Po raz kolejny pisząc o filmach przeplatam rzeczy bardzo stare i nowsze. Na kino w takim wymiarze czasu jak bym tego chciał, wciąż brakuje czasu, ale na szczęście raz na jakiś czas udaje się wpaść na coś ciekawego w ramach pokazów prasowych. I nawet nie żałuję, że nie dostaję zaproszeń o "wielkich" dystrybutorów - prawdę mówiąc chyba nawet wolę kino europejskie, albo z krajów trochę bardziej egzotycznych dla kinomanów. Te produkcje nawet w telewizji potem trudno upolować, a szkoda, bo przecież kina studyjne są u nas trochę "na wymarciu".
Przy tej okazji chciałbym wspomnieć o miejscu gdzie całkiem ciekawą kolekcję tego typu obrazów można znaleźć: legalnie i za darmo. Kino Praha na swoich stronach ma coś co nazywa wirtualną salą kinową - polecam!
Dziś dzień kina niemieckiego. Za mną "Wilgotne miejsca", ale muszę się zebrać by o tym napisać, bo troszkę wykręcił mnie ten film na lewą stronę, a jutro premiera kostiumowego dramatu "Siostry i Schiller". I o nim dziś.
Film można by uznać za klasyczną opowieść biograficzną, gdyby nie dwie rzeczy. Pierwsza z nich może nie jest super oryginalna - twórcy skupiają się tylko na pewnych fragmentach życiorysu tego chyba największego poety niemieckiego, nie dowiemy się na pewno o nim zbyt wiele, jedynie tyle by trochę zarysować sylwetkę na tle pewnej epoki (nadchodzi rewolucja francuska). Druga rzecz jest ciekawsza, bo to kolejny obraz, który wpisuje się w opowiadania historii na nowo, z podkreślaniem roli kobiet, które stały obok "sławnych i wielkich". To one są na pierwszym planie i pokazuje się je nie tylko jako matki, żony, kochanki, ale również jako postacie pełne pasji, kreatywne, nie mniej zdolne od tych, przy których boku się znajdowały. Tyle, że czasy były takie, że kobiety, jeżeli chciały być szanowane, nie mogły zajmować się np. pisaniem. No chyba, że robiły to pod pseudonimem, w ukryciu. Mężczyznom na wiele przyzwalano, one były cały czas oceniane, obserwowane, a przecież wraz z utratą dobrego imienia, w parze często szła utrata środków do życia.
Obraz Dominika Grafa może się trochę dłużyć, na pewno nie jest to kino, które by powalało tempem i trzymało za gardło zwrotami akcji. To klasyczny melodramat, zgrabnie zrobiony (kostiumy, scenografia, muzyka, klimat) i pełen emocji. Przyjaźń Friedricha Schillera i dwóch sióstr, zubożałych arystokratek, dość szybko przekształci się w fascynację i namiętność. Co z tego, że jedna jest mężatką - fakt iż w związku nie jest szczęśliwa, ma nam wszystko wyjaśnić i ją usprawiedliwić. To druga, młodsza i bardziej nieśmiała wygra los na loterii i będzie mogła oficjalnie poślubić poetę. Na tym jednak nie skończy się ani ich trochę dziecinna przysięga, że będą dzielić się wszystkim (również czasem spędzanym z przystojnym młodzieńcem), ale nie skończy się też jego uczucie, które dzieli między nie obie.
Miłosny trójkąt i kino kostiumowe - jeżeli lubicie takie połączenia, "Siostry i Schiller" to dobry wybór.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuję Małgosi z Aurora Films.
Chętnie obejrzę ten film, nawet pomimo tego, iż niekoniecznie powala na kolana.
OdpowiedzUsuń