niedziela, 16 listopada 2014

Tajemnica Westerplatte, czyli widzisz i nie grzmisz

Przeglądając różne szkice do notek, uświadomiłem sobie, że oprócz tytułów, o których bardzo chcę napisać, bo coś mi się w nich spodobało, mam też kilka takich, które aż się proszą by się nad nimi trochę "poznęcać". Bo nawet nie wiem po co takie rzeczy kręcić i tracić na to kasę. 
Tajemnica Westerplatte jest od razu na początku tej listy. I bynajmniej nie mam pretensji tylko o "kontrowersyjność" filmu, który zapowiadany był jako odkłamujący mity i pokazujący po raz pierwszy prawdę o obrońcach naszej placówki. To po prostu strasznie kiepski film jest. I tyle powinno wystarczyć jako przestroga. 
Gdyby nie twarze znanych aktorów (większość i tak gra niczym kłody drewna) to powiedziałbym, że film sprawia wrażenie kompletnie amatorskiej pracy jakichś miłośników rekonstrukcji. Ba - chyba nawet zrobili by to lepiej, bo zdają sobie sprawę, że do pokazania bitwy potrzebny jest rozmach i nie da się kilkoma wybuchami i paroma facetami z karabinami opowiedzieć historii zmagań kilku tysięcy ludzi. O ile wszyscy zdajemy sobie sprawę, że Polaków było niewielu, to tu można odnieść wrażenie, że atakowało ich grupki po kilkunastu ludzi i cała przewaga Niemców polegała na ostrzale ciężkim sprzętem.

Teatr telewizji daje więcej emocji niż to "dzieło". Do cholery - jak zabrakło kasy na efekty specjalne i statystów, to przecież można pokazać w sposób przekonywujący strach, napięcie, czy determinację, rozpacz, utratę nadziei czy chęć poddania się, kłótnie między żołnierzami, skupiając się tylko na samych obrońcach. Ale na pewno nie dokona się tego przez sztywne dialogi i sceny, w których wszyscy wyglądają jakby zadawali sobie pytanie: co ja tutaj robię, albo to co ja miałem zagrać?

Drodzy twórcy. Niektórzy oskarżają Was o szarganie świętości i obalanie jakichś mitów. Ale dla mnie popełniliście grzech o wiele cięższy - zrobiliście film, którzy nie dość, że nie przekonuje, to jego oglądanie prawie boli. 
photo.titleCzy zobaczyliśmy coś nowego? Czy ktoś uważał przed filmem, że bohaterska obrona oznaczała, że nikt nawet na chwilę nie zwątpił, nie miał dość, nie wariował? No bez przesady. Nie jestem naiwny, by widzieć w wojnie jedynie romantycznych i nieskazitelnych herosów,
Mieli wytrwać 12 godzin. Bronili się przed przeważającymi siłami przez 7 dni. Wymagało to odwagi, wytrwałości i nawet jeżeli (jak zawsze na wojnie) niektórzy okazywali też słabość, to nie znaczy, że możemy sobie malować całą ich walkę w taki sposób - chaos, degrengolada, niekompetencja, tchórzostwo, podłość, kłótnie itp. No oczywiście - idioci siedzieli i trzęśli portkami, a Niemcy sami się wybijali. Oto nowa "odbrązowiona" historia, której teraz mamy się uczyć.

4 komentarze:

  1. "No oczywiście - idioci siedzieli i trzęśli portkami, a Niemcy sami się wybijali. Oto nowa "odbrązowiona" historia, której teraz mamy się uczyć."
    Dobre.
    Ale wlasnie taka historia ma teraz zapanowac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smutne, nie? nie widzą, że jest róznica między mówieniem "i tak bywało", a krzyknięciem: "cała historia to kłamstwo, my wiemy lepiej jak było", bo tworzy sie obraz, że:
      Niemcy to kulturalny, inteligentni ludzie, którzy byli zmuszeni do stosowania represji na nieposłusznym , krnąbrnym narodzie Polaków. W dodatku Ci ostatni przesladowali Żydów, a Niemcy nie potrafili ich powstrzymać. Wszelka walka (np. Powstanie) to idiotyzm i samobójstwo, AK zasłynęła jedynie swoim antysemityzmem, a partyzanci tym, że napadali na biednych chłopów. No po prostu cudownie.

      Usuń
  2. Jak widać, dzisiejsi znani aktorzy nie są żadną gwarancją porządnego kina. Niedawno oglądałem "Westerplatte" Różewicza - trzyma się świetnie. Inna sprawa, że u nas po każdym filmie fabularnym, który za punkt wyjścia bierze fakt historyczny albo choćby ma historyczny kontekst, oczekuje się podręcznikowej faktograficzności i biada temu, kto daje się ponieść fantazji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do naszego podejścia do filmów o wydarzeniach historycznych, coś w tym jest - choć jak widać w przypadku Miasta 44, jest sposób by to obejść. Nikt specjalnie się nie czepia, bo opowiadasz o anonimowych żołnierzach, a nie o znanych postaciach...

      Usuń