niedziela, 23 listopada 2014

Powrót do życia, powrót do bloga, czyli jak ja kocham Tatry

Dziś notka troszkę wyjątkowa. Milczenie od kilku dni trzeba jakoś wyjaśnić odwiedzającym bloga...
Zastanawiam się czy za kilka dni notka nie zniknie, a na jej miejsce nie wrzucić jednak czegoś innego, ale póki co - dzielę się tym razem nie jakimiś wrażeniami z tego co przeczytałem/obejrzałem, ale pięknem tego czego doświadczyłem.
Trzy dni konferencji. Zmęczenie, ale i satysfakcja, a potem przenieśliśmy się w inny świat. Dolina Chochołowska, schronisko i tak naprawdę tylko dwa noclegi, jeden dzień na łażenie, ale długo tych chwil nie zapomnę. Dotąd zawsze wyjeżdżając starałem się znaleźć nie tylko sieć, ale i czas, żeby coś skrobnąć. Tym razem zmęczenie, ale i fajny czas z ludźmi z pracy, sprawił, że o tym nie myślałem. Teraz będę nadrabiał.
Ale póki co cieszę się z powrotu i z wrażeń, które były niepowtarzalne. W dolinie jeszcze jesień, śladu śniegu, potem wejście na Grzesia - coraz bardziej biało, ale mgła, pochmurno i nic nie widać. I nic nie zapowiadało jak będzie dalej. 







Zresztą zobaczcie sami.
Jednym zdaniem - Tatry po raz pierwszy (dla mnie) w warunkach zimowych. Najpierw krajobraz księżycowy, a potem...
Ponad 2000 metrów nasze! I wystarczyło 6 godzin. 











6 komentarzy:

  1. Piękne góry :) Bardzo brakuje mi takich klimatów. Dołączam do zazdrośników ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie kasuj tej notki - jest wyjątkowa! Ale pięknie! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No ale brakuje notki o niezlomnym towarzyszu podróży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie chciałem łamać prywatności niezłomnego towarzysza podróży...

      Usuń