środa, 5 listopada 2014

Korespondenci.pl. Wstrząsające historie polskich korespondentów wojennych - Dorota Kowalska, Wojciech Rogacin, czyli zanim sam przeczytam



Zanim sam przeczytam, wrzucam na razie refleksje mojej koleżanki z pracy, która przechwyciła książkę, zaraz po tym jak ją dostałem do recenzji.I moja ciekawość rośnie. Chyba oboje będziemy mało obiektywni, bo oboje sporo już grzebaliśmy w tym temacie - po książkach Krzysztofa Millera, wspomnieniach "Klub Bang, Bang", czy tego co napisała Jagielska o mężu i o tym jak przeżywała jego pracę, ciężko pewnie dodać coś nowego.
Kładę na wierzch stosu na najbliższe tygodnie. 

A na razie zapraszam do przeczytania tekstu Doroty.
Brałam ta książkę do ręki z dużą ciekawością, gdyż zawsze oglądając relacje z działań wojennych, czytając książki czy artykułu opisujące konflikty zbrojne zawsze zastanawiałam się nad motywacją ludzi podejmujących się takiej pracy. Jest przekonana, że nie każdy podjąłby się takiej pracy, nie każdy by się do niej nadawał, nie każdy by chciał. Ja bym na przykład nie chciała, choć temat ten bardzo mnie interesuje i bardzo chętnie zgłębiam problematykę wojenną. Zatem można powiedzieć, że kontakt z reporterami wojennymi mam prawie na co dzień.

Dlatego tym bardziej otwierałam te książkę z duża ciekawością, że znajdę odpowiedź na nurtujące mnie pytanie. Dowiem się coś o tych ludziach o ich motywacji, pracy, o emocjach i kosztach z nią związanych.


         I powiem jednym zdaniem książka ta mnie rozczarowuje, nie dowiedziała się z niej nic czego bym wcześniej nie wiedziała, a raczej to nie była kwestia wiedzy tylko moich domysłów.

         Książka składa się z 11 rozdziałów , każdy jest poświęcony innej osobie. Ale rozdziały te mają bardzo różna formę i to powoduje, że jak dla mnie ta książka jest niespójna. Część materiału to wywiady z bohaterami, reporterami, część luźne rozmowy, niektóre to opowieści o nich, a niektóre mają postać jakby pamiętnika.

Po przeczytaniu pierwszego rozdziału gdy przeszłam do drugiego i zorientowałam się , ze mają inną formę wzbudziło to moja złość i pytanie dlaczego z każdym rozmawiano inaczej i przekonanie, ze nie każdy miał jednakową możliwość opowiedzenia o swojej pracy.

Po przeczytaniu mniej więcej połowy książki miałam ochotę ją odłożyć gdyż miałam poczucie, że kolejne rozdziały nie wnoszą już nic nowego. Ale ponieważ obiecałam, ze napiszę kilka zdań o tej pozycji to musiałam przebrnąć przez cała treść, gdyż uważam, że nie można się wypowiadać o czymś czego się nie poznało.

W większości rozdziałów powtarzają  się te same treści, opowiadające o tym, że reporterzy, dziennikarze, fotoreporterzy różnych państw, stacji, gazet albo ze sobą współpracują  albo ze sobą rywalizują (chyba nie tylko reporterzy), że polscy korespondenci mają gorzej niż zagraniczni (żeby tylko oni), że nie można zbyt szarżować (to chyba oczywiste), napięcie, stres rozładowują alkoholem. I to jest temat jak rzeka, niestety jak rzeka alkoholu. I nawet mnie nie dziwi, że tak radzą sobie z ogromnym stresem (tego właściwie się spodziewałam) bardziej dziwi przeraża mnie to, że oni uważają, że to jest normalne, w porządku, ok, że to jest dobry sposób, ze nie szukają innego.

         Mam wrażenie także, że w książce tej nie poświecono miejsca konsekwencjom jakie dla człowieka niesie przebywanie w środowisku gdzie doświadcza zagrożenia. To bardzo często są doświadczenia traumatyczne.

Ten wątek zostaje dotknięty chyba tylko w rozdziale dotyczącym Krzysztofa Millera. Ale główny bohater widać nie chce o tym rozmawiać i pomija ten temat.

         Mam wrażenie , ze temat poruszany w książce jest potraktowany powierzchownie i tak potraktowany, nie zgłębiony raczej nadaje się na artykuł, a nie na książkę.



Jasnym punktem na tle całej pozycji jest historia Wiktora Batera. Mamy w tym rozdziale możliwość poznania choć trochę tej osoby, zobaczyć prace reportera na tle jego całej historii życiowej.
Dorota 

Ciekawy pomysł, by pokazać trochę bliżej pracę reporterów, zebrać dziennikarzy prasowych, telewizyjnych, radiowych, fotografów wyjeżdżających w różne zapalne punkty świata.  Jak zaczynali swoją przygodę/karierę? Co było najtrudniejsze? Jak się zmieniają warunki pracy? I czy wciąż ich ciągnie w takiej miejsca, pełne zagrożeń? Te i inne pytania wciąż wracają w trakcie lektury.
Afganistan. Czeczenia. Irak. Rwanda. Bałkany. To oni przybliżali nam to, co się tam działo, tłumaczyli racje stron konfliktów, nie zważając na ryzyko, próbowali dotrzeć wszędzie tam, gdzie coś się działo.
Czy pchała ich do tego adrenalina, pieniądze, czy jakieś poczucie misji? Jak wygląda współpraca na miejscu, czy ze sobą konkurują. Przyznajmy, że trochę ciekawi jesteśmy takich kulis zawodu. 
Wiernikowska, Czarnecki, Miller, Jagielski, Milewicz, Bater. I jeszcze kilkoro innych. Snują wspomnienia i próbują odpowiedzieć na pytanie, na czym polega specyfika tego zawodu.

Książka „Korespondenci.pl” to świetne uzupełnienie różnych reportaży, spojrzenie bardziej z drugiej strony. Spokojnie można ją jednak polecić nie tylko tym, którzy lubują się w literaturze faktu. Każdy tekst trochę inny – mamy wywiady, fragmenty dziennika, ale także portrety budowane ze wspomnień innych. Czy się powtarzają? Trochę tak - Dorota ma rację. Ale jednak dzięki temu lepiej mogą pewne rzeczy wybrzmieć. Na przykład to co było dla nich najtrudniejsze. 

2 komentarze:

  1. W sumie bardzo chętnie bym przeczytała. Niedawno skończyłam relacje korespondenta z Iraku (Nadciąga noc) i mam niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
  2. Temat reporterów wojennych jest ciekawy i emocjonujący (widziałam kiedyś świetny reportaż o ich pracy), ale opnia o książce ostudziła nieco mój zapał.

    OdpowiedzUsuń