Ostatnio ktoś znajomy dziwił się, że czytam tyle książek napisanych przez kobiety i o kobietach. Dla mnie jednak nieistotne jest to jaki jest gatunek, jaki adresat i kto jest głównym bohaterem. Mogę więc jedynie dziwić się, że ktoś chciałby tak mocno dzielić swoich czytelników i np. kieruje swoją kampanię reklamową tylko do pań (zdaje się, że w przypadku tej powieści, była to zachęta: wyraź swoją furię - masz do tego prawo).
Tymczasem w tej powieści jest tyle życia, pasji, ciekawych scen i pomysłów, że chyba bym nawet żałował, gdybym ją ominął, machając ręką, że jest raczej dla kobiet.
Grażyna Plebanek zdecydowała się na ciekawy zabieg, bo umieściła akcję swojej książki w środowisku afrykańskich imigrantów w Brukseli. Pisze o problemach z jakimi się zmagają, opowiada historie jakie dzieją się za zamkniętymi drzwiami ich domów, o niechęci z jaką się spotykają na zewnątrz? Jeżeli wydaje Wam się, że dla tych, którzy dorastają i chodzą do szkół już tu, asymilacja jest prostą sprawą, powinniście sięgnąć po tę powieść. Problem nie jest nowy, bo np. Francja zmaga się już z tym od lat, o błędach można by długo dyskutować, ale wydawałoby się powinniśmy po kilku dekadach przyjmowania imigrantów, być już mądrzejsi, wypracować mechanizmy, które by pomagały im wejść w społeczeństwo, a jednocześnie likwidowały uprzedzenia i nietolerancję. Zamiast pisać o Polsce, o tym co dobrze znane, Plebanek pisze o przybyszach z Konga. I co ciekawe, pisze nie tylko o sprawach wydawałoby się oczywistych, które znamy z gazet, z telewizji, których możemy się domyślać, ale wchodzi dość głęboko również w zwyczaje, w kulturę, w psychikę ludzi, którym nagle świat zmienia się o 180 stopni. Czy łatwo się przestawić? Czy tu jest raj na ziemi? Tam być może byli kimś, tu są kompletnie nikim. Autorka zbierała różne kawałki tej historii od sąsiadów, znajomych, gdy sama mieszkała za granicą i dzięki temu to jest tak autentyczne, żywe.
Myślę tu szczególnie o fragmentach nawiązujących do afrykańskiej tradycji snucia opowieści - robił to ojciec głównej bohaterki, próbuje robić to też ona. Fascynujące i piękne jest to wprowadzanie baśniowych elementów do szarej rzeczywistości.
A sama historia Alii? Cóż, wole nie zdradzać zbyt wiele. Jak wiele kobiet przeżywa wiele trudnych chwil: nadziei, które kończą się rozczarowaniem, marzeń, które rozbijają się o ponurą codzienność. Musi walczyć o siebie, o swoje prawa i wolność, nawet z własną matką, która chętnie widziałaby w niej niewolnicę. Dorastając woli towarzystwo chłopców, stara się być silna, prowokująca, niezależna. Jednak nie potrafi uodpornić się na zranienia, pogardę, odrzucenie. To opowieść o tym jakich można chwytać się sposobów, by zagłuszyć samotność. Ciekawie udaje się też pokazać mechanizmy tego jak ukrywana złość, poczucie niższości, niesprawiedliwości, może przerodzić się w różnych sytuacjach w niekontrolowaną wściekłość i przemoc.
Proza, która może nie wszystkich zachwyci, ale moim zdaniem warto zwrócić na tę powieść uwagę.
Zaintrygowałeś mnie....to bardzo aktualny temat. Asymilacja w nowym środowisku to chyba raczej zawsze trudna sprawa. Obcy długo pozostaje obcym a może nawet zawsze.
OdpowiedzUsuńJa chyba nigdy nie zdecydowałabym się na zmianę kraju.....nawet gdy byłam młodsza....
ktoś porównał tę powieść do Zadie Smith. Może miejscami klimat jest podobny, choć Plebanek chyba wrzuciła tu ciut za dużo - zagadkowy wątek kryminalny, dojrzewanie głównej bohaterki, sprawy społeczno-kulturowe...
UsuńMasz rację, że to nie jest proste: przecież nie chodzi o sam język, czy kolor skóry. To raczej przedłużenie starych podziałów swój-obcy, gdy ktoś przybywał do naszej wsi, miasta. Ile lat musi upłynąć, by wszyscy uznali cię za swojego?
Mój brat ożeniony ze Ślązaczką bardzo długo był traktowany jako obcy....
UsuńA mama mojej koleżanki, gdy ta mieszkająca w Szaflarach, ale nie góralka a raczej córka ceprów z Suchej wychodziła za mąż za człowieka znad morza, nie mogła tego przeboleć, że ona wychodzi za mąż za obcego......
Obecna sytuacja jakby wymaga otworzenia się na obcych, ale nie jest to prosta sprawa i trudno wymagać od ludzi, by nie mieli obiekcji. To jest po prostu niemożliwe.
Zachęciłeś mnie do przeczytania... :)
OdpowiedzUsuńNikt ze znajomych nie wyraził zdziwienia, że czytam "tyle" kobiecych (może za mało - na oko ok. 1/4). Prędzej ktoś wyrazi zdziwienie, że jestem feministą i się angażuję. :P
Żyłem poza granicami Polski dosyć krótko, rok, ale to fascynujący temat. Zwłaszcza, że sam jestem kulturoznawcą.
Ciekaw jestem czy Pani Furia by Ci się spodobała, jak wpadnie w ręce, a będziesz pamiętać napisz parę zdań. Cóż, co do czytania rzeczy "kobiecych", też mnie dziwi taki stereotyp, że panowie tego nie czytają. Przecież w tych książkach często jest więcej "nerwu", ciekawego spojrzenia na świat, buntu wobec rzeczywistości - można z tym dyskutować, nie zgadzać się, ale trudno powiedzieć, żeby to było nudne
UsuńMnie kompletnie nie pasował styl autorki i meczyłam się z lekturą bardzo.
OdpowiedzUsuńteż mnie tu pewne rzeczy uwierały, ale jednak ciekawość wzięła górę i ostatecznie nie żałuję lektury
Usuń