A tym razem zastanawiam się ile mogę Wam zdradzić. W kryminałach to zawsze problem. Jeżeli zaś nie ma zbyt wiele zwrotów akcji, tajemnice odkrywane są krok po kroku i cała zabawa polega na wejściu w tę historię, w sposób myślenia zwykłego człowieka, który nagle wrzucony zostaje w przerastającą go intrygę. Xavier Kieffer jest szefem kuchni, uwielbia spokój, nie szuka rozgłosu, wręcz uciekł przed dużym miastem, wielką karierą i stresem, wybierając prowadzenie restauracji regionalnej w Luksemburgu. Raz już zakosztował na własnej skórze tego co to znaczy prowadzić na własną rękę śledztwo i czym się ryzykuje, można było spodziewać się, że drugi raz się tego nie podejmie.
Gdy jednak na wystawnym przyjęciu zorganizowanym przez burmistrza Paryża, umiera legendarny mistrz sushi, najwyraźniej otruty toksyną z jednej z ryb, Xavier najpierw poczuje ciekawość. Przeważy jak zwykle kobieta - ukochanej się przecież nie odmawia...
Gdy jednak na wystawnym przyjęciu zorganizowanym przez burmistrza Paryża, umiera legendarny mistrz sushi, najwyraźniej otruty toksyną z jednej z ryb, Xavier najpierw poczuje ciekawość. Przeważy jak zwykle kobieta - ukochanej się przecież nie odmawia...
Kieffer znowu zaniedba na jakiś czas swój interes i zajmie się więc zgłębianiem niuansów japońskiej sztuki kulinarnej, która ostatnimi laty stała się tak modna i u nas. Hillenbrand ciekawie prowadzi bohatera w tym śledztwie, mieszając informacje od świadków: te, które bezpośrednio wiążą nam się z naszymi podejrzeniami, osobami i ich sekretami oraz takie, które pozwalają nam lepiej zrozumieć kontekst, tło. W tym przypadku chodzi między innymi o hodowlę tuńczyka, rabunkową eksploatację mórz i oceanów, odwieczny problem handlowców: rośnie zapotrzebowanie, spada jakość i zasoby. Tam gdzie są pieniądze zawsze pojawić się może pokusa przekrętów: zarobić szybciej, łatwiej, nawet jeżeli odbywać ma się to kosztem zdrowia odbiorcy. Dopóki tego nie wiem, wszystko jest ok.
Autor funduje nam więc nie tylko intrygę kryminalną, trupy i poszukiwanie winnych, czy też z drugiej strony: smakowite sceny przygotowywania i jedzenie mniej lub bardziej wyrafinowanych posiłków (oj ślinka cieknie). Wplata bowiem w treść książki sporo rzeczy do przemyślenia, nad którymi specjalnie się nie zastanawialiśmy, łudząc się np., że w drogiej restauracji na pewno wszystko jest najwyższej jakości lub wierząc, iż jeżeli coś jest opisane jako ekologiczne, to na pewno tak jest. Dziś przygotowywanie żywności to przemysł, niezależnie czy chodzi o produkty przetworzone, czy też to co wydaje nam się bardziej naturalne. I niestety nie zawsze klientowi mówi się prawdę. Trochę dziwnie się robi gdy czytamy o tym jak do sushi barów mogą być dostarczane półprodukty w wielkich wiadrach, a my wyobrażamy sobie, że to wciąż tradycyjny proces ręcznego rzemiosła.

W jedzeniu ważna powinna być przyjemność, choćby chodziło o proste dania, a nie podążanie za modą, szukanie eksperymentów i ekscytacji z najdroższych, najbardziej egzotycznych składników. Warto o tym przypominać i może dlatego te kryminały kulinarne tak mi się podobają. Łyka się to błyskawicznie.
PS A na "deser" w "Czerwonym Złocie" mamy też fajne opisy Luksemburga - aż by się chciało pospacerować po tym mieście, usiąść w którejś z opisywanych knajpek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz