czwartek, 2 czerwca 2011

Korporacyjna żywność, czyli wiem co jem

Jak pewnie widać po różnych wcześniej pisanych postach i wyborze filmów, lubię oglądać filmy dokumentalne na równi z fabularnymi. Ale niejednokrotnie przekonuję się, że ich "obiektywność" i konstruowanie przekazu ma w sobie tyle prawdy co i wymyślanie jakiegoś scenariusza. A wszystko po to by pokazując pewne zdjecia i wybierając rozmówców (i okraszając to własnym komentarzem) wpływać na nasze postrzeganie rzeczywistości (to co widzimy mamy traktować jako 100% faktów). Ten film na pewno pokazuje część prawdy i może wstrząsnąć... Kto wie może ktoś nawet zostanie weganinem :) Bo choć film dotyczy ogólnie pewnej industrializacji produkcji żywności, te najbardziej sugestywne fragmenty dotyczą mięsa. ysk zaczął liczyć się dużo bardziej od zdrowia konsumentów czy warunków pracy. Nowoczesne technologie wdrażane w przemyśle spożywczym i zwiększanie wydajności nijak się mają do jakości tego co otrzymujemy. Zwiększona konsumpcja i poszukiwanie oszczędności na żywności skłania producentów do kombinowania - od wymyślania pasz i sposobów hodowli przyspieszających wzrost, stosowania ulepszaczy, chemii, mechanizacji produkcji, zatrudniania nielegalnych imigrantów nieprzygotowanych do takiej pracy. A przykladów takich praktyk w tym filmie jest mnóstwo. Być może część nie jest dla nas niczym nowym, domyślamy się tego, ale część na pewno jest szokująca i trudna w odbiorze.
Film dotyczy sytuacji w USA, ale obawiam się, że różne firmy w tej chwili mają charakter globalny i spokojnie te same produkty znajdziemy i u nas, na pewno też warto przyjrzeć się pewnym procesom i pomysłom, które amerykanie dopiero teraz odkrywają jako groźne. 
Generalna teza filmu: z
To była moja główna trudność w recepcji tego filmu. Nagromadzenie informacji i mieszanie ich ze sobą w pewnym momencie stało się trudne do strawienia. To czego dowiadujemy się najpierw to dowody na monopolizację rynku - w kraju takim jak USA mimo mnogości opakowań, nazw i marek rynek żywności opanowany jest w ponad 98% przez kilka firm, które sprzedają swoje produkty pod różnymi nazwami (czasem poprzez spółki i firmy, które zostaly przez nich kupione). Możemy zapomnieć o naszych skojarzeniach - pięknej wiejskiej farmy, pastwiska i biegających po nim krów czy kur. W większości te zwierzęta nigdy nie widzą na oczy światła słonecznego, są przekarmiane (widok kur, którym podawano hormon wzrostu, a kości nie wytrzymują ciężaru ciała jest koszmarem) po to by potem jak najszybciej przewieźć je do uboju (często bez zawracania sobie głowy jakimkolwiek humanitaryzmem, a nawet wraz ze zdrowymi zabijając zwierzęta chore). Potem w tych fabrykach (pamiętacie film "Skrzydełko i nóżka?) wszystko i tak się miesza. Przypadki zakażeń i chorób np. po zjedzeniu hamburgera zdażają się regularnie (dość długo kamera towarzyszy jednej z kobiet, która straciła w ten sposób kilkuletnie dziecko), a mimo to firmy nic sobie z tego nie robią. Aby zapobiegać zakażeniom okazuje się np. że firmy podają zwierzetom antybiotyki (przez które potem niestety rozwijają się jeszcze poważniejsze mutacje różnych wirusów) albo mięso po prostu traktuje się chemią (amoniak to jeden z delikatniejszych przykładów). Agenda, która w USA powinna kontrolować rynek żywności i jej jakość ma obcinane fundusze i jest coraz bardziej uzależniona od dużych koncernów, które mają więcej pieniędzy na prawników (w filmie widzimy też dowody na to iż decyzje w tych sprawach podejmują sędziowie czy urzędnicy od lat związani z koncernami spożywczymi).
Kolejnym tematem jest kukurydza - tego w Polsce nie mamy na taką skalę, ale ciekawe jak to będzie się rozwijało u nas. I tu znowu sporo kwestii - od dotowania hodowli przez państwo, a przez to można znaleźć ją wszędzie - w orzeszkach, keczupie, coca-coli, batonach, lekach, pieluchach, sokach, a nawet w paszy dla zwierząt (tak, tak - krowy tam nie jedzą trawy)... Wiele słów pada też w kwestii słynnej firmy Monsanto (czytałem już ponad rok temu o tej sprawie), która powoli monopolizuje rynek kukurydzy sprzedając rolnikom tylko jedną opatentowaną przez siebie i odporną na różne choroby (ale i modyfikowaną genetycznie) odmianę, eliminując z rynku na różne sposoby rolników, którzy nie chcą wykorzystywać ich ziarna. W tym filmie sporo takiej mieszanki - zdjecia z pola, rozmowy z rolnikami, którzy chcieliby coś uprawiać w zdrowy sposób, ale przygrywają z koncernem (wyjątki są nieliczne), zdjęcia z fabryk, informacja, że nikt z koncernu nie chce się wypowiadać do kamery, jakieś zdjęcia z sądu czy ze spotkania z kongresmenami.... i tak w kółko. Być może gdyby reżyser ograniczył przekaz informacji tylko do jednego tematu byłoby to trochę bardziej czytelne. Ciężko się to ogląda. Ale chyba też dlatego, że człowiek mało myśli o takich kwestiach i jakoś reaguje pewnie obronnie aby nie musiał zmieniać swojego zachowania i stylu życia (a kto ma na to czas, pieniądze itd.).  
Film Robert Kennera był zdaje sie nawet nominowany do Oscara. Ale czy taki jeden film jest w stanie  coś zmienić? W napisach dostajemy kilka wskazówek o tym jak możemy zmieniać małymi krokami swoją rzeczywistość (w sprawie jedzenia). Niby ta amerykańska rzeczywistość nie jest jeszcze identyczna z naszą, ale warto przemyśleć sobie pewne rzeczy. Czy nie jesteśmy trochę jak ptaszek urodzony w klatce, który nawet nie ma pojęcia, czym jest prawdziwa wolność? Jeżeli jedyny wybór to wybór pomiędzy firmą A i B to jaki to wybór? Nawet jeżeli coś ma w nazwie odwołanie do pochodzenia krajowego (lepsze bo nasze, zdrowe) jaką mamy gwarancję, że to jest prawda i w jakich warunkach powstało? Czy etykieta i informacje o składzie są dla nas jasne? Wiemy co nam szkodzi? Kto chroni nasz rynek konsumencki?
Jak widzicie pytań uruchamia się we mnie sporo. A w Was?

trailer a chyba warto też zerknąć na cały film na youtube pod tytułem Świat wg Monsanto
tu wiecej informacji

4 komentarze:

  1. Pozostaje tylko import ze wschodu.a teraz jest dużo gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że to podstawa wiedzieć co się je więc dobrze że powstają tego typu strony https://magazynspozywczy.com.pl/ . Już dawno minęły czasy kiedy braliśmy co dawali

    OdpowiedzUsuń