poniedziałek, 3 września 2012

Kret, czyli ukrywanie przeszłości to krzywda dla następnych pokoleń

Korzystając z tego, że wypatrzyłem w kioskach Galę z tym filmem za jedyne 12 złotych, postanowiłem o nim szybko napisać, by - jeżeli ktoś nie widział - można było pobiec do kiosku. W tym samym numerze też spory materiał z Krystyna Janda i Marią Seweryn - może więc będzie też co poczytać?
A "Kret" naprawdę wart jest polecenia. Raz - naprawdę dobrze się go ogląda, robi wrażenie zarówno gra aktorska, całość od strony technicznej, scenariusza, dialogów, ale dla mnie dużo ważniejsze: dwa - bardzo dojrzałe podejście do tematu współpracy ze służbami bezpieczeństwa w PRL. Świetnie poprowadzona historia, w której tak naprawdę nie ma narzuconych gotowych odpowiedzi, oskarżeń, usprawiedliwień. To widz sam dokonuje własnej oceny moralnej i musi odpowiedzieć sobie na różne pytania. Duży plus wiec nie tylko za podjęcia ważnego tematu, który ostatnio wciąż obecny jest w mediach tylko w krańcowo różnych ocenach, które zniechęcają młodych Polaków do rozmawiania o tym temacie w ogóle. Reżyser Rafael Lewandowski jest niewiele starszy ode mnie i choć przecież sam nie doświadczył tego okresu tak okrutnie jak starsze pokolenia, świetnie oddał atmosferę tamtych czasów, ludzkie dylematy. 
Ale po kolei. Mamy ojca i syna. Zygmunt (kolejna świetna rola Mariana Dziędziela) to legenda walki z komuną, górnik, przywódca strajków. Jego syn (niezły Borys Szyc) to człowiek, który próbuje zorganizować sobie normalne życie w dzisiejszej niełatwej rzeczywistości - mieszka u ojca z żoną i dzieckiem, łapie się różnych inicjatyw by się dorobić i wreszcie stanąć na nogi. Obaj mało rozmawiają o polityce, choć pewnie z różnych powodów. To co ważne od pierwszych minut filmu, to jak czuje się między nimi fajną więź, bliskość. I to dla mnie jest najciekawszy wątek w tym filmie. "Kret" to dramat syna, który kocha ojca i nie może uwierzyć w oskarżenia go o to iż donosił na kolegów i tak naprawdę nawet jako przywódca strajku był wtyką SB. Miłość, która jest narażona na próbę, na podejrzenia. Pal licho cały wątek procesu, reakcji innych na te oskarżenia, pytań na ile wierzyć zeznaniom byłych milicjantów, teczkom itd. To już znamy. Ale ten wątek "ludzki" zmagania się z przeszłością zagrany został świetnie. Prawda czy nie? Wierzyć w zapewnienia, czy w "dowody"? Jak przecież trudno uwierzyć w to, że ktoś okłamywałby tyle lat własnych bliskich? A może to tylko głupi podpis wymuszony szantażem? Czego się nie robi i nie poświęca by chronić bliskich...
I w dodatku to wszystko ciekawie pokazane - niezłe dialogi, dużo zbliżeń, spokojne, wyciszone zdjęcia. Fragmenty wykorzystane w zwiastunie przypominają thriller i rzeczywiście film w ostatnich minutach przyspiesza. Ale to co najciekawsze dzieje się wcześniej.
Naprawdę dobry dramat o tym jak przeszłość może wpływać na relacje w rodzinie. To film myślę, że szczególnie ważny dla młodszego pokolenia ze względu na przeniesienie ciężaru nie na przeszłość, ale na teraźniejszość. Często słyszymy - młody jesteś, g... rozumiesz. Tak się składa, że my też mamy prawo do stawiania pytań, do oceny, nie dla zemsty, a raczej by oddać sprawiedliwość ofiarom i ich dzieciom. I po to by przemyśleć jak sami byśmy się zachowali w takich sytuacjach.
O przeszłości trzeba rozmawiać, a nie tak jakby chcieli niektórzy: zapomnieć. Bo może się okazać, że następne pokolenia już kompletnie będą bezradne wobec etycznych wyborów.
Ach i jako rodzynek dodatkowy w tym cieście - Wojciech Pszoniak w roli SB-ka.

4 komentarze:

  1. Może kiedyś uda mi się go w całości oglądnąć w tv, gdyż temat nośny a i obsada jest znakomita.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałam go w kinie całkiem przypadkiem i było to chyba największe zaskoczenie roku. Pozytywne oczywiście. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda? naprawdę ciekawe podejście. nie łopatologiczne tak jak często nam się zdarza, otwarte na ocenę postaci i wydarzeń...

      Usuń