Cenię
Vladimira Nabokova za jego twórczość, dlatego książka ta była dla mnie nie lada
wyzwaniem. Z jednej strony nie lubię opracowań z cyklu „co autor miał na
myśli”, z drugiej
jednak – czasem można coś zwyczajnie przeoczyć przy czytaniu. Tymczasem książka
A. Pitzer reklamowana jest jako tekst, który wskaże szereg niuansów w dziełach
Mistrza. No to spróbowałem. I co z tego wyszło?
Sporo w książce plotek i ploteczek.
Dowiedziałem się, jakie łatki przypisywano autorowi „Lolity”. Że okrutnik, że
wszystkie dzieła złożone są z tysięcy odnośników do jego własnego życia, że
wiele w jego utworach nie zapomnianych traum z życia w Rosji.
Autorka książki snuje swoją opowieść
od poczęcia Nabokova. Czytamy więc m. in. o tym, jak to jego matka na wieść o
tym, że zaszła w ciążę (poprzednio poroniła) stała się najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemi, ale i o złych wróżbach towarzyszących jego narodzinom, m.
in. sprawie Dreyfussa, oskarżonego tego dnia ponownie o szpiegostwo. Dzięki
książce wiemy również, że jako dziecko Nabokov był chorowity, nękały go często
anginy czy zapalenia płuc...
Za brak zaangażowania podczas wojny
(biografia Nabokova tylko momentami splatała się faktycznie z wydarzeniami
historycznymi) rodacy określali go już w młodości mianem „cudzoziemca”. W
późniejszym okresie jeszcze bardziej zatracił się artysta w swej sztuce, co
sprawiło, że określać go zaczęto propagatorem idei sztuki dla sztuki.
Dość zabawnie czyta się historię o
wygnaniu Nabokovów z ojczyzny. Przebywając na przykład przez trzy tygodnie w
Atenach nasz bohater nawiązał niezliczoną podobno ilość romansów (musiał mieć
sporo sił i zdrowia!). Z kolei w Paryżu przeżył zabawną historię związaną z
próbą sprzedaży rodowych klejnotów swojej matki. Jego „niewiarygodne odzienie”
źle wypadło kombinacji z olśniewającą biżuterią, skutkiem czego wezwano
policję, ostatecznie jednak udało mu się wyswobodzić przed przybyciem
żandarmów. Same perły matki pozwoliły później opłacić połowę studiów Vladimira
(doprawdy z bogatego domu pochodził pisarz).
Nabokov, daleki od ideologii
komunistycznej, w atmosferze tragedii dziejowych, planował swoje kolejne
powieści. Bardzo spodobało mi się to, co napisano w książce o wielu
przemycanych na karty książek krytycznych uwag na temat władzy. Pokazywał więc
Nabokov skutki rosyjskiej tradycji rewolucyjnej (emigracja) albo też świat
Rosjan w Berlinie lat trzydziestych (świat, który przestał praktycznie istnieć,
zanim książki Nabokova zostały wydane).
Pojawiają się w książce także wątki
polskie. Niestety, jak zazwyczaj bywa, dotyczą obozów koncentracyjnych
stworzonych na naszym terytorium. To tutaj zginęło sporo Żydów z otoczenia
pisarza.
Kolejne przytaczane zależności,
mające wskazywać na ukryte w twórczości Nabokova wątki, koncentrują się na ogół
na wskazaniu znanej techniki pisarskiej autora „Lolity”, chodzi o odwrócenie
hierarchii ważności zdarzeń. Znana sprawa, choć przyznać trzeba, że przytoczono
wiele dowodów z twórczości pisarza.
Ciekawą koncepcją stało się
zestawienie twórczości Nabokova z twórczością Sołżenicyna. Różnice w podejściu
do problemów dramatu dziejowego ojczyzny pisarze pojmowali w różny sposób: gdy
Sołżenicyn pisał o cierpieniu ludzi uwięzionych, Nabokov opowiadał o tym, jak
wyobrażał sobie ich nadzieje na uwolnienie. A jednak podejmowali ten sam temat.
Inna wrażliwość? Czy tylko inny sposób kreowania świata przedstawionego? To
pytanie pozostaje bez odpowiedzi.
Ciekawie czyta się „Ukrytą historię
Vladimira Nabokova”, lecz - co ważne – warto mieć wcześniej za sobą lekturę
większości napisanych przez niego książek.
SR
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz