sobota, 5 kwietnia 2014

Czerwony golem - Peter Higgins, czyli nad Rosją walczą anioły

Oj ciężko się zebrać do pisania notki po całym dniu pracy fizycznej (jak człowiek nie przyzwyczajony to i męczy się szybko). Ale jutro tym bardziej ciężko będzie się zebrać, bo człowiek będzie chciał leniuchować. To może jednak napiszę dziś.
Kolejna zaległa notka książki nadesłanej do recenzji. Okładka kusiła bardzo, streszczenie zapowiadało ciekawą i szybką lekturę, a mimo to jakoś ciężko mi było wgryźć się w tę historię. Może dlatego, że jak czytam w zapowiedziach: thriller, science fiction, to spodziewam się szybkiej akcji i fabuły, w której łatwo się będzie odnaleźć. Tymczasem tu autor raczej nie ułatwia nam lektury, wrzucając nas dość szybko w dziwny świat alternatywny i nie wyjaśniając nam specjalnie żadnych reguł nim rządzących.

Dla wielu osób to wcale nie musi być wada, ale nie ukrywam, że nie wchodziło mi się w tę historię dość ciężko. Od początku podobał się klimat, ale w wielu momentach zadawałem sobie pytania - o co chodzi, jaki to będzie miało wpływ na dalszy bieg wydarzeń, jak to zostanie wyjaśnione. I nie zawsze znalazłem satysfakcjonujące odpowiedzi. Cóż - może zapowiada się jakiś ciąg dalszy tej historii?
Co wiemy? Kraj w którym dzieje się akcja, jako żywo przypomina nam Rosję - imperium, które rządzone jest twardą ręką, w którym policja gromadzi teczki na każdego mieszkańca, inwigilacja i terror są powszechne, a miłość do przywódcy jest obowiązkiem. Imperium oczywiście według oficjalnej propagandy jest wszechmocne i niepokonane, wygrażać może pięścią wszystkim wrogom, a jedynie najbardziej wtajemniczeni między sobą wymieniają opinie, że to kolos na glinianych nogach. Jednak ten świat nie jest zupełnie taki sam jak znana z naszej rzeczywistości historyczna Rosja z lat 30-tych. Tu odwieczna magia tkwiąca w siłach natury, choć zepchnięta na jakieś bagna i odludzia, wciąż jest żywa i przenika nawet do miast. Tu ludzie potrafią wykorzystywać niesamowitą moc jaką znaleźli w ciałach spadających z nieba aniołów. Giganty, rusałki, występują obok rewolucjonistów wzywających do protestów i wojska, które na koniach rozgania protesty, a plany i nowinki techniczne wymyślane przez człowieka, nie raz muszą ulec siłom przyrody.
W takim oto świecie prowadzone jest pewne śledztwo. Nie spodziewajcie się jednak typowego kryminału, czy thrillera, w którym wszystko poprowadzone jest według klasycznych schematów, wyjaśnione do końca, a na końcu oczywiście dobro ma pokonać zło. No nic z tego tym razem. Ale może dobrze?

Kilka naprawdę fajnych pomysłów, scen lub opisów miasta, przy których ciary lecą przez plecy. A że pozostaje niedosyt? Cóż, nikt nie obiecywał nam, że będzie tak jak zwykle. Niezłe political fiction, choć autor chyba nie za bardzo potrafił się zdecydować w którą stronę pójść- nakreślenia tła wydarzeń i klimatu, czy raczej akcji i biegu wydarzeń, w które wciąga dwójkę głównych bohaterów.

3 komentarze:

  1. cierpliwie czekam na książeczke ciekawa jak mi przypadni do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj jestem jej baardzo ciekawa ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh, nawet aktualne tak patrząc po okładce. No ale książki nie ocenia się po okładce ;)

    OdpowiedzUsuń