środa, 29 lipca 2015

Ukryta historia Vladimira Nabokova - Andrea Pitzer, czyli odkryć pisarza i zrozumieć jego twórczość

I po raz kolejny, choć lektura kusi od dawna, daję pierwszeństwo tym, którzy czytają szybciej (i mają teraz wakacje).

Cenię Vladimira Nabokova za jego twórczość, dlatego książka ta była dla mnie nie lada wyzwaniem. Z jednej strony nie lubię  opracowań z cyklu „co autor miał na myśli”, z drugiej jednak – czasem można coś zwyczajnie przeoczyć przy czytaniu. Tymczasem książka A. Pitzer reklamowana jest jako tekst, który wskaże szereg niuansów w dziełach Mistrza. No to spróbowałem. I co z tego wyszło?
            Sporo w książce plotek i ploteczek. Dowiedziałem się, jakie łatki przypisywano autorowi „Lolity”. Że okrutnik, że wszystkie dzieła złożone są z tysięcy odnośników do jego własnego życia, że wiele w jego utworach nie zapomnianych traum z życia w Rosji.
            Autorka książki snuje swoją opowieść od poczęcia Nabokova. Czytamy więc m. in. o tym, jak to jego matka na wieść o tym, że zaszła w ciążę (poprzednio poroniła) stała się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, ale i o złych wróżbach towarzyszących jego narodzinom, m. in. sprawie Dreyfussa, oskarżonego tego dnia ponownie o szpiegostwo. Dzięki książce wiemy również, że jako dziecko Nabokov był chorowity, nękały go często anginy czy zapalenia  płuc...
            Za brak zaangażowania podczas wojny (biografia Nabokova tylko momentami splatała się faktycznie z wydarzeniami historycznymi) rodacy określali go już w młodości mianem „cudzoziemca”. W późniejszym okresie jeszcze bardziej zatracił się artysta w swej sztuce, co sprawiło, że określać go zaczęto propagatorem idei sztuki dla sztuki.
            Dość zabawnie czyta się historię o wygnaniu Nabokovów z ojczyzny. Przebywając na przykład przez trzy tygodnie w Atenach nasz bohater nawiązał niezliczoną podobno ilość romansów (musiał mieć sporo sił i zdrowia!). Z kolei w Paryżu przeżył zabawną historię związaną z próbą sprzedaży rodowych klejnotów swojej matki. Jego „niewiarygodne odzienie” źle wypadło kombinacji z olśniewającą biżuterią, skutkiem czego wezwano policję, ostatecznie jednak udało mu się wyswobodzić przed przybyciem żandarmów. Same perły matki pozwoliły później opłacić połowę studiów Vladimira (doprawdy z bogatego domu pochodził pisarz).
            Nabokov, daleki od ideologii komunistycznej, w atmosferze tragedii dziejowych, planował swoje kolejne powieści. Bardzo spodobało mi się to, co napisano w książce o wielu przemycanych na karty książek krytycznych uwag na temat władzy. Pokazywał więc Nabokov skutki rosyjskiej tradycji rewolucyjnej (emigracja) albo też świat Rosjan w Berlinie lat trzydziestych (świat, który przestał praktycznie istnieć, zanim książki Nabokova zostały wydane).
            Pojawiają się w książce także wątki polskie. Niestety, jak zazwyczaj bywa, dotyczą obozów koncentracyjnych stworzonych na naszym terytorium. To tutaj zginęło sporo Żydów z otoczenia pisarza.
            Kolejne przytaczane zależności, mające wskazywać na ukryte w twórczości Nabokova wątki, koncentrują się na ogół na wskazaniu znanej techniki pisarskiej autora „Lolity”, chodzi o odwrócenie hierarchii ważności zdarzeń. Znana sprawa, choć przyznać trzeba, że przytoczono wiele dowodów z twórczości pisarza.
            Ciekawą koncepcją stało się zestawienie twórczości Nabokova z twórczością Sołżenicyna. Różnice w podejściu do problemów dramatu dziejowego ojczyzny pisarze pojmowali w różny sposób: gdy Sołżenicyn pisał o cierpieniu ludzi uwięzionych, Nabokov opowiadał o tym, jak wyobrażał sobie ich nadzieje na uwolnienie. A jednak podejmowali ten sam temat. Inna wrażliwość? Czy tylko inny sposób kreowania świata przedstawionego? To pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

            Ciekawie czyta się „Ukrytą historię Vladimira Nabokova”, lecz - co ważne – warto mieć wcześniej za sobą lekturę większości napisanych przez niego książek.
SR

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz