Nie wiem jeszcze co nam zagra w odtwarzaczu w samochodzie, na co będziemy mieli ochotę (a trasa przecież długa), ale póki co jeszcze notka o czymś, co zaciekawiło mnie i gdzieś tam towarzyszy od kilku tygodni. Chodzi o płytę Mech - kapeli, która debiutowała jeszcze w latach 70-tych, a ostatnio się reaktywowała i dzięki wsparciu WOŚP zdobyła troszkę rozgłosu. Mocne brzmienie, gitarowe riffy i ciekawy wokal Macieja Januszko (niewiele kapel grających cięższą muzę ma tak rozpoznawalne teksty) - to granie trochę mocniejsze niż na dawnych płytach, stylem bliższe temu co np. robiło TSA, Black Sabbath (a Januszko przypomina stylem śpiewania Ozzy'ego).
Muzycznie - sporo gości (m.in. muzycy Dżemu, Turbo, Voo Voo, TSA), ale czuje się, że świetnie się ze swoimi umiejętnościami wkomponowali w tę hard rockową formułę jaką bawi się Mech. Żywiołowo, radośnie i bez specjalnego zadęcia. Może i nie oryginalne, ale w końcu w Polsce takiego grania było niewiele, więc czemu nie? Na płycie wypadło fajnie, na koncertach wychodzi pewnie jeszcze lepiej...
Eh, młodość - kiedyś to były Zjednoczone Siły Natury Mech, swoją drogą potencjał części zespołów (akurat nie tego) wyczerpywał się na oryginalności nazwy :-)
OdpowiedzUsuńteraz krótsza nazwa, muza ostrzejsza, ale dobrze, że wracają...
Usuń