poniedziałek, 9 stycznia 2012

Blondynka na Zanzibarze - Beata Pawlikowska czyli dla kogo tajemnica szczęścia

I kolejna pozycja z serii kieszonkowych miniaturek wydawanych przez National Geographic. Tym razem mistrzyni w multiplikacji swoich wspomnień. Każdy kraj doczeka się pewnie choćby po kilka pozycji książkowych :) Proszę państwa - oto blondynka. Tym razem z Zanzibaru otrzymujemy ok. 50 stroniczek - pozostałe 40 to proste rysuneczki i zdjęcia (mam wrażenie, że trochę mniej ciekawe niż w innych jej pozycjach). Mało? Ano właśnie - nie wiem ile zajmuje pisanie takich wspominek, zwłaszcza, że jeżeli odejmiemy banalne rozważania o naturze szczęścia, cytaty z Livingstone’a, Marco Polo i fragmenty dotyczace historii i niewolnictwa, które dla nikogo nie są jakąś nowością to zostanie stron może 25. I czego się z nich dowiemy?

Skąd zwyczaj nabijania na drzwi kolców, jak wyglądała droga do kariery urodzonego na wyspie Freddiego Mercury (i to z błędami), skąd się wzięła nazwa Dom Cudów, jak już wspomniałem trochę na temat historii wyspy (ale raczej w formie skompensowanej do krótkich ciekawostek). Ach no i to co akurat tym razem bardzo mi przypadło do gustu - dużo informacji na tematy kulinarne, a szczególnie o przyprawach. Poświecone im są spore fragmenty tej książeczki - mamy i cynamon, gałkę muszkatołową, goździki, wanilię... Nie tylko można sobie poczytać, ale i zobaczyć to na zdjęciach :) W każdym razie tym razem dużo zapachów i smaków, dużo mniej w tym relacjonowanie samej podróży, czy spotkań z ludźmi, jakichś przygód, które tak bardzo w opowieściach Blondynki lubimy.   
A można by przecież inaczej - przecież Pawlikowska miała już naprawdę fajne pozycje i potrafi o podróżach opowiadać. Rozumiem, że o cudownych plażach Zanzibaru nie da się pisać w nieskończoność, ale jeżeli odwiedzało się wyspę kilka razy (autorka przyznaje się do tego) to oczekiwałbym wiecej informacji choćby o tym jak wygląda tam życie obecne.
Dziecinne rysunki ponownie bardziej drażnią niż bawią - w końcu nie płacimy za bazgrołki, które stanowią 1/4 lektury. Niby lekko napisane, miejscami ciekawe, ale i tak pozostaje duuuży niedosyt i jednak rozczarowanie.
Wrażenie podobnie jak poprzednio - ta seria może się przyczynić w sposób drastyczny do wzrostu publikacji podróżniczych na naszym rynku wydawniczym. Nie, nie wcale nie dlatego, że pani Pawlikowska już szykuje kolejnych 20 tomów. Po prostu każdy po przeczytaniu takiego dzieła może stwierdzić, że sam napisze lepiej i ciekawiej. I pewnie będzie miał rację. O ile tylko wystawi nos poza hotel i basen, albo jeszcze lepiej ruszy tyłek poza duże miejscowości to zobaczyć, usłyszeć, przeżyć może niejedno. Potem to tylko spisać. I tylko żal, że potem ponieważ nie ma tak znanego nazwiska niestety nie wyda go National Geographic (wydawniczo pod sterami Martyny Wojciechowskiej ta nazwa zeszła na psy). Ale można inaczej...
Bo ja chyba zamiast takich produkowanych masowo wspominek znanych "podróżników" wolę wydać kolejne swoje pieniądze na dzieła prawdziwych pasjonatów, którzy podrożują nawet bez sponsorów. I potrafią zaryzykować własne pieniądze by wydać książkę tak jak np ta dwójka blogerów. Możemy prześledzić ich zmagania z tym pomysłem, ciułanie na realizację marzeń, a jak się nam spodoba możemy ich książkę zamówić (do mnie już dotarła, więc za czas jakiś recenzja)...
Piszcie, próbujcie wydawać, a ja trzymam kciuki! Zwyczajni ludzie, którzy mają odwagę ruszyć z domu realizując jakieś marzenie są większą motywacja by uczynić podobnie niż kobieta, która produkuje się i w radiu, w telewizji, w książkach wmawiając jakie to łatwe by przemierzać świat w poszukiwaniu tajemnicy szczęścia.  

