poniedziałek, 5 stycznia 2015

Biała wstążka, czyli skąd to zło?

Obiecałem sobie wczoraj, że muszę odgrzebać z archiwalnych szkiców ten film i wreszcie napisać o nim notkę. Powód jest jeden. Pisząc bowiem o "Drodze krzyżowej", pojawiła mi się refleksja, że gdzieś już miałem podobne ciarki przy obserwowaniu relacji rodzic-dziecko, widziałem ten chłód, ostry ton, dyscyplinę... I nie miała ona wcale związku z religią. Choć może i ma, ale wcale nie z katolicką, ale raczej z mocno zakorzenionej w naszych sąsiednich sąsiadach, mieszanki zasadniczości pruskiej i surowych zasad moralnych rodem z protestantyzmu (o ile często powtarza się, że to u katolików straszy się piekłem, to zachęcam do lektury nauk teologów różnych odłamów reformacji np. Kalwina). No dobra, może dziwnie to zabrzmiało, nie zamierzam nikogo oskarżać, ani też bronić. Ale o ile film Hannekego jakoś mnie powalił na kolana (i nie do końca rozumiem zachwyty) to właśnie ten wątek jakoś mocno mi utkwił w głowie. Surowi rodzice, dzieci uczone przede wszystkim posłuszeństwa, brak miejsca na ciepło, współczucie, empatię. 

Czy to takie dziwne, że w różnych interpretacjach "Białej wstążki" wciąż powracał motyw: na takim podłożu faszyzm miał świetną możliwość wzrosnąć, gdzie indziej pewnie nie byłoby to tak możliwe i akceptowalne? To dość duże uproszczenia, ale ono samo się narzuca. Niemiecka wioska, mniej więcej rok 1914, życie toczy się według dawno ustalonego porządku i rytmu. Zagadkowe i wydawało by się błahe wydarzenie ciągnie za sobą falę innych, wywołując ogromny niepokój, niszcząc ład, który budowano przez pokolenia. Najbardziej dorosłych przeraża fakt, iż źródłem zła mogą być dzieci. Takie niewinne, ale jednocześnie bezmyślne, bez refleksji o konsekwencjach. Biała wstążka mająca przypominać im o czystości duszy i rózga, by zasady wpoić jeszcze trwalej, najwyraźniej nie są najlepszą drogą do uwewnętrznienia owych ideałów.

One same nigdy nie zetknęły się w inny sposób z nauką o moralności - stąd też "zło", które subiektywnie widzą, próbują wypleniać przejmując jedyny sposób, jakiego nauczyli ich rodzice - przemocą i siłą. Nie mogąc przeciwstawić się wprost starszym, czy rodzicom, swój osąd kieruję tam gdzie mogą - ku słabszym. Niemiecka wioska, mniej więcej rok 1914, życie toczy się według dawno ustalonego porządku i rytmu. Zagadkowe i wydawało by się błahe wydarzenie ciągnie za sobą falę innych, wywołując ogromny niepokój, niszcząc ład, który budowano przez pokolenia. Najbardziej dorosłych przeraża fakt, iż źródłem zła mogą być dzieci. Takie niewinne, ale jednocześnie bezmyślne, bez refleksji o konsekwencjach. Biała wstążka mająca przypominać im o czystości duszy i rózga, by zasady wpoić jeszcze trwalej, najwyraźniej nie są najlepszą drogą do uwewnętrznienia owych ideałów.

Wrażenie zrobiła na mnie głównie warstwa wizualna tego filmu - czarno białe, surowe zdjęcia, brak muzyki i coraz bardziej duszna atmosfera. Wszystko jest trochę niedopowiedziane, przykryte warstwą udawania i kłamstw.

2 komentarze:

  1. O, zapowiada się mocne kino ...
    I szykuje się chyba niezła dyskusja?
    Zaciekawiłeś mnie i to bardzo bardzo...
    Wpisuję na listę filmów do obejrzenia :)
    Pozdrawiam, Szkat

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzecz ciekawa, choć jak dla mnie bardziej poruszająca i chyba właśnie do dyskusji "Droga krzyżowa". Hanneke nie pozostawił specjalnie pola na inne spojrzenie - można jedynie zastanawiać się czy rzecz dotyczy jedynie korzeni nazizmu i Niemiec, czy jest bardziej uniwersalna.

      Usuń