poniedziałek, 23 stycznia 2012

Drzewo czyli o tym iż żałoba nie jest łatwa

To już któryś raz z kolei, że na film zwracam uwagę dzięki temu iż nie jest z USA :) Może uznacie, że to dziwne, ale czasem przeglądając program tv tak już mam. I raczej się nie zawodzę - nawet proste historie ogląda się inaczej, mają jakiś specyficzny klimat. No i jak Australia od razu człowiek wyobraża sobie cudne plenery. Tu głównie mamy wieś, małe miasteczko, jakieś wielkie przestrzenie i nieduży dom na odludziu pod wielkim wspaniałem drzewem figowym. Ono jest tu na równi bohaterem tego filmu jak każdy z ludzi.
Szczęśliwa rodzina - Dawn i  Peter oraz czwórka ich dzieci. I nagle wszystko się zmienia, bo Peter umiera (na początku filmu wiec chyba wiele nie zdradzam). Każde z nich próbuje sobie jakoś z tą stratą poradzić. Dla Dawn jest to niemal ponad jej siły - przed długi czas pogrąża się w depresji totalnie zaniedbując rodzinę. Nie pomagają naciski sąsiadów, napięcie w domu i coraz większe kłopoty z dziećmi... Potrzeba dużo czasu by się pozbierać i oswoić. Zapomnieć nie da się chyba wcale. Nawet gdy potem będzie próbowała szukać zapomnienia i chwili szczęścia w ramionach innego.
8-letnia Simone znalazła inny sposób na przeżywanie straty - wierzy, że dusza jej ojca żyje w wielkim drzewie i nadal może z nim mieć kontakt, rozmawiać. I rzeczywiście patrząc na różne sceny tego filmu można by pomyśleć, że reżyser sugeruje nam iż to drzewo chce wpływać na los tej rodziny, jest też traktowane przez niczym relikwia. Figowiec rozrasta sie coraz bardziej zagrażając już nie tylko estetyce gospodarstwa, ale również ich bezpieczeństwu. Tylko jak wyciąć drzewo, które jak twierdzi córka jest nie tylko pamiątką, ale też żywym dowodem obecności zmarłego męża wśród nich. Dawn będzie musiała wybierać - szansę na nowe życie, szczęście i odcięcie się od wspomnień lub życie w cieniu drzewa i pielęgnowanie pamięci i otoczenia tak aby nic nie zmieniać...
Niegłupi film, choć być może na ten temat zrobiono już rzeczy ciekawsze i bardziej wyraziste. I tak warto zobaczyć. 


 
inne oglądane i recenzowane z Australii
Błogosławiona lub Królestwo zwierząt


4 komentarze:

  1. Oj mocno mnie zachęciłeś. Skąd Ty bierzesz takie tytuły?
    Uwielbiam Charlotte. Jak tylko uda mi się film zdobyć rzucę się na niego żarłocznie:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzieś napotkałam już ten tytuł, i napewno kojarzę plakat. Zachęciłeś mnie nie powiem, najpierw jednak muszę nadrobić globowych zwycięzców :)

    OdpowiedzUsuń
  3. skąd biorę? z tv - chyba z Cinemaxu... Film naprawdę ciekawy i ciepły. A co do Globów - jeszcze neistety nie wszystko do zdobycia :( ja też czekam na różne rzeczy - spadkobiercy idą do mnie w wersji ksiązkowej, a filmu jestem bardzo ciekaw

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za opis - obejrzałam i zgadzam się z Tobą :-)

    OdpowiedzUsuń