43 komentarze:

  1. Ja recenzowałam ostatnio "Blondynkę na safari" i miałam podobne uczucia w dwóch kwestiach: Pawlikowska pisze o rzeczach oczywistych jakby nam przekazywała nie wiadomo jakie ciekawostki (obok informacji, które rzeczywiście są bardzo interesujące) i mało o ludziach, dużo o wszystkim innym. Może taka specyfika safari, ale jednak jakoś mnie to uderzyło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam literaturę podróżniczą i lubię słuchać Pwlikowskiej - no właśnie, słuchać! Wywiadów, wspomników, przeżyć z podróży. Niestety każda kolejna "Blondynka" coraz bardziej mnie rozczarowuje: treści w treści coraz mniej (analogicznie do cukru w cukrze) a i szata graficzna niezbyt zachęcająca. Pawlikowska serwuje nam zbędne zupełnie neurotyczne wynurzenia na tematy dalece odbiegające od meritum i zamiast ciekawej podróży - wędrujemy "palcem po mapie". A szkoda..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może powinna spisywać to, o czym opowiada? Kiedyś słuchałem jakiejś audycji, w której opowiadała o podróży do źródeł Gangesu i było to fascynujące. (m.)

      Usuń
  3. Tak, ona zdecydowanie powinna opowiadać, nie pisać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Większość jej ostnaich książek rozczarowuje niestety, do dość, że cienkie, mało ciekawe to jeszcze bez pomysłu zupełnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś doszłam do wniosku że książki Pawlikowskiej są idealne na kilku godzinną podróż pociągiem. Taki mól książkowy jak ja, który musi dopełnić całej celebracji rozpoczęcia lektury (... pled, dwie poduszki, kakao ;) ) czuje się przez Blondynkę wystrychnięty na dudka ;)

      Usuń
  5. Niestety w tej notatce poza subiektywnymi przemyśleniami autora znajdują się przekłamania. Nie wiem czy celowe czy nie. W to nie wnikam.
    1. "Bo ja chyba zamiast takich produkowanych masowo wspominek znanych "podróżników" wolę wydać kolejne swoje pieniądze na dzieła prawdziwych pasjonatów, którzy podrożują nawet bez sponsorów"
    To zdanie sugeruje, że Beata Pawlikowska ma sponsorów, co jest nieprawdą. Wielokrotnie podkreślała, że nigdy nie szukała sponsorów. Na swoją pierwszą podróż zarobiła w Londynie.
    2. "Zwyczajni ludzie, którzy mają odwagę ruszyć z domu realizując jakieś marzenie są większą motywacja by uczynić podobnie niż kobieta, która produkuje się i w radiu, w telewizji, w książkach wmawiając jakie to łatwe by przemierzać świat w poszukiwaniu tajemnicy szczęścia."
    Z tego zdania wynika, że Beata Pawlikowska miała zawsze piękne, łatwe życie, a Jej podróże finansuje bogaty wujek z Ameryki. Przecież ta kobieta tyle przeszła. Bulimia, anoreksja, próby samobójcze, gwałt... Mimo to potrafiła się podnieść i zmienić swoje życie. Dalej uważasz, że tak łatwo przemierzała świat w poszukiwaniu tajemnicy szczęścia...?

