Czasem jakieś płyty powędrują do
znajomych i wracają do mnie po kilku miesiącach, albo nawet latach. Żal i
zgrzytanie zębów. Ale jest i korzyść - nagle ma się ochotę odkrywać
różne rzeczy na nowo. Tak trochę miałem z ta płytą.
Jedyna
płyta Żywiołaka jaką mam (niestety), to remixy tego co zwykle robią,
nie daje więc takiej frajdy jak ich zwykłe nagrania. Czy to zabawa, czy
próba dotarcia do słuchaczy, którzy właśnie siedzą w techno i
elektronice? Na co dzień kapela, która gra folk z niesamowitą punkową
energią tu wchodzi do strefy, która mnie niespecjalnie kręci (ale taka
to już moda - Sweet noise też strasznie mnie rozczarowało takim
kierunkiem) i łączy wodę z ogniem...
Różni
didżeje wzięli na warsztat kawałki z płyty Nowa ex-tradycja - różne
nastroje, różne interpretacje, a łączy je tylko to, że materiałem
wyjściowym była nie elektronika, tylko żywe i tradycyjne instrumenty.
Mimo przetworzenia lira korbowa, altówka, drumla, lutnia, czy
baraban nadal nadają całości ciekawego, charakterystycznego brzmienia. Tyle,
że zamiast podkreślenia ich rytmem gitar i basu (tak brzmiało to na pierwszej płycie), tu mamy podkręcone
dźwięki produkowane przez technologiczne zabawki. Mniej słychać wokali
(a szkoda), jest bardziej agresywnie, psychodelicznie i trochę chłodno
(ale taki już urok industrialu). Gubi się trochę ludowy klimat tych
numerów, tekst - to wszystko jest niby kanwą dla szaleństw didżeja, ale
to dobre na imprezę klubową, a nie na płytę której bym chciał na co
dzień słuchać. Wolę oryginał, choć muszę przyznać, że nóżka chodzi :) Ja po prostu rzadko kiedy sięgam po tego typu muzę. Tu mamy jakby połączenie kapeli ludowej z Prodigy. Jesteście ciekawi co by z takiego zestawu wyszło?
A
na deser po serii mixów próbka normalnego grania kapeli - kawałek
"Rolnik" - prawda, że nie mniej energetyczny? Te bity wcale im
niepotrzebne :)
Podsumowując.
Ja chyba jednak wolę Żywiołaka z pierwszej płyty i na ten materiał będę
sobie polował na CD. Tu nadal jest żywiołowo, ale zupełnie inaczej. Może
bardziej przekona to młodsze pokolenie, dla których bez trans, techno i
elektroniki nie ma dobrej muzy.
***********************************************************************
Konkurs miał trwać do niedzieli, czas więc go rozstrzygnąć, bo już chyba nikt więcej się nie zgłosi... Kotka, która u nas w domu zwykle jest wskazywana jako najbardziej obiektywna w przeprowadzaniu losowań tym razem odmówiła (bo urodziła niedawno 3 kociaki i jest cholernie wymęczona), więc w domu szukaliśmy stworzenia, które dokona tego za nią... Ostatecznie pomógł nam jeden z bohaterów książek o Panu Kuleczce (kiedyś czytaliśmy) - zgadnijcie sami kto to taki. Wylosowany jest prawdziwym szczęściarzem...
Jutro kontaktuję się w sprawie przesłania kodów z użytkownikiem o mailu: romanpa....ski19..@interia.eu
Gratulacje, fanfary i w ogóle takie tam.
I muzyczka na koniec.
Aha: jeszcze jeden konkurs trwa, a następny dopiero za tydzień, bo trzy rzeczy, które będą w najbliższym czasie nagrodami jeszcze w trakcie czytania... A o Lemie napiszę na pewno!
Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńLosowania dokonała kaczka Katastrofa? Najbardziej spektakularne byłoby losowanie przez muchę bzyk bzyk:)
OdpowiedzUsuńtrafiłaś! Czekałem na którym z losów usiądzie mucha!
Usuńwspaniala sierotke sobie znalazles ;-) Gratulacje :-)
Usuń