Moja dzisiejsza podróż do Łodzi okazała się może nie super wygodna, ale za to udało się ja całkiem nieźle umilić. W jedną stronę lekturą "Requiem dla snu", a w drugą filmem. W takich warunkach to można sobie podróżować :) Byle ciepło było. Film sprawił mi dużą przyjemnośc, wyobraźcie sobie jaka była moja frajda gdy po powrocie do domu okazało się, że żona odebrała z poczty paczkę - Media Rodzina przysłało mi egzemplarz książki do recenzji. Przyjemność będzie więc jeszcze zwiększona, a za czas jakiś spodziewajcie sie nie tylko recenzji, ale i konkursu.
Ileż to już wzruszeń i emocji przeżywaliśmy oglądając na ekranach filmy na temat rasizmu. "Służące" nie dają nam nic nowego, ba - nawet w warstwie konstrukcji i scenariusza większość rozwiązań jest ograna. A mimo to nie tylko się ogląda, ale i wzrusza!
Ileż to już wzruszeń i emocji przeżywaliśmy oglądając na ekranach filmy na temat rasizmu. "Służące" nie dają nam nic nowego, ba - nawet w warstwie konstrukcji i scenariusza większość rozwiązań jest ograna. A mimo to nie tylko się ogląda, ale i wzrusza!
Akcja niespieszna, historia mało skomplikowana, dużo obyczajowej i towarzyskiej otoczki sąsiedzkiej z małego miasteczka na południu Stanów. Choć przecież równie dużo czasu twórcy filmu poświecają różnym historiom rodzinnym mieszkanek miasteczka z białej klasy średniej, nasza uwaga i tak koncentruje się na ich służących. Te na których opiera się nie tylko prowadzenie całego gospodarstwa, które wychowują dzieci, ale też w milczeniu znoszą wszystkie poniżenia i podkreślanie nierówności. W to środowisko, gdzie nikt nie chce żadnych zmian wkracza młoda dziewczyna Skeeter. Po studiach, z marzeniami o pisaniu od razu zauważa różne rzeczy, które ją dziwią, na które nie chce się godzić. Pomysł by napisać książkę, która szczerze pokaże światu jak wygląda życie na południu z punktu widzenia służących na początku wcale nie wzbudzi entuzjazmu u przepytywanych na te okoliczność. Czy książka powstanie i czy cokolwiek może zmienić? Zobaczcie sami. Kawałek wielkiej historii USA, ale widzianej z perspektywy mieszkańców prowincjonalnego miasteczka. Rasizm, uprzedzenia, dzielenie wszystkiego na dostępne tylko dla białych, a osobno dla czarnych, wyzysk, ale też miłość, tęsknota i wiele emocji. I humor! Choć nie zaśmiewamy się może do rozpuku, na szczęście historia nie jest też jakoś bardzo dołująca - to raczej opowieść z pewną nutką optymizmu, sentymentalna i ciut przesłodzona (bo uproszczona).
Mimo niespesznego tempa, pewnej staroświeckości, ta historia ma dużo uroku. Na pewno jest dobrze zagrana - naszych bohaterek trudno nie polubić, trudno im nie współczuć, ale nie jest to przesadnie wymuszane. Octavia Spencer i Viola Davis są świetne i wcale się nie zdziwię gdy jedna z nich zgarnie Oscara (stawiam na Spencer za rolę drugoplanową, choć Davis była lepsza - ale przegra chyba z Żelazną Damą). Kobiety nie użalają się nad sobą - większość z nich przyjmuje swój los jako coś oczywistego (choć przecież bolesnego), ale gdy szala goryczy się przeleje będą potrafiły zaryzykować po to by coś zmienić, by komuś pomóc...
Mimo niespesznego tempa, pewnej staroświeckości, ta historia ma dużo uroku. Na pewno jest dobrze zagrana - naszych bohaterek trudno nie polubić, trudno im nie współczuć, ale nie jest to przesadnie wymuszane. Octavia Spencer i Viola Davis są świetne i wcale się nie zdziwię gdy jedna z nich zgarnie Oscara (stawiam na Spencer za rolę drugoplanową, choć Davis była lepsza - ale przegra chyba z Żelazną Damą). Kobiety nie użalają się nad sobą - większość z nich przyjmuje swój los jako coś oczywistego (choć przecież bolesnego), ale gdy szala goryczy się przeleje będą potrafiły zaryzykować po to by coś zmienić, by komuś pomóc...
Dwie i pół godziny i nawet na chwilę trudno powiedzieć, że się nudziłem. To się ogląda drodzy państwo! Spokojnie do postawienia na półkę obok innych tego typu produkcji - niby sztampowych, ale dzięki pewnemu specyficznemu stylowi opowiadania i przede wszystkim grze aktorskiej zapamiętanych na równi z Oscarowcami. "Smażone, zielone pomidory", "Skrawki życia", "Kolor purpury", teraz "Służące". Te filmy są do siebie podobne nie tylko dlatego, że w centrum są kobiety i że opowiadają o podobnych czasach...
Na "służących" byłem w kinie. Książka jest w moich planach, ale tych ciut dalszych :-)
OdpowiedzUsuńAle książki nie czytałeś, co?
OdpowiedzUsuńFilm sobie obejrzałam w święta, z siostrzenicami, im się bardzo podobało, mnie było mało, mało, mało. No co poradzić, że książka zawiera więcej: przemyśleń, wątków, więcej wszystkiego!
ksiązka przede mną...
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się.
UsuńMam nadzieję, że Octavia Spencer zgarnie Oscara, bo Davis ma marne szanse ze Streep i Close, chociaż kto wie.
OdpowiedzUsuńKsiążka mnie zachwyciła, film zadowolił, bo jak się historię już zna, to ciężko paść na łopatki, ale nie było siary. Za to Iron Lady zachwyciła i kibicuję Meryl.
OdpowiedzUsuńA co dostałeś z Media Rodzina? Czuję się, jak w autobusie, zapuszczam żurawia, a i tak nie widzę, co facet obok czyta :-)
OdpowiedzUsuńno właśnie Służąceu nas wydane przez Media Rodzina... radocha spora
OdpowiedzUsuńAaaa, to gratulki, wstrzelili się idealnie
OdpowiedzUsuń