poniedziałek, 24 listopada 2025

Tematy i wariacje - WaluśKraksaKryzys, czyli na co komu w sercu gruz

Pierwsze dwa czy trzy kawałki z tego krążka podobały mi się na tyle, że postanowiłem na Notaniku coś napisać. Choć może i reszta materiału już nie wzbudziła takich emocji, to generalnie myślę że jest on wart uwagi. WaluśKraksaKryzys, czyli Sebastian Łukasz Gugulski muzycznie widać że nie zamyka się w jednym gatunku, wciąż bawi się muzyką, za to tym razem, tekstowo zaproponował całkiem ciekawe odniesienia do Aldousa Huxley’a. Nawet jeżeli znajdziemy odniesienia do tego co mamy na pierwszych stronach gazet, to nie są one tak oczywiste i hasłowe, to raczej szersze spojrzenie na to jak w tym całym szaleństwie ma się odnaleźć człowiek. 
 
Ten początek albumu ma fajną energię i chyba jest trochę efektem wspólne trasy koncertowej z Cool Kids of Death, ale dalej też jest całkiem ciekawie. Powiedziałbym że unosi się nad tym trochę duch Lecha Janerki, tyle że chwilami jest ciut ostrzej.  

Są tu kawałki powiedziałbym bardziej pop-rockowe, takie z mniejszym wykopem, gitarki jednak prawie cały czas miło pobrzmiewają, czyli wciąż pozostajemy w klimatach jakie od początku tworzy WaluśKraksaKryzys, przez niektórych postrzegany jako nowa nadzieja polskiej sceny rockowej. Chwilami sporo elektroniki, trochę kakofonii, no i jeden numer (tytułowy) jest bez gitary, na autotunie, ale prawdę mówiąc nie moja bajka - jak widzicie więc mam trochę mieszane odczucia. Wśród różnych polskich nowości muzycznych z obszaru rocka jednak z tą i tak mi najbardziej chyba po drodze. Czyżbym powoli zamykał się jedynie w tym czego słuchałem dotąd? Mam nadzieję że nie. 
A Was po prostu namawiam na spróbowanie tego krążka lub wybranie się na koncert WKK - podobno na koncertach jest jeszcze fajniejsza energia!   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz