Spektakl to kolejne spotkanie scenarzysty Petera Morgana i Helen Mirren, to wszak właśnie rolą królowej Elżbiety ("Królowa" to jego scenariusz) już kiedyś wszystkich zachwyciła.
Rzecz inscenizacyjnie bardzo prosta, ale nie bez pomysłowych tricków (błyskawiczne zmiany stroju i peruki, nie schodząc ze sceny, ale kompletnie niezauważalnie dla widzów) - tu najważniejsze są dialogi i gra aktorów.
Przez 60 lat Elżbieta II spotykała się z każdym z dwunastu urzędujących w tym czasie premierów - od Churchila do Camerona. Prywatne audiencje w Buckingham Palace odbywają się regularnie co tydzień i są uświęconą tradycją, która ciągnie się już ponad 100 lat. Można by rzec: dziwny zwyczaj, nie wiadomo po co, skoro i tak wcale nie muszą sobie królową zawracać głowy, ale mimo wszystko żadne z nich (bo przecież była wśród nich kobieta) się z tego nie wyłamało. Spotkania teoretycznie mają być poświęcone zapoznaniu królowej z bieżącymi wydarzeniami i działalnością rządu, ale jak one wyglądają w praktyce możemy sobie jedynie wyobrażać.
To po prostu jest świetnie napisana sztuka - pełna humoru, ale nie bez cienia dramatu, a w dodatku zagrana po prostu fenomenalnie. Nie wszystkich premierów polski widz będzie znał tak dobrze jak Brytyjczycy, więc może jakieś niuanse nam ciut uciekają, ale tu nawet nie same wydarzenia historyczne są w centrum, a raczej pewna chemia jaka pojawia się (albo nie) w relacjach między poszczególnymi postaciami.
Każdy z premierów przeżywa swoje trudności, kłopoty, a królowa Elżbieta słucha ich, doradza, przekomarza się z nimi lub złości, gdy nie może się dogadać. Oni mówią, że im ciężko. A co ma powiedzieć ona, uwięziona w pałacu i w gorsecie sztywnych formuł i tradycji?
Więcej o spektaklu tu
Szkoda, że u mnie nie graja tego... :-/
OdpowiedzUsuńwarto zaglądać do wydarzeń Multikina, bo w większości dużych miast coś się dzieje
UsuńObejrzałam wczoraj dzięki wygranej w konkursie na blogu, Notatniku - dziękuję :). Bardzo ciekawe przedsięwzięcie - w pół kroku między teatrem a kinem, okazja do zobaczenia przedstawienia z tak odległego miejsca bez ruszania się ze swojego miasta :). Warto przede wszystkim dla Helen Mirren, jestem pod dużym wrażeniem - fascynująca aktorka. Ale też bardzo dobry tekst sztuki, trochę humoru, trochę naprawdę przejmujących scen, np. wspaniale zagrana końcowa scena z premierem Wilsonem, którego zagrał William McCabe. Warto.
OdpowiedzUsuń