Coś jest niesamowitego w tym jak Skandynawowie potrafią czarować nawet gdy piszą o sprawach wydawałoby się banalnych, codziennych. Przekonałem się o tym w ciągu ostatnich miesięcy przynajmniej kilka razy - Stulecie, Baśń, wcześniej choćby Cudowne dzieci, a nawet w kryminałach nie musi być banalnie o czym świadczy Śnieg przykryje śnieg.
A teraz zachwycony jestem kolejnym czarodziejem słowa i nastroju. Słyszałem wcześniej dobre opinie o "Półbracie", który podobno jest jeszcze lepszy od "Odpływu" dopisuję go więc jak najprędzej do listy do przeczytania.
Powieść
Christensena ma w sobie niesamowitą, hipnotyczną siłę, ciepło, a jednocześnie
nostalgię. Duża przyjemność, sporo myśli uruchamiających się w trakcie czytania, ale potem gdy przychodzi do pisania notki, wydaję się całkiem bezradny, pusty. Jak te wrażenia i emocje ubrać w słowa?
Trzy
historie, misternie ze sobą połączone, każda trochę inna w klimacie, a nawet stylu pisania. Mimo różnic, trzy części (dwie niczym klamrą spięte długim epilogiem) tworzą spójną
całość. Łączy je główny bohater - człowiek nieszczęśliwy, samotny, próbujący dokonać jakiegoś rozliczenia ze swoim życiem. Jak się domyślamy, w pierwszej części wspomina on swoje dzieciństwo.
15
letni Chris, zwany Funderem, spędzający wakacje ze swoją matką na pewnej
wyspie, po raz pierwszy się zakocha, po raz pierwszy doświadczy tak
mocno
poczucia winy, mocno przeżyje niemoc twórczą. Cały świat ekscytuje się
lądowaniem człowieka na księżycu, ale Funder żyje czymś zupełnie innym.
Dziecięce marzenia i fantazje w
te letnie dni gwałtownie się rozwieją, a wyczekiwana dorosłość,
samodzielność,
okaże się raczej źródłem frustracji i zmagania się z własnymi
kompleksami.
Wymarzona maszyna do pisania, która miała stać się symbolem nowego etapu
życia,
drogą do przyszłych sukcesów i genialnych dzieł, jak pokaże nam epilog,
stanie się polem nieustannej walki, trudu i niezadowolenia z efektów.
Świat dojrzewania,
pierwszych prób literackich, marzeń o przyszłości, zderzony z rozważaniami człowieka po 50, pisarza, który ma już jakiś dorobek, o tym co udało się osiągnąć w życiu, przeszłości i relacji z innymi ludźmi, na temat znaczenia i wartości jaką niesie
słowo pisane.
A pomiędzy nimi jakby zupełnie inna w nastroju, dużo bardziej
surrealistyczna opowieść o miasteczku, w którym nie ma żadnych perspektyw, w
którym królują depresja, nieszczęścia i o człowieku, który otrzymuje stanowisko Pośrednika, mającego roznosić mieszkańcom złe wiadomości. Ten fragment książki to zaproszenie do
świata wyobraźni i twórczości głównego bohatera, ale trudno nie zwrócić uwagi
na to, iż te światy przenikają się nawzajem.
Mocno uderza nie tylko sposób w jaki Christensen pisze o relacjach między ludźmi, o braku umiejętności otwarcia się na innych, o niepokoju, który spala od wewnątrz, ale również znaczenie jakie nadaje słowu pisanemu, jak i temu wypowiadanemu, jaką ma ono moc zmieniania ludzi, jak wielka jest nasza małość wobec chwili gdy przychodzi takie słowo znaleźć.
Dużo w tym nostalgii, goryczy i trochę brak nadziei, radości. Ale też zachwyca klimat, piękny, pełen metafor język, intymność w jakiej
uczestniczymy.
Może nie każdemu taka literatura "podejdzie", ale ja byłem zachwycony.
Mnie bardzo się podobała, ale mama po większej połowie powiedziała, że nie będzie marnować na nią życia.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie napisany post. :)
pięknie dziękuję za miłe słowo, a tyle zbierałem się do tej notki... Ta książka rzeczywiście pewnie nie każdemu podejdzie, to co dla kogoś jest piękne, inny nazwie grafomanią, bo szuka w literaturze zupełnie czegoś innego
UsuńJestem przekonana, że mnie tez by "podeszła". :-)
OdpowiedzUsuńpróbuj bo warto!
UsuńChristensen mnie zauroczył. "Kupuję" go w całości...
OdpowiedzUsuńa masz za sobą już Półbrata? Rzeczywiście lepszy?
UsuńLepszy :)
Usuńno to w tym roku do przeczytania
UsuńObie powieści są rewelacyjne, niemieniej jednak "Półbrat" zrobił na mnie większe wrażenie. :) Bardzo polecam :)
UsuńJuż czytałam o obu książkach tego pisarza,, ale musiałabym czytać co najmniej 10 miesięcznie by znaleźć czas na to co jest poza domem, ale gdy biblioteka się zaopatrzy to może kiedyś przeczytam...
OdpowiedzUsuńdopisz do listy, bo to naprawdę rzecz warta uwagi. A czytasz na czytniku?
Usuńniestety nie, bo nie mam......
UsuńCzeka na mnie na pólce. Nie moglam sie oprzec.
OdpowiedzUsuńdobry wybór!
UsuńJak dobrze, że napisałeś, już sam tytuł mnie zaintrygował.... po opisie stwierdzam, że mi 'podejdzie', akurat moje klimaty, pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńoryginalny tytuł to "Błystka" ale rzeczywiście nie tylko sama książka jest świetnie przetłumaczona, ale i tytuł jest trafny
UsuńU mnie już na półce. O ile na "Odpływ" powinnam znaleźć czas, to boję się, że "Półbrat" mógłby zająć mi nieco czasu ;)
OdpowiedzUsuń