    OdpowiedzUsuń
  6. przekłamania? Nie wiem jak zarabiała na pierwsze podróże, mało o tym w książkach wspomina. Zwykle gdy pisze praktycznie pomija etap przygotowań tak jakby to było oczywiste, że się wsiada gdzieś i leci na koniec świata. Nie oszukujmy się - Pawlikowska, podobnie jak Cejrowski czy Wojciechowska, dorobili się pewnej marki, nazwiska i w tej chwili bez trudu zdobywają sponsorów i kasę. I do tego się tu odnoszę. Nie piszę o przeszłości, ale odnoszę się do serii książeczek, które w tej chwili masowo wypuszczane są na rynek. Produkowane trochę bez życia, sztampowe i ewidentnie jest to pomysł na zarabianie kasy. Oprócz kraju zwykle masz stek komunaów na temat nirwany - w prawie każdej takie same teksty, wiec mam prawo się wkurzać, bo za to zapłaciłem. Ile z tej konkretnej serii przeczytałeś/aś tytułów?
    Ja rozumiem, że ktoś sporo przeszedł i swoją pracą dorobił sie pewnej "marki" by dostać program w telwizji czy w radiu. Przecież nie za to mam pretensje. Ale za to, że gdy człowiek już się dorobił, uważa, że ma takie nazwisko, że może sprzedać i wcisnąć czytelnikom wszystko - nawet to samo po kilka razy. A to rozczarowuje. Bo pokazują jak bardzo liczy się dla nich kasa, a przestał się liczyć ten czytelnik, który dawniej kupował ich książki i pomagał w ten sposób im arabiać na ich podróże... Czy teraz moja notka jest bardziej czytelna? Czemu mam odnosić się do przeszłości Pani Beaty skoro w tej książeczce nic na ten temat nie pisze? Nie oceniam przecież jej, ale oceniam ten konkretny pomysł na pisanie miniaturek, które wiecej zostawiają niedosytu i rozczarowania niż radości. Oby wróciła do dłuższych form, bo ta dla mnie to po prostu klapa...

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tej serii przeczytałem 6 książek.
    "Czemu mam odnosić się do przeszłości Pani Beaty skoro w tej książeczce nic na ten temat nie pisze?" Przepraszam, ale jeśli wyrażasz swoją opinię to powinieneś się zastanowić, czy to co piszesz jest na pewno zgodne z prawdą.
    Jeśli lubisz dłuższe książki Pani Beaty to polecam "Teorię bezwzględności" - 330 stron (rysunki są tylko na kilku stronach). To jest jej najnowsza książka i moim zdaniem jedna z najlepszych. Jeśli będziesz miał trochę czasu to szczerze polecam.

    OdpowiedzUsuń
  8. "jeśli wyrażasz swoją opinię to powinieneś się zastanowić, czy to co piszesz jest na pewno zgodne z prawdą" - to napisz proszę gdzie Twoim zdaniem się z prawdą minąłem. Przeczytałem całość jeszcze raz i prawdę mówiąc chyba niewiele bym zmienił. To moje odczucie, że łatwo jest się mądrzyć o tym jak to łatwo i pieknie szukać szczęścia np. na Zanzibarze gdy się tę mądrość napisało w 20 książeczkach i zgarnęło za nie kasę. I ponieważ mam wrażenie, że tu nie znalazłem nic nowego, podtrzymuję swoje stanowisko - wolałbym kupić książkę kogoś mało znanego, kto z pasją nowicjusza zbiera kasę opisując kolejne wyprawy bez udawania jakie to proste i dostępne dla każdego. Piszę nie o tym co przeszła, ale z jaką łatwością teraz opowiada po wielokroć te same banały umieszczając jej w kolejnych pozycjach. Ile można? Czy skłamałem, że to co o Zanzibarze znajdzie tu czytelnik to może ze 25 stron mniej lub bardziej znanych ciekawostek. To trochę mało na książkę nie uważasz?

    OdpowiedzUsuń
  9. Beata Pawlikowska była przez wiele lat nie znana. Przez 8 lat ciężko pracowała (także na "zmywaku"), wyjeżdżała, wracała bez grosza i znowu zbierała pieniądze. Po 8 latach pomyślała, że wiele już zobaczyła i warto byłoby napisać o tym książkę. Do wszystkiego doszła sama. Więc nie jest prawdą, że podróżowanie jest takie łatwe i przyjemne według Pawlikowskiej. Beata Pawlikowska nie mówi, że to jest takie proste, ale jeśli ktoś tak naprawdę czegoś pragnie i dąży do tego to jego marzenie się spełni. Dla mnie nie umieszcza ona banałów w swoich książkach. Niestety dziś, gdy ktoś wierzy w ludzi i głębsze ideały postrzegany jest jako "naiwniak"... Książka o Zanzibarze ma 50 stron.
    Dziś przeczytałem "Blondynkę w Indiach". Podobała mi się jak wszystkie jej poprzednie pozycje.

