Sporo o tym pisarzu się mówi, komentuje, zachwytów co niemiara. Gdy więc ZNAK obdarował mnie tą pozycją stwierdziłem, że chętnie przeczytam. I potem kilkukrotnie sięgałem i odkładałem, bo nijak nie mogłem "chwycić" tych klimatów. Może zależy to od nastroju w jakim sami jesteśmy? Czasem ma się ochotę na rzeczy bardzo skomplikowane, wymagające myślenia, skupienia, zachwycamy sie każdym akapitem, innym razem szukamy przede wszystkim jakiejś spójności, akcji, sensu, powiązań, odpowiedzi lub rozwiązania zagadki... Tu nie znalazłem ani jednego ani drugiego.
Cała książka, historia naszego bohatera, jego przygody, refleksje sprawiają wrażenie kompletnie przypadkowych, chwilami odrealnionych, próbujemy doszukać się w tym jakiejś całości, sensu, lub przynajmniej powiązania różnych fragmentów i wątków. I możemy sobie szukać do ostatnich stron, a i tak nie znajdziemy. Tu bardziej chodzi o stworzenie pewnego klimatu, atmosfery, niż o opowiedzenie od początku do końca jakiejś historii. To zabawa formą - w tworzenie ciekawych postaci, jakiegoś tła i dekoracji, wymyślanie scenek i opowieści, które mają sprawiać wrażenie, że coś oznaczają, że będą miały wpływ na dalszy los bohatera... A treść? Tu dostajemy mam wrażenie jedynie coś co ma sprawiać wrażenie bardzo ważkiego, jakichś dylematów moralnych i egzystencjalnych. Ta książka pod tym względem jest trochę jak pozłacany papierek - jak potrzesz paznokciem prędzej czy później odkryjesz, że prawdy i mądrości życiowej tu nie znajdziesz... To trochę jak z Coelho czy kiedyś z modnym u nas Whartonem. Można przy pierwszym zetknięciu się zachwycić, szczególnie jeżeli jesteśmy akurat na takim etapie życia, że podobają nam się tego typu dylematy, pytania, poszukiwania, a nawet najbardziej banalne odpowiedzi oglądamy pod słońce zachwyceni jakbyśmy pierwszy raz je widzieli na oczy...
Wyspa niesłychana to mieszanka powieści egzystencjalnej, grozy, groteski. Całość choć mnie nie zachwyciła to jednak trzeba przyznać, że jeżeli chodzi o styl stanowi połączenie całkiem ciekawe. Udało się stworzyć ciekawy klimat wrzucając rozedrganego z niepokoju bohatera w miasto, które wydaje się tu osobnym żyjącym i pełnym humorów bytem (swoją drogą władze Wenecji powinny mocno się pogniewać na autora za tę książkę - opisywane kanały, różne zaułki i ich mieszkańcy są mało pociągające).
Zmęczony życiem nasz bohater Fábregas porzuca biznes oraz swoją rodzinna Hiszpanię by pod wpływem impulsu wyjechać. Trawi go jakiś niepokój - nie wie co ma ze sobą robić, zdaje się więc na los, zmienia zdanie i decyzje, jest prowadzony przez innych niczym małe dziecko. Depresja? Okresy samotności przypominają u niego jakąś chorobę umysłową, która sprawia, że godzinami ogląda filmy i boi się jakchkolwiek zmian. Ten jego niepokój i rozedrganie, jakaś pustka, której nie umie wypełnić w sytuacji zupełnie znika gdy spotka na swojej drodze piekną i tajemniczą kobietę Marię Clarę. Teraz będzie go trawił inny płomień - fascynacji, miłości (?) - mimo, że wciąż go drażni, nie rozumie jej postępowania to nie potrafi bez niej wytrzymać choćby godziny. Nie będę Wam opowiadał całej fabuły - zresztą cała historia mam wrażenie, że ma znaczenie drugorzędne. Najważniejsze to uchwycić pewien specyficzny stan jakiegoś zawieszenia, niepewności naszego bohatera i pokazać jego przemianę. Czy dla Was ta przemiana będzie czytelna i realistyczna musicie odpowiedzieć sobie sami, dla mnie nie bardzo. Bohater raczej drażnił, nie bardzo potrafiłem go zrozumieć (np. gdy zniknęła Marie Clara wejście równie głęboko w kolejną relację męsko-damską i nawet na chwilę nie wspominanie tamtej)...
Ale za to w pełni doceniam sam klimat powieści. Rzeczywiście Mendoza ma talent i dużą wrażliwość - nawet jeżeli to opisy mało estetyczne to przecież nie znaczy, że mało interesujące. Całość działa nieźle na wyobraźnię. O zawrót głowy przyprawia też mnogość różnych opowieści, które powkładane są w całość jako odrębne wątki (jakby każda z postaci napotkana przez bohatera na siłę chciała coś mu przekazać - a my wciąż doszukujemy się co ma jakieś powiązanie z resztą historii) - od historii o świętych, aż do wspomnień rodzinnych. Tak jak Fábregas gubi się w tym co słyszy, co widzi, co go spotyka, tak i my się niejednokrotnie gubimy. Czy więc z tego chaosu można wyprowadzić coś spójnego i konstruktywnego?
Jak dla mnie powieść trochę nużąca i mało zrozumiała. Ta historia nie stanowi dla mnie spójnej i czytelnej całości, to raczej wariacje na jakiś temat, zabawa z czytelnikiem. Ja chyba oczekiwałem czegoś poważniejszego.
Ale pewnie i tak do Mendozy wrócę, aby sprawdzić inne jego pozycje.
Za książkę dziękuję wydawnictwu ZNAK
Za książkę dziękuję wydawnictwu ZNAK
Robert - ludźmi kierują tylko trzy żądze - miłość, pieniądze i władza. Granie na tych namiętnościach nie gwarantuje satysfakcji....
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia po przeczytaniu tej książki, czegoś zabrakło...
OdpowiedzUsuńA mnie jakoś w ogóle ta książka nie ciekawi. Nie sądzę, żeby mi się spodobała, i nie mam ochoty sprawdzać.
OdpowiedzUsuńChcę! A Mendoza jest specyficzny, czasem bawi, a czasem odrzuca. Chętnie spróbowałabym "Wyspy niesłychanej". :)
OdpowiedzUsuńChcę :)Nie czytałam nic Mendozy jeszcze więc czas nadrobić.
OdpowiedzUsuńTak myślałam od początku:-) chcę :-) ,świetna zabawa, nie tylko sprawdzian na znajomość Twojego bloga, ale ciekawy zestaw skojarzeń z daną pozycją się tworzy.
OdpowiedzUsuńChcę, i bede kolejna, podpowiedz bardzo łatwa. Pozycja godna przeczytania
OdpowiedzUsuńChcę ;)
OdpowiedzUsuńWenecję pokochałam po grze Assassin's Creed II - może wstyd, ale twórcy gry przedstawili ją, moim zdaniem, świetnie! Zresztą, jak każde miasto w grze ;) Bardzo jestem ciekawa jak zrobił to Mendoza i czy faktycznie było to "mało pociągające" :)
Ja też!
OdpowiedzUsuńTrop bardzo łatwy do odgadnięcia.
Bardzo lubię prozę Mendozy i widać, że ma wiele twarzy. Zabawa z czytelnikiem - to coś, co lubię w literaturze.
Z ciekawością czekam na kolejne zagadki.
"Chcę" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Urszula (megii24)
Nie czytałem, więc sie nie wypowiem, ale oczywiście "CHCĘ" ;)
OdpowiedzUsuńZnalazłam;)
OdpowiedzUsuńA, że nie czytałam to oczywiście CHCĘ...
Oczywiście, że chcę :) Byłam na spotkaniu promującym "Wyspę...". O ile książka nie wydała mi się na tyle interesująca, by od razu po nią sięgnąć, o tyle sam autor wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie. O spotkaniu można przeczytać tutaj: http://poczytajka.blogspot.com/2011/11/eduardo-mendoza-w-krakowie.html. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChcę, a jakże! ;)
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie miałam okazji przeczytać.
Melduje się i ja:) Zagadkę odgadłam kilka godzin temu, ale w pracy nie mam możliwości dodania komentarza. Mogę brykać po blogach, ale nie mogę się zalogować. Pierwszą zagadkę także odgadłam, ale książeczkę Manna i Materny już posiadam:)
OdpowiedzUsuńDobra zabawa:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Chcę :)
OdpowiedzUsuńChcę ;)
OdpowiedzUsuńChcę i ja :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję szczerze, że ta zagadka była dla mnie trudniejsza, bo tego wpisu nie pamiętam :( Poprzedni był jednym z pierwszych na który tu trafiłam, więc utkwił mi w pamięci, zresztą znając tytuł (nie wiedząc o Twoim poście) od razu było wiadomo czego szukać (mdm mówi wszystko).
Tu mi tylko gondola w tle mówi o Wenecji, ale w tekście wyłapałam potwierdzenie :)
Pytałeś co dalej muzyka czy książka - ja wybrałabym książkę, muzyki praktycznie nie słucham, ze względu na hałas w pracy... moje uszy mówią "dość!".
@parpyczka, ale pamiętaj, że tym razem walka toczy się o cały pakiet, więc im częściej sie zgłosisz, im więcej notatek z mini zgadek znajdziesz tym większa szansa :)
OdpowiedzUsuńJa czytałam jedną książkę E. Mendozy i chyba trafiłam źle...Miała to byc najśmieszniejsza jego książka i chyba moje poczucie humoru nie nadaje na tych samych falach...Przeczytałam "Brak wiadomości od Gurba"
OdpowiedzUsuń...ale chcę :) bo może zmienię zdanie ;)
Pozdrawiam
bardzo słusznie. Trzeba próbować, choć przyznam, że i ja na razie z Mendozą daję na wstryzmanie - właśnie ZNAK proponowała mi kolejny tytuł ale podziękowałem bo za dużo mam rzeczy do czytania, które wydają mi się ciekawsze na ten moment
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic Mendozy, nie czytałam nic o Wenecji więc nie pozostaje nic innego jak tylko się zgłosić - CHCĘ!
OdpowiedzUsuńMendoza na żywo sprawiał wrażenie świetnego gościa. Wenecja też niczego sobie. Chcę :)
OdpowiedzUsuńW przypadku tej książki zupełnie się z Tobą zgadzam. Z jednej strony nie brakuje jej mocnych punktów ale gdyby spojrzeć na nią całościowo nie prezentuje się tak dobrze. Nie nazwałabym jej przeciętną ale nieprzeciętna to też nieodpowiednie słowo, zgubiła się gdzieś pomiędzy. Pewna blogowiczka zasugerowała mi przeczytanie innej książki tego autora - „Przygody fryzjera damskiego” twierdząc, że jeśli nie przypadnie mi do gustu, to znaczy, że jestem Mendozoodporna i mogę sobie dać z nim spokój. Póki co nie udało mi się jeszcze zdobyć tej książki, może Ty będziesz miał więcej szczęścia...
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę jakiś czas temu i miałam podobny problem z jej interpretacją czy choćby zaklasyfikowaniem do jakiejkolwiek kategorii. Plątałam się w fabule, podobnie jak bohater w swych egzystencjalnych bolączkach. Mimo wszystko warto sięgnąć po Mendozę w innym wydaniu, bo to pisarz obdarzony wyjątkową wrażliwością. Polecam "Lekką komedię", od której rozpoczęłam przygodę z jego twórczością:)
OdpowiedzUsuńP.S. Imponujący blog:)
muszę w takim razie sprawdzić - dzięki za rekomendację tytułu.
OdpowiedzUsuńPS dzięki! :)