Osoby, które częściej zaglądają na Notatnik, konkurs już dobrze znają - co miesiąc trzy książki, trzy ciekawe tytuły po prostu do oddania. Jak to mówią wystarczy się schylić.
Nie wierzycie? Zerknijcie co proponuję na kwiecień - zostały jeszcze dwa dni albo zajrzyjcie 1 maja na zestaw trzech nowych rzeczy. Wśród nich już mogę zdradzić, że znajdziecie tę właśnie pozycję.
Troszkę egzotyczną, bo chyba jeszcze mało osób w Polsce zna twórczość jedynego noblisty, który pisał po arabsku, książka ma zresztą też swoje lata. Ale chwała wydawnictwu Smak Słowa za to, że przybliża nam tę literaturę, bo ma ona w sobie wiele uroku. Możemy tylko żałować, że tak późno.
Nadżib Mahfuz nazywany był ostatnim egipskim "rawim", czyli gawędziarzem i rzeczywiście ta powieść jest niczym historia opowiadana o rodzinie z sąsiedztwa, o ich zwyczajnym życiu, o dzielnicy do jakiej się przenoszą, szukając spokojnego miejsca w narastającym zagrożeniu wojną. Zachwyca lekkość z jakąś to jest napisane, koloryt i dbałość o detale, dzięki którym życie Kairu, jego ulic, domów, kawiarni, zaułków aż tętni od barw, hałasów, zapachów. Wstajesz rano do pracy i każdej czynności towarzyszą odgłosy budzącego się wokół życia - matka, która przyrządza za ścianą posiłek, sklepikarz, który klnie już pod oknami przyjmując towar, może modlitwy dochodzące z kamienicy naprzeciwko. Wszystko tak zwyczajne, że zwykle nie zwracamy na to uwagi. A tu opisane z taką uwagą, ba, nawet z czułością. Bo Mahfuz kocha Kair i jego mieszkańców. Nie jest oczywiście wobec nich bezkrytyczny, ale czuje się, że jest przywiązany do tego świata, do tradycji i zwyczajów. Jest to więc opowieść, w której nie tylko sami bohaterowie są istotni - to jakby marionetki, aktorzy dramatu, a autorowi zależy aby widz zachwycił się całą oprawą tej historii, jakby mówiąc nam: dramaty pojedynczych ludzi są podobne, życie nas wszystkich jest podobne, pełne goryczy, żalu. Nadzieje i radości ustępują smutkom i rozpaczy, kariera i bogactwo są jedynie ułudą, chwilowym szczęściem i na więcej raczej nie ma co liczyć.
Gdzieniegdzie można znaleźć porównania prozy Mahfuza do Dickensa i nawet po części można się z tym zgodzić. Na pewno jeżeli chodzi o opisywanie miasta i jego życia, ale również jeżeli chodzi o język, styl, proza ta jest jakby zakorzeniona w przeszłości, w XIX wieku. Dziś już nikt tak nie opowiada historii.
Byłoby chyba nawet trudne, aby równie dobrze oddać atmosferę tego miasta z lat 40, jeszcze bez wpływów nowoczesności, europeizacji. Tych kawiarni, w których ze spokojem dyskutuje się o wyższości nadchodzących Niemców nad aliantami, tych schronów, do których trzeba uciekać przed bombardowaniami, głęboko jednak wierząc, że lepszym gwarantem bezpieczeństwa jest święte miejsce i opieka Allacha, tych dysput o wyższości postępu nad tradycją i odwrotnie. Nadżib Mahfuz pisał tę powieść prawie na gorąco, jeszcze w trakcie wojny, oddając w pełni ten dziwny czas - napięcia, obaw, ale i zwyczajnego życia wyznaczanego kolejnymi świętami.
Tytułowa Chan al-Chalili to jedna z dzielnic Kairu, do której główny bohater, urzędnik niskiego szczebla Ahmad Akif przeprowadza się wraz z rodzicami, po tym jak ich dzielnica została mocno dotknięta poprzez bombardowania. Tu rozpoczyna się jakby nowy etap życia Ahmada - doświadczy mocno nadziei, radości życia, ale potem po raz kolejny stwierdzi, jak to wszystko czego pragnął jest kruche i ulotne. Jest w tej postaci, jak i w całej historii coś dramatycznego. Trochę drażni nas jego pesymizm, kompleksy i pogodzenie się z losem, rezygnacja z pragnień, uciekanie przed szansą na zmianę, ale też w jego doświadczeniu i przemyśleniach można dostrzec głęboką mądrość życiową, wartości, które porządkują życie, nawet jeżeli trzeba poświęcić dla nich swoje pragnienia. Dla nas to już dziś mało zrozumiałe, że można poświęcić swoją karierę i marzenia, by wziąć odpowiedzialność za młodsze rodzeństwo, czy zaopiekować się rodzicami.
Inna kultura, inna religia, inne tempo życia. Może dlatego czyta się tą powieść z takim zainteresowaniem. I odkrywamy, że mimo różnic, ten świat ma wiele podobieństw. Mimo, że uważamy Islam za religię bardzo surową i pełną zakazów, tam też wielu (szczególnie młodych) wpada w pułapkę zabawy, picia, hazardu, nocnego życia, nie brakuje rozżalenia i napomnień rodziców, czy też postaci, których zachowanie jest zgorszeniem dla innych, a mimo to nic sobie z tego nie robią.
I jeszcze urzekło mnie pełne uroku, staroświeckie podejście do spraw męsko-damskich. Te spojrzenia, które znaczą więcej niż dziś dla nastolatków godziny spędzone w uściskach; dotknięcie ręki, po którym całą noc nie może się spać... Cholera, kiedyś jednak było jakoś romantyczniej.
Dla ciekawych jeszcze dwa linki o tym tytule - audycja w radiowej trójce, jak zwykle świetna
i coś co mnie zachwyciło - jak wrażenia z książki można oddać w rysunku :)
A na koniec - gratulacje dla wydawnictwa za oryginalny sposób promocji: za te fotki (w każdym egzemplarzu inna), za karty, które rozbudzały ciekawość i sprawiały, że z coraz większą niecierpliwością wyglądałem książki.
I zajrzyjcie koniecznie na Notatnik w maju, by zgłosić się po ten tytuł, by spróbować swojego szczęścia.
Z autorem już miałam przyjemność się spotkać. Miałam okazję zwiedzić Chan al-Chalili, bardzo jestem ciekawa tego klimatu oddanego w książce... Baaardzo ciekawa:)
OdpowiedzUsuńa ja mogę tylko pozazdrościć wizyty w Kairze... Ciekawe na ile atmosfera tej dzielnicy się zmieniła
UsuńJa co prawda tam nie byłam, ale "Opowieści starego Kairu" czytałam i niesamowicie mi się podobały. Mam też za sobą "Rozmowy na Nilu". Z tego wynika, że zgłoszę się obowiązkowo :-)
Usuńzapraszam, zapraszam. A podane przez Ciebie tytuły dopisuję do swojej listy. Opowieści gdzieś już chyba przeglądałem, ale Rozmów nie znam
UsuńMam chrapke na te ksiazke jak dziadek na rzepke!
OdpowiedzUsuńczasem i u mnie ustawia się do tej "rzepki" długi ogonek, ale na szczęście zdobyć ją może każdy - niezależnie czy ustawi się na końcu, na początku, ba - nawet może jednocześnie stać nawet w 3 ogonkach. Takie cuda tylko u mnie... Przez 4 lata trochę już rzeczy rozdałem (patrz konkursy)
UsuńŚwietna książka i naprawdę fajny pomysł na promocję. Mam nadzieję, że na tej jednej książce nie skończy się moja przygoda z Noblistą.
OdpowiedzUsuńja mam podobnie - narobiłem sobie smaku na więcej
Usuń