    OdpowiedzUsuń
  10. jak ktoś wierzy w ludzi i w ideały to nie nazywam go bynajmniej naiwniakiem, ale jak sprzedaje te same teksty po sto razy w różnych książkach i na tym zarabia to każdy kto mu wierzy staje się naiwniakiem. Takie jest moje zdanie. HOWGW!
    Wciąż odwołujesz się do jej przeszłości a ja pisze o tym co jest teraz i do konkretnych pozycji. Nie rozumiem skąd te ataki. Pokazałem wydawało mi się konkretnie czemu nawet z tych 50 stron treści o Zanzibarze jest na 25. Nie będę liczył raz jeszcze. Rozumiem, że przyjmujesz bezkrytycznie wszystko to co napisze i ok, ale pozwól mi zachowań moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nikogo nie atakuję i nie przyjmuję bezkrytycznie wszystkiego co ona napisze. Czasami porusza w swoich książkach tematy religii. W tym w ogóle się z nią nie zgadzam. Każdy ma swoje zdanie, co jest oczywiste, ale nie znoszę gdy ktoś zarzuca coś komuś nie mając żadnych dowodów. W żadnej książce nie powtarza swoich tekstów. W jednej pisze o tajemnicy szczęścia, w drugiej o sensie podróżowanie, w trzeciej o czymś innym itp. Odwołuję się do przeszłości, ponieważ to co napisałeś o teraźniejszości nie jest prawdą. Beata Pawlikowska nie dostała w spadku miliona dolarów, za które podróżuje. Fakt, teraz jest jej dużo łatwiej zebrać pieniądze na podróż. Ale nie rozumiem wyciągania wniosków, że zależy jej na wyciąganiu kasy, a nie pisaniu ciekawych książek.

    OdpowiedzUsuń
  12. teraz to ty kłamiesz - pokaż gdzie napisałem, że dostała milion dolarów w spadku. Czepiasz się i tyle. Podałem konkretne argumenty dlaczego nei podoba mi sie ta książka, jestem też w stanie pokazać Ci różne teksty z różnych książek nt religii, tajamnicy szczęścia, pasji itd które tak naprawdę są powtarzaniem w kółko tego samego - niewiele treści, duzo ogólników. Jeżeli ktoś tłucze te cieniutkie książeczki masowo (już ponad 10) a treści o danym kraju tam tyle co kot napłakał to dla mnie jest naciąganie czytelnika i robienie go w balona. Cieszę, że przynajmniej zrozumiałeś, że łatwiej jest jej podróżować. To samo dzieje się z Cejrowskim (tu mniej chodzi o książki, ale o robienie wokół siebie szumu i spotkania), z Wojciechowską (tu powtarzanie tych samych fragmentów w innych książkach). Smutne, ale prawdziwe - jak komuś uderza woda sodowa do głowy i widzi głównie kasę to traci na tym autentyczność tego co ma do opowiedzenia.
    Nie pisałem nigdzie o przeszłości i ona nie jest argumentem którym mógłbym wytłumaczyć te książeczki. One są po prostu kiepskie. Żaden szanujący się pisarz, podróżnik nie znajdzie mojego uznania gdy zamiast jednej pozycji (bo z tego materiału pewnie by wyszła jedna, lub dwie) wydaje 20 cieniutkich gdzie treści mało, a resztę upycha wodolejstem i rysunkami... Nie za to kiedyś polubiłem Pawlikowską.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdanie o tym, że dostała milion dolarów było ironią, przykładem tego, że Beata Pawlikowska nie ukradła tych pieniędzy, nie ukradła od nikogo, ale sama sumiennie oszczędzała i zbierała. W ostatniej książce napisała nawet takie zdanie (cytuję z pamięci, ale ogólny sens jest zachowany): "Każdy pomidor, którego nie kupiłam zimą do kanapki był dla mnie...". Niewiele treści? Jakoś tego nie odczułem, a już na pewno nie uważam, że jej teksty zawierają dużo ogólników. Po prostu w dzisiejszych czasach jeśli ktoś pisze o zwolnieniu tempa życia, cieszenia się każdą chwilą, odnajdywaniu swojej pasji to jej uznawany za relikt przeszłości albo osoba pisząca banały. Nie zgadzam się, że Beacie Pawlikowskiej uderzyła woda sodowa do głowy. Dla mnie jest symbolem gwiazdy, która pozostała sobą. A ocenianie osoby, której w ogóle się nie zna moim zdaniem nie powinno wystąpić. Skąd wiesz, że Beata Pawlikowska widzi głównie kasę?
      Myślę, że dalsza dyskusja nie ma większego sensu. Każdy ma swoją opinię i to jest naturalne. Nie mogę zgodzić się tylko z pochopnym ocenianiem osób, których się nie zna. Pisząc tak nie tylko urażasz Beatę Pawlikowską, ale i jej czytelników.

      Usuń
  13. cóż pozostaniemy przy swoich opiniach. Powtarzam gdy ktoś wydaje takie barachło to widać że ma w głowie tylko kasę a nie szacunek dla czytelnika. Trudno. Zaczynała od dużo lepszych książek więc widać że się zmieniła. Cejrowski też nie żądał kiedyś kilku tysięcy za spotkanie - niestety widać że woda sodowa uderza...

    OdpowiedzUsuń
  14. Proszę, nie pisz, że jej książki to barachło. Podam głupi przykład: nie mówimy zupa jest niedobra, ale zupa MI nie smakuje. Nie można twierdzić, że komuś zależy tylko na kasie po subiektywnej ocenie jego książki. Zresztą nakład egzemplarzy nie świadczy o braku zainteresowania czytelników książkami Pani Beaty Pawlikowskiej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cały czas mówię o tej konkretnej pozycji i tej serii. A nie wiem o czym Ty mówisz, bo cały czas mam wrażenie że zupełnie o czymś innym, szukając na siłę argumentów by jej bornić i ignorując to co napisałem o tej konkretnej pozycji.
    Co mówi ci nakład? Ja widzę, że ksiązke są sprzedawane w tej w chwili w promocji, dokładane do czasopism, wciskane gdzie się da... Czyli róbmy szum to może komuś jeszcze to wciśniemy. Jeżeli idziesz do restauracji i pod nazwą zupy pomidorowej (ksiązki o Zanzibarze) dostajesz dwie łyżki wody lekko zabarwionej koncentratem pomidorowym to masz prawo zaprotestować - to jest kant! i ja mam prawo robiś to samo. To nie jest marudzenie że mi się nie podobało, czułem że musze jasno powiedzieć, że czuję się naciągnięty na te 12-13 zeta. Bo treści tu o amym Zanzibarze tyle co napisałem u góry. Widać kwestia czego oczekujemy od książki. Ja tego, że będęmiał co czytać - po to ją kupuję. A Ty nie wiem. Oglądać rysuneczki p. Beaty? Po prostu ktoś kto jej to zaproponował przedobrzył a ona zrobiła moim zdaniem przykrość czytelnikom że się na taki numer zgodziła. Powatrzać będę to każdemu - poprzednie ksiązki? tak! ta seria? - odradzam! National Geographic tym samym obniża loty poniżej jakiegokolwiek poziomu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jeśli komuś nie podoba się formuła tej książki to nie musi czytać. Zresztą przed zakupem mogłeś obejrzeć książkę. Powtarzam - dla mnie nie liczy się ilość, ale jakość tej książki. A co do rysunków Pani Beaty to bardzo je lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  17. uważasz, że nikt nie ma prawa napisać słowa krytyki jeżeli wydał pieniądze, przeczytał i czuje się oszukany, bo Ty myślisz inaczej? Jeżeli masz argumenty na jakość tej książki (czyli konkretnie o Zanzibarze) to je pokaż - wskaż co jest nowego, ciekawego o tej wyspie i policz ile takich miejsc w tej książce jest, ile stron? Rysunki by mi nie przeszkadzały gdyby tekstu było więcej - w tej chwili po prostu szala przechyla się nie na treść, ale na dodatki (bo trudno je nazwać ozdobnikami). Zostawmy to do oceny tym, którzy również po tę serię sięgną. Już u Kraśki jest więcej do czytania, choć to też na słabiutkim poziomie, ale on idzie trochę w innym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
  18. A czy ja gdziekolwiek napisałem, że nikt nie ma prawa napisać słowa krytyki? Jestem wyczulony tylko na pewne nieścisłości, które nie powinny się pojawić w żadnej recenzji.
    Myślę, że czas najwyższy skończyć tę dyskusję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. rzeczywiście - ponieważ nie jesteś w stanie podać w mojej recenzji żadnych nieścisłości ani sensownych argumentów "za" książką pora zakończyć dyskusję...

    OdpowiedzUsuń
  20. Chcę :-)... mam nadzieję, że dobry adres.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ach, znowu Patrycja mnie ubiegła. ;) CHCĘ oczywiście! I też mam nadzieję, że to dobry adres.
    Kolejna zagadka niekoniecznie. Może lepiej zostawić książkę do następnej tury. ;)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  22. miejsce dobre jak najbardziej trafiłyście! a do pakietu dorzucam z tej samej serii Brazylię Pawlikowskiej. Tym samym pakiet składa się z 5 elementów i albo koniec, albo dorzucę jeszcze coś, ale troszkę jak mówiłem podniszczonego. Na razie jeden głos na tak, jeden na nie.

    OdpowiedzUsuń
  23. Chcę! :)
    A co do dodatkowej zagadki i książki to jest mi to obojętne ;)

    A w Brazylii też są rysunki autorstwa Pawlikowskiej? Bo jestem bardzo ich ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Coś zaskakująco łatwo dzisiaj :) Chcę !
    Podniszczone jak najbardziej może być i kolejna zagadka również ;)
    Miłego weekendu życzę

    OdpowiedzUsuń
  25. Chcę :) Może być jeszcze jedna zagadka,nie szkodzi, że książka jest podniszczona :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  26. "Chcę"
    I nie mam nic przeciwko jeszcze jednej rundce ;)

    Pozdrawiam,
    Urszula (megii24)

    OdpowiedzUsuń
  27. czyli chyba postanowione jutro jeszcze jedna zagadka a roztrzygnięcie dopiero z poniedziałku na wtorek :) pakiet 6 nagród. O to, że mi ich zabraknie to raczej się nie boję - trzeba robic miejsce na nowe rzeczy na półkach, no i wciąż dochodzą kolejne egzemplarze do recenzji :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Teraz jestem pewna, że zgadłam "chcę", co do Pawlikowskiej nie czytałam jeszcze żadnej jej ksiązki ale chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  29. Ta seria to ledwie przedsmak tego co oferuje ona w innych pozycjach ale mimo to dla kogoś kto jeszcze nie czytał nic może być całkiem zabawnym spotkaniem z autorką.

    OdpowiedzUsuń
  30. O, trafiłam za pierwszym razem ;) Chcę oczywiście i czekam na jutrzejszą zagadkę.

    OdpowiedzUsuń
  31. Chcę ;-) Łatwiutka zagadka tym razem. Dołączam do optujących za kolejną zgadywanką.

    OdpowiedzUsuń
  32. Chcę, choć za Pawlikowską nie przepadam :) Ale do torebki się przyda, a jakże!

    OdpowiedzUsuń
  33. Chcę :)
    Nareszcie się udało, bo ostatnie trzy zagadki to niezła zagwozdka :)

    OdpowiedzUsuń
  34. I ja się tu znalazłem - chcę :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Chcę, macham czapką, nie przegap mnie ;)

    OdpowiedzUsuń