Tak
sobie myślę, że to tylko Czesi potrafią nawet opowiadając poważną,
tragiczną historię wprowadzić tam element humoru, ironii i postawy
Szwejka. No bo jak to? O więzieniach w czasach stalinowskich opowiadać w
sposób taki gdzie obok tortur, bicia, karcerów, kar śmierci itd.
pokazać humor, miłość, optymizm, szaleństwo? Wyobraźcie sobie coś
takiego np. jako elementy naszego Przesłuchania z Jandą. Każdy promyk
słońca natychmiast musiałby jak najszybciej być zgaszony. A tu przeplata
się to prawie cały czas. Nie jest to komedia, ale ten dramat naprawdę
nie przytłacza tak bardzo jak inne tego typu obrazy. Przypomina to
trochę w klimacie to co pisał o pobycie w obozie koncentracyjnym nasz
Grzesiuk. Bo okazuje się, że nawet w takich miejscach ludzie żartują,
kombinują, a i na kobitki lubią popatrzeć i pomarzyć.
Młody chłopak - Lubos to troszkę szalony wieczny optymista kochający jazz. Do więzienia trafia trochę przez przypadek - ktoś z rodziny był zamieszany w ulotki godzące w ustrój, a nasz bohater na dodatek był na tyle bezczelny, że zażartował w sądzie, że jest mu wszystko jedno jaki dostanie wyrok. W więzieniu okazuje się, że jest też dziewczyna na którą zwrócił kiedyś uwagę - Dana. Co z tego, że w innym bloku, że nie mogą się widzieć. Dla takiego wariata nie ma rzeczy niemożliwych.
Wybaczcie dłuższą przerwę, mam nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych wieczorów coś nadrobię. Po prostu w piątek wyruszyliśmy całą ekipą mojego działu do Zakopanego. Podróż w korkach (8 godzin), zmęczeni, bo przyjechaliśmy po północy. Ale powiedzcie czyż można było nie wykorzystać tego czasu. Od jutro już ostre przygotowania do konferencji, którą zaczynamy w poniedziałek. Ale za to dziś cudowne góry!!!
Młody chłopak - Lubos to troszkę szalony wieczny optymista kochający jazz. Do więzienia trafia trochę przez przypadek - ktoś z rodziny był zamieszany w ulotki godzące w ustrój, a nasz bohater na dodatek był na tyle bezczelny, że zażartował w sądzie, że jest mu wszystko jedno jaki dostanie wyrok. W więzieniu okazuje się, że jest też dziewczyna na którą zwrócił kiedyś uwagę - Dana. Co z tego, że w innym bloku, że nie mogą się widzieć. Dla takiego wariata nie ma rzeczy niemożliwych.
Można
polubić tego bohatera, taką troszkę jego nieodpowiedzialność i pogodę
ducha - nie dał sobie odebrać nadziei nawet w więzieniu i wciąż zamiast
się bać on woli patrzeć się w niebo i zachwycać się tym co mu niesie
życie (książka, jakieś ptaki, czy zobaczenie ukochanej). Prawdziwa
miłość, która wbrew otoczeniu, murom, zakazom, rozkwita i nie chce
zniknąć...
Film obejrzałem na platformie iplex.pl Wybaczcie dłuższą przerwę, mam nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych wieczorów coś nadrobię. Po prostu w piątek wyruszyliśmy całą ekipą mojego działu do Zakopanego. Podróż w korkach (8 godzin), zmęczeni, bo przyjechaliśmy po północy. Ale powiedzcie czyż można było nie wykorzystać tego czasu. Od jutro już ostre przygotowania do konferencji, którą zaczynamy w poniedziałek. Ale za to dziś cudowne góry!!!
Zmęczenie, brak czasu albo sieci itd. różne mogę wymyślać tłumaczenie, ale co ja się będę tłumaczył. Powrót w góry i to z ludźmi, których przecież znam od lat. To mówi wszystko.
A góry jak zwykle cudne! Warunki trudne, musieliśmy zmieniać plany, ledwie daliśmy radę, ale było warto. Jeżeli będziecie ciekawi - będzie więcej fotek...
Zazdroszczę, też by mi się taka wyprawa na łono natury przydała. Udanych wojaży zatem i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa tu usiadłam wygodnie licząc na wyjątkowo obfity post, a tu ledwo dwa zdjątka i krótkie info o wypadzie :(
OdpowiedzUsuńNie pisz, nie pisz, tylko CHŁOŃ! Blog poczeka, czytelnicy również :D
OdpowiedzUsuńPóki co nie trać czasu na blogowanie. Chłoń to miejsce :-)
OdpowiedzUsuńMogę tylko zazdrościć .Jak najwięcej świeżego powietrza przywieź w płucach i tchnij go w następny post.
OdpowiedzUsuńw Zakopanym byłam całe wieki temu! z chęcią bym się znów wybrała
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale nigdy nie byłam w górach... Nie przepadam za śniegiem, ale w tym przypadku zrobiłabym wyjątek. :)
OdpowiedzUsuńBlog na drugim miejscu, podróż na łono natury ważniejsza. Miłego czasu i powodzenia!
OdpowiedzUsuńJa również nie byłam nigdy w górach... A uwielbiam śnieg!
OdpowiedzUsuńO, jaki fajny wypad w góry, też bym tak chciała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
kochani, dzięki za dobre słowo, rzeczywiście w górach nikt nie myśli o internecie ani o blogu, ale dziś jeszcze tylko krótki spacer do sanktuarium na Wiktorówki i Rusinową Polanę i tyle gór na ten rok. Krótko acz intensywnie. Może napiszę coś wieczorem, a tu notka zostanie wypełniona recenzją jakiegoś ostatnio oglądanego filmu. Nawet wiem jakiego - spodziewajcie się Kawałka Nieba
OdpowiedzUsuńPięknie! Aż nie chce mi się wierzyć, że propozycję wyjazdu w góry w ten weekend tak ochoczo odrzuciłam, właśnie ze względu na śnieg :( Tym bardziej jestem ciekawa reszty zdjęć :)
OdpowiedzUsuńPS. Te, które mamy okazję widzieć, gdzie zostały zrobione?
ten śnieg rzeczywiście dał popalić - szło się ciężko, było b ślisko, wszelkie plany czasowe można było w kieszeń schować. No i ilość ludzi na szlaku - to jakieś kuriozum zupełne - tyle to nawet latem nie pamiętam w tych miejscach. Zaraz się biorę za opisywanie, by przekonać tych co jeszcze Tatr nie próbowali...
OdpowiedzUsuńA Małe Ciche dziś miałem okazję mijać górą bo pojechaliśmy na Wiktorówki na mszę św.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.427800050589525.86829.100000786027343&type=3
OdpowiedzUsuń