Powieść, choć wyróżniona Nagrodą Bookera w roku 2018 u nas pojawiła się dopiero pod koniec ubiegłego roku i narobiła sporo zamieszania. Na pewno pomaga w tym dobre tłumaczenie Agi Zano, dzięki któremu to się tak dobrze czyta - wyczuwamy zarówno podskórny humor, masa aluzji, które trzeba wyłapać przez kontekst, bo autorka nic nie tłumaczy, pewien dystans wobec podziałów mocno zarysowanych w społeczeństwie, jak i presję jaką czuje na sobie bohaterka. Stała się ofiarą plotek, pewnego pomówienia i nikt nie wierzy w jej zaprzeczenia i tłumaczenia, że związek który jest jej sugerowany wcale nie ma miejsca. Tymczasem temu, któremu wpadła w oko, cała ta sytuacja jak najbardziej na rękę - wierzy, że tym bardziej przełamie jej opór. Osacza, choć nie mówi nic wprost, śledzi, podrzuca sygnały, czeka, aż plotka zrobi swoje.
Różni ich tak wiele - wiek, jego zaangażowanie w walkę polityczną, to że musi się ukrywać przed służbami, sława bojownika jaką cieszy się w sąsiedztwie. Przecież młoda dziewczyna nie powinna iść na ten lep, a mimo to wiele innych młodych dziewczyn decyduje się na takie relacje, potem ciesząc się sławą wybranek tych co walczą o sprawę, tych co czekają gdy ukochany odsiaduje wyrok, czy wdów, jakby splendor poświęcenia mężczyzny spadał i na nie. Może dlatego tak wielu uwierzyło, że bohaterka również uległa takiemu czarowi?
Tymczasem ona jest jak najdalsza od tego by iść w tym kierunku, bo nie ma dla niej nic w tym interesującego. Owszem akceptuje różne zasady jakie panują w jej dzielnicy, nawet jeżeli są ciut absurdalne, ale chciałaby żyć zwyczajnie, mieć faceta, który interesuje się nią, a nie jedynie walką o wyzwolenie kraju z rąk okupanta. I który akceptuje jej dziwność, czyli na przykład to, że uwielbia czytać w trakcie chodzenia. Ta cecha z góry naznacza ją jako podejrzaną, jako tą, która nie zwraca uwagi na otoczenie i jawnie to demonstruje. A ich zdaniem tak nie wolno.
Irlandia Północna jaką opisuje Anna Burns to nie tylko kraj, w którym wciąż wybuchają bomby, znikają ludzie oskarżeni o współpracę ze służbami, ale i mocno wpajane normy i podziały, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Tu są swoi, tamci są obcy, tu są nasze ulice, sklepy, a tu ich. I broń Boże nawet niech nie przyjdzie ci do głowy nadawanie imion, które mogą kojarzyć się z Wielką Brytanią. Co prawda to głównie panowie bawią się w "armię", pilnując przestrzegania zasad i tępiąc groźbami jakiekolwiek występki, ale równie groźne, a może nawet groźniejsze są kobiety, które swoimi językami mogą zdziałać dużo więcej niż tamci.
To właśnie scenki pokazujące jak kobiety potrafią czasem osiągnąć porozumienie ponad podziałami albo jak potrafią być groźnym wrogiem gdy je wkurzysz, stanowią tu powód do uśmiechu, choć przecież całość tej historii wcale tak wesoła nie jest. Sytuacja w jakiej znalazła się dziewczyna, nie mając możliwości obrony jest koszmarna i tu raczej nie ma nic zabawnego. To jednak jak opowiada o życiu w mieście, w którym te podziały są tak wyraźne, jest perspektywą zaskakującą i w pewien sposób nową. Ciągłe dygresje, przechodzenie od jednej opowieści do drugiej, historii kolejnych osób, też wpisują się w tą perspektywę, która jest tak inna od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni, by o sprawach trudnych, dramatach opowiadać jak najbardziej poważnie. Tu wszystko jest... normalne, a czasem to co nam wydaje się normalne, tu budzi zgrozę i może przekreślić cię w społeczności, sprawić że staniesz się persona non grata albo i nawet wrogiem do odstrzelenia...
Kraj, miasto, ludzie, w czasach i w obliczu Kłopotów, czyli konfliktu, który choć skończył się kilkadziesiąt lat temu, wciąż jest żywy w głowach i sercach ludzi (patrz też to co pisałem o Knnecap), bo przecież tym żyli dziesiątki lat ich rodzice, dziadkowie. Jak poradzić sobie z tym co się działo, jak zrzucić to z siebie? Może właśnie pisząc takie historie...
Warto przeczytać!
Dziękuję za świetną recenzję "Mleczarza" Anny Burns. Zgadzam się, że powieść ta jest poruszającą próbą ukazania traumy, której doświadcza jednostka w kontekście społecznych napięć i politycznych podziałów. Burnes wykorzystuje subtelne techniki narracyjne, aby oddać subiektywne doświadczenia głównej bohaterki, przez co sama fabuła staje się zarówno osobista, jak i uniwersalna. Warto zauważyć, jak autorka poprzez język buduje atmosferę niepewności, co pozwala na wielowarstwową interpretację jej tekstu. Książka zmusza do refleksji nad tym, jak opresyjne mechanizmy społeczne mogą wpływać na jednostkowe poczucie tożsamości. Zdecydowanie jest to powieść, która zostaje w pamięci na długo.
OdpowiedzUsuń