pozostawało w sferze uczuć i myśli, czyli bardzo osobiste przeżywanie, doświadczanie muzyki? I nieważne jakiej. Dla kogoś będzie to Mozart, dla kogoś innego muzyka elektroniczna, a innym razem metal.
Mamy fragmenty biografii wielkiego kompozytora i odnoszącego się do tego autora, który pisze dużo o sobie, o swoim życiu. Sporo tu filozoficznych rozważań i słów na temat przeżywania różnych emocji (również przy słuchaniu muzyki). I pewnie jak zwykle można by było wynotować sobie sporo mądrze brzmiących cytatów (Schmitt z tego słynie)... Tylko ja się pytam po co? 
Może trzeba do takich książek dojrzeć albo być na jakimś etapie, gdy potrzebujemy takiego zaczerpnięcia prostych i krzepiących prawd. Do szybkiego czytania - zdecydowanie odradzam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz