poniedziałek, 9 stycznia 2012

Burleska czyli prawdziwych musicali już nie ma

Materiału do pisania i pomysłów nagle zrobiło się tyle, że spokojnie można by wrzucać i dwie dziennie :) Nic to - będą pojawiać się najwyżej z opóźnieniem. Dziś (niedziela) sporo czasu przed kompem - w głośnikach i na podglądzie koncert spod Pałacu Kultury (WOŚP), a ja moge powoli zbierać jakieś luźne myśli do tego co już obejrzane, aby nie uciekło. Na początek musical z Christiną Aguilerą i Cher w rolach głównych. Musicale niezbyt często przebijają się do kin (chyba, że te młodzieżowe) więc fani każdego wyglądają z dużą ciekawością. Ja fanem co prawda nie jestem, nie ejstem też fanem żadnej z obu  pań, ale film obejrzałem z przyjemnością.
Ot bajeczka o kopciuszku, który z biednego dziewczęcia z prowincji przeradza się w wyzwoloną (wyuzdaną?) gwiazdę estrady - a może powinienem napisać o brzydkim kaczątku? Fabuła miałka. Ale za to dużo muzyki i zgrabnych dziewczyn. No i Cher - prawdziwy ropocop, bo od lat wygląda tak samo, czyli twarz wyżła i figura osy. Tylko podziwiać (65 lat i taaaki wygląd).
Ali (Christina Aquilera) w poszukiwaniu lepszych pieniędzy i sławy wyjeżdża z Iowy do Los Angeles. Choć marzy o śpiewaniu musi zaczynać jako kelnerka, jej premedytacja i talent jednak zostanie zauważony przez szefową The Burlesque Lounge (Cher). Z czasem to miejsce, które w zamyśle było głównie dla mężczyzn, którzy przychodzili oglądać tańczące dziewczyny zmieni się w najmodnniejszą muzyczną scenę miasta. Mamy trochę piór, trochę nagości, fajnych układów i przeróbek dawnych przebojów - tu w nowych wersjach - najczęściej soul czy R&B. Więcej muzycznie jest oczywiście gwiazdki aktualnej, ale obie radza sobie nieźle. Oczywiście nie może też zabraknąć jeszcze romansu w tle...
Jest kolorowo, wszystko błyska, fruwa i kusi. Może to widowisko nie zapiera tchu w piersiach (jednak np. Chicago moim zdaniem lepsze), ale ogląda sie przyjemnie - szkoda tylko, że raczej jako zbiór obrazków niż całość. Niestety mimo scenicznych wygibasów niezbyt czuje się tą atmosferę prawdziwego show...
Można obejrzeć, ale raczej jako przerywnik muzyczny między innymi obrazami.  


5 komentarzy:

  1. Ja oglądałam (akurat jestem fanką musicali), ale tak jak piszesz - to nie do końca to...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się bardzo podoba. Obejrzałem w kinie, a następnie zakupiłem sobie do swojej kolekcji dvd.

    OdpowiedzUsuń
  3. a ja właśnie zbieram się do napisania postu o tym i tutaj tylko skrótowo - wybraliśmy ten film jako przyjemne oglądanie na świąteczny wieczór we czworo wiek 16-49 i wszyscy pod koniec nabijaliśmy się z tego filmu, z tej Cher żałosnej, z fabuły, tylko z muzyki nie, chocież te zawodzenie Christiny nas już tez zmęczyło. Słuchać tak, oglądać stanowczo nie. Chała. No, ale to moje zdanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam i trudno stwierdzić czy jest to dobry musical czy taczej słaby.

    OdpowiedzUsuń
  5. Generalnie przyjemnie się oglądało ale i szybko zapomniało. Gdyby nie trailer, w ogóle nie mogłabym sobie przypomnieć jakiegokolwiek szczegółu. Zabrakło klimatu. Co prawda mamy to wiele dobrych kawałków muzyczno-tanecznych ale podziwiałam je bardziej od strony choreograficznych trudności niż delektowałam się stylem samego klubu. Do tego jeszcze sporo nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności i fabuła przewidywalna do bólu... Duży plus to głos Christiny - co prawda jej piosenki nigdy szczególnie nie trafiały w mój gust ale dziewczyna posiada potężny instrument - respekt! Wg. mnie film jak najbardziej do obejrzenia w chwili, gdy brak lepszej alternatywy...

    OdpowiedzUsuń