poniedziałek, 26 września 2016

Córka, czyli o tym samym myślimy często inaczej

Moja druga wizyta w Teatrze Młyn (tu o spektaklu Naga Praga) i bardzo gorąco polecam to kameralne miejsce, bo mimo, że ich spektakle wydają się miniaturkami, to satysfakcja taka sama albo i większa niż po kilkugodzinnych nasiadówkach w innych teatrach. I przy okazji między nami mówiąc: jest dużo taniej!
Czemu użyłem określenia miniaturki? Bo już drugi spektakl zamyka się w 60 minutach, przy bardzo ascetycznej scenografii i tym razem również, przy kameralnej obsadzie. Chwilami czujesz: można by to rozbudować, pociągnąć pewne wątki , pogłębić. Ale z drugiej strony - trzeba sporej odwagi i talentu, by zamknąć to co najważniejsze w skromniejszych ramach, nie ulec pokusie, by widzowi dorzucić jeszcze to. I to. I to. A tu wychodzisz trochę z niedosytem, a jednocześnie cały czas myśląc o różnych scenach i słowach, które padły.
Córka to opowieść o relacjach matki i córki. Zaczynamy od zapewnień o trosce, pytań zupełnie banalnych i ogólników, a docieramy do głęboko skrywanych uczuć i zranień z przeszłości. Wypowiedziane po raz pierwszy, są oczyszczeniem, ale mogą również zaboleć.





Szpitalne łóżko, a na nim starsza kobieta, która po urazie głowy musi zostać pod obserwacją. Przy niej córka, którą lekarze proszą, by delikatnie sondowała matkę, czy nie ma trwałych objawów amnezji. Nic więcej nie wiemy, poznamy jedynie fragmenty ich historii, ale reszty można bez trudu się domyślać. Choćby z gestów, nerwowości, słów rzucanych mężowi do telefonu.
 

Gęsta od emocji historia dwóch pokoleń i dwóch różnych podejść do życia. Co to znaczy być odpowiedzialnym za drugą osobę? Gdzie są granice, których przekraczać się nie powinno? Zazdrość, pragnienie bliskości, czy akceptacji, odpychanie i przyciąganie, słowa czasem nie wypowiedziane, głęboko skrywane. Czujemy jedno, ale ze złości mówmy coś zupełnie innego. Albo tak bardzo oczekujemy jakichś słów, a one nigdy nie padają... A ziarno pada na podatną ziemię i w głowie i w sercu już w ból i urazy obrasta każda taka chwila. Na pewno sporym plusem jest to, że wcale nie jesteśmy popychani w kierunku jednoznacznych ocen i wyroków. Uczestniczymy w czymś bardzo intymnym, gdzie każdy może powiedzieć o tym co czuje, a karę za ewentualne błędy sam już sobie wyznaczył i zmaga się z nią od lat.

Szczery, mądry tekst. I dobrze zagrany!
Czy można by było coś tam poprawić? Pewnie i tak, ale nie ma się co czepiać -
Natalia Fijewska-Zdanowska w tych minimalistycznych warunkach wycisnęła i tak bardzo dużo prawdziwych emocji. Duża w tym zasługa aktorek: Joanny Żółkowskiej i Zuzanny Fijewskiej-Maleszy, bo przecież bez ich umiejętności te słowa nie miałyby takiej siły. Obie zasłużyły na duże brawa.    

Strona Teatru - stamtąd i z ich profilu na FB pochodzą zdjęcia autorstwa P. Szatkowskiego



2 komentarze:

  1. A ja polecam Teatr Zagłębia w Sosnowcu, wspaniali aktorzy, kameralna sala, ich przedstawienie: „Koń, kobieta i kanarek” w reż. Remigiusza Brzyka rok temu wygrało plebiscyt na najlepszy spektakl Telewizyjnego Festiwalu Teatrów Polski:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! Jak tylko rzuci mnie w tamte okolice, nie omieszkam skorzystać

      Usuń