środa, 20 listopada 2013

Popiełuszko. Wolność jest w nas, czyli pamiętać trzeba


Ten film widziałem jeszcze zanim zacząłem pisać bloga, więc notki o nim u mnie nie znajdziecie, ale emisja serialu w TVP zainspirowała mnie do tego by sobie go przypomnieć i skreślić kilka słów. Jak to bywa w takich przypadkach, trochę to dziwny serial - prawie nie kojarzę scen i wątków, które by były zupełnie nowe. Po prostu tnie się całość na 40 minutowe części, dodaje jakieś nieistotne detale i robi "premierę" czegoś co udaje nowe. Ech, żal. Ale pal licho politykę TVP, ważne że sporo osób, które kina omijają z daleka (a sporo takich) mogło tą produkcję zobaczyć. A uważam, że jak najbardziej warto. Mimo pewnych jej słabości.



To film z rodzaju tych, które będą oglądane i odbierane zupełnie inaczej przez osoby, które tamte czasy pamiętają. Wtedy nawet pewne uproszczenia, patos, nie drażnią tak bardzo, bo przypominamy sobie, że to wcale nie odbiegało tak bardzo od tego co widzimy na ekranie. Czujemy tą atmosferę, to zaangażowanie, funkcjonowanie w ciągłym zagrożeniu, ale też rosnący sprzeciw, w który angażowało się niemało ludzi. Trudno zrozumieć osobowość księdza Jerzego i jego nauczanie, to jaki miał wpływ na ludzi, bez kontekstu tych czasów w jakich przyszło mu posługiwać. Dla wielu ludzi był symbolem odwagi, walki o prawdę, ale też błędnie widzieli w nim przywódce swojej wojny, którą pojmowali często zupełnie inaczej. Walka o prawa człowieka, o wolność sumienia, godność człowieka pracy nie jest przecież równoznaczna z rzucaniem kamieniami i wrzeszczeniem "i na drzewach zamiast liści...". To wydaje mi się dobrze udało się uchwycić w tym filmie. To nie tylko chwile zachłyśnięcia się tym, że tyle osób go słucha, ale również ból, smutek, samotność, że tak wielu ze słuchających nie rozumie, nie bierze tych słów do serca.  No i narastające poczucie osaczenia przez spuszczone na niego psy, próbujące dopaść go ze wszystkich stron, oskarżając, plując, śledząc i gdy wreszcie zleceniodawcy się zniecierpliwili, rzucające się by zagryźć.  

W 30-tą rocznicę zamordowania księdza Popiełuszki emisja tej produkcji jest decyzją godną pochwały. Fabuła przyciągnie zawsze większą uwagę niż nawet najlepszy dokument.

Jak wspomniałem: film nie jest bez wad. Razi trochę patos niektórych scen (np. robotnicy w hucie), uproszczenia (niektóre postacie odmalowane tak prostacko, że to aż razi), ale rozumiem, że twórcy po prostu chcieli pomieścić tu jak najwięcej nie tylko faktów, ale i pewnej atmosfery tamtych czasów. Może brakuje też trochę tu emocji (dopiero ostatnie minuty sprawiają, że trudno oddychać), wynika to trochę z beznamiętnego stylu opowiadania o tych wydarzeniach - jedna scenka po drugiej, jak w kronice filmowej. Nie pomaga nawet odrobina humoru, albo mruganie okiem do widza (scena pościgu) - montaż i takie rozwiązania w scenariuszu sprawiają, że o ile jedna scena jest emocjonalnie poruszająca, to zaraz po niej napięcie się rozmywa i w żaden sposób już do niej nie wracamy. 

Adam Woronowicz poradził sobie z rolą naprawdę dobrze. Jest wyciszony, ciepły, ale czujemy, że skrywa w sobie wiele emocji. Udało się też uchwycić jego życie duchowe, modlitwę, która dawała siłę, nadzieję księdzu Jerzemu. Był zwykłym, prostym człowiekiem, ale niezwykłym właśnie dzięki temu, że wiarę traktował bardzo serio.
Na plus również sceny z postaciami, które grają samych siebie, uczestniczyły w tamtych wydarzeniach i wykorzystanie zdjęć dokumentalnych. 

Jeżeli narzekałem na Wałęsę, którego oglądałem na chłodno i uważam, że nie ma w nim krzty emocji, to tu, mimo wad uważam, że film jest ciekawszy. I mimo pewnych scen, które są zbyt uproszczone, to sama postać pokazana została w sposób bardziej złożony, interesujący.


8 komentarzy:

  1. Nie miałam jeszcze okazji oglądnąć całego filmu. Muszę go poszukać w internecie.
    Wolność wewnętrzna to łaska, której nam dzisiaj bardzo potrzeba, bo czasy są prawdziwie trudne.

    OdpowiedzUsuń
  2. Popiełuszko nauczył mnie czym jest wolność. Widziałam go jakieś 6-7 lat temu i emocje, jakie wywołał film pamiętam do dziś, a do Księdza mam ogromny szacunek - właściwie był to pierwszy człowiek, któremu zawdzięczam tak wiele w sensie duchowym. Podkreślę, że wtedy nawet nie byłam wierząca :) A więc film wart obejrzenia i polecenia ze względu na emocjonalny ładunek, choć to pewnie też zależy od odbiorcy :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to niesamowite, że pokora, skromność, otwarte serce i mówienie prawdy pociągają nawet bardziej niż niejeden autorytarny przywódca, a czas pokazuje kto był większym autorytetem...

      Usuń
    2. tylko takie cechy poświadczone życiem mogą pociągnąć tłumy,
      brak nam dzisiaj tak mocnych wiarą osobowości, ale z drugiej strony widać, jak jesteśmy jak chorągiewka na wietrze..... przypominamy sobie o tym co nam głoszono przy okazji rocznic .....a później znów zapominamy o naukach jakie były głoszone choćby przez Jana Pawła II.......

      Usuń
  3. Mnie chyba już zawsze będzie przerażać to, że sprawcy takich zbrodni nie ponoszą za to kary. Nieważnie czy robili to w całkowicie świadomy i pozbawiony uczuć sposób czy byli sterowanymi za sznurki marionetkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zwłaszcza gdy wiesz, że bezpośredni sprawcy są już na wolności, nie?

      Usuń
    2. i jeszcze pewno biorą wysokie emerytury.......

      Usuń