poniedziałek, 12 września 2016

Warszawski niebotyk - Maria Paszyńska, czyli może paniom to wystarczy

Przyznam się, że po lekturze powieści Grzegorza Kalinowskiego jakoś mocno nabrałem ochoty na powieści retro (nie tylko z Warszawą w tle), ale nie kryminałów, bo tych Ci u mnie i tak wysyp, więc szukałem czegoś innego. Skusiła mnie okładka tej powieści i pierwsze informacje jakie do mnie o niej docierały. Ale wiecie co? Po raz pierwszy tak mocno doświadczyłem tego, że chyba mężczyźni szukają w książkach trochę innych rzeczy niż kobiety. Pewnie miały wpływ na moje rozczarowanie wygórowane oczekiwania, może Kalinowski narobił takiego smaku na akcje i rozbudowane tło historyczne, że oczekiwałem czegoś podobnego. A tu? Wszystko snuje się tak niespiesznie, Warszawy niewiele widać, bo to tylko jakieś krótkie migawki, a prawie wszystko dzieje się "na salonach". I nawet wielkie dramaty nie potrafiły mnie poruszyć, bo bohaterowie wydawali się jacyś nijacy.


Autorka napracowała się nad tym, by postaci było tu sporo i żeby każdy miał do opowiedzenia jakąś historię - doceniam to, ale jednak przechodzenie wciąż z jednej do drugiej sprawiało, że żadna mnie nie wciągnęła. Wiem, wiem: przecież one się łączą, bo w ich centrum jest grupka młodych ludzi, przyjaciół, przed którymi właśnie dość ważne wydarzenia i decyzje. Jednak u mnie to "nie zagrało" - żaden nie wyróżnił się na tyle bym go polubił, lepiej go poznał, wszystko czyta się więc tak, jakby dotyczyło kogoś zupełnie obcego. Ktoś się zakochuje w mężatce i to w dodatku żonie swojego opiekuna praktyk w kancelarii prawniczej, ktoś szykuje się do ślubu i jest w stanie nawet przed rodzina ukochanej udawać kogoś wyższego stanu, byle tylko dopiąć swego, jest romans między katolikiem, a żydówką, jest wielka miłość, rozterki i cierpienie.
I być może dla pań to wystarczy. Otrą łezkę, gdzieś indziej się rozmarzą, a ja czytam i ani mnie to ziębi, ani grzeje. Wypatrywałem z utęsknieniem wszystkich obrazków z ulic miasta, cieszyłem się na myśl o tym, że będę mógł wędrować z inżynierami po budowie pierwszego warszawskiego wieżowca (tytułowy niebotyk to budynek Prudentialu), ale jest ich tu tak malutko. Buuu :(
To nie jest tak, że nie lubię sag rodzinnych, wielowątkowych powieści z licznymi postaciami, ale czegoś mi tu po prostu brakowało - tła zarysowanego z większym rozmachem, może powiązania losów bohaterów z jakimiś wydarzeniami historycznymi. Okazało się, epickość ma tu wymiar większego pokoju i kawałeczka ulicy, a rozterki sercowe to dla mnie zbyt mało, nawet jeżeli są osłodzone dużą dawką lukru (jeden z bohaterów jest cukiernikiem).
I teraz mam dylemat - czy kontynuacja, której akcja ma dziać się między innymi w Gdyni jest podobna? Szukać i czytać, czy jednak odłożyć sobie na długie "potem"